[f. 1][1] Opis fundacji klasztorów w Brukseli, Paryżu, Lowanium, Kolonii, sporządzony przez o. br. Tomasz od Jezusa, który wsparty łaską Pana, był ich założycielem[2]
Nasz Ojciec
Generał, Ferdynand od św. Maryi[3], przybywszy z
wizytacją kanoniczną w progi naszego klasztoru w Brukseli w sierpniu obecnego,
tj. 1615 roku, zgodnie z wymaganiami swojego urzędu [poprosił] o księgę
fundacji owego klasztoru brukselskiego, a stwierdziwszy jej brak, nakazał mi,
abym ją założył i spisał w niej rzeczy odnoszące się do założenia owych
klasztorów i co ważniejsze fakty i okoliczności, które towarzyszyły tym
fundacjom, jak również te, które nastąpiły w późniejszym czasie. Poddając się
obowiązkowi, które nałożyło na mnie posłuszeństwo, postanowiłem opisać początki
tych fundacji we Francji, Flandrii i Niemczech oraz opowiedzieć o powodach, dla
których [nasz ] Zakon został zaproszony z Włoch celem osiedlenia się w tych
Królestwach. Opowiem zaś zwięźle jedynie to, co niezbędne, bowiem gdybym musiał
przytoczyć wszystkie okoliczności, trzeba by sporządzić zaiste opasłą księgę.
We wszystkim tym będę starał się szczerze i dokładnie oddać prawdę na chwałę i
cześć naszego wielkiego Boga, Najświętszej Dziewicy, naszego Ojca św. Józefa i
naszej Świętej Matki Teresy od Jezusa. W celu zapewnienia większej swobody opisu, będę wrażał się w
trzeciej osobie.
Rozdział I. O przybyciu ojca brata Tomasza od Jezusa z Hiszpanii do Włoch[4]
Fundacja eremów[5]
O.
br. Tomasz od Jezusa, będąc członkiem Kongregacji Hiszpańskiej [św. Józefa],
krótko po tym jak złożył profesję [wieczystą], otrzymał szczególne wezwanie do
życia samotniczego i milczącego. Zdawszy sobie sprawę, że życie w oparciu o Pierwotną
Regułę [Karmelu] miało [w początkach] charakter czysto pustelniczy, pragnął
żarliwie, aby w obecnych czasach powołać do życia kilka klasztorów, w których
można by prowadzić życie w podobny sposób, w jaki w dawnych czasach żyli na
Górze Karmel nasi Starsi Bracia, to znaczy: oddając się nieprzerwanie modlitwie
i kontemplacji w osobnych pustelniach, pod posłuszeństwem względem przeora,
bowiem na tym właśnie zasadza się bezpieczeństwo i owocność życia
pustelniczego.
W owym czasie wspomniany ojciec
wykładał teologię w Sewilli. Przeniesiono go tam z [klasztoru w ] Valladolid,
gdzie odbył nowicjat i spędził dwa kolejne lata jako profesji. W kolegium,
które Zakon posiada w owym mieście, miał zająć się objaśnieniem teologii. W
tych to okolicznościach przybył z wizytacją klasztorów tamtejszej prowincji
nasz ojciec br. Mikołaj od Jezusa i Maryi [Doria][6], który na ów czas
sprawował urząd wikariusza generalnego. Ojcu bratu Tomaszowi okazja ta wydała
się sprzyjająca, aby przedstawić mu sporządzony przez siebie dokument, w którym
zawierały się racje ukazujące dobrodziejstwa, jakie Zakon mógł uzyskać z faktu
posiadania eremów i domów pustelniczych. Sprowadzały się one do następujących:
-
Eremy były zgodne z naszą
Regułą i pierwotną profesją;
-
Pokaźna ilość braci, którzy
pragnęli tego [stylu życia] w Zakonie, mając taką możliwość, zaspokoiłaby swoje
pragnienie i porzuciłaby zamiar przejścia do Kartuzji;
-
[Życie eremickie] to środek
[f. 2] do uformowania mężów modlitwy i wielkiego ducha;
-
Fakt, że ten rodzaj życia
jest zaiste najwyższą i najdoskonalszą forma życia [zakonnego], ponieważ
zawiera w sobie tak atuty życia cenobickiego, tj. posłuszeństwo i poddanie
przełożonemu, jak i atuty życia samotniczego, wolnego od niebezpieczeństwa
zupełniej samotności i zdania się jedynie na własny osąd. Końcem końców,
wprowadzenie tego rodzaju życia równałoby się posiadaniu róży bez kolców.
Te i
wiele innych motywów [o. br. Tomasz], zawarł we wspomnianym dokumencie. O. br. Mikołaj, przeczytawszy je,
odpowiedział, że gdyby rzeczywiście wprowadzić w życie to, co zakładała treść
tego dokumentu, to równałoby się to zniszczeniu Zakonu, gdyż najdoskonalsi
zakonnicy udaliby się do eremów, a Zakon tym samym zostałby pozbawiony
najlepszych swoich członków.
O.
br. Tomasz nie miał śmiałości, aby cokolwiek na to odpowiedzieć. Zabrał
dokument, który przekazał wcześniej [o. Mikołajowi] i zachował go dla siebie.
Po upływie czterech lat pobytu w Sewilli, przeniesiono go z zadaniem wykładania
teologii do Alcalá de Henares, gdzie – pewnego dnia znajdując się w swej celi i
przeglądając swoje zapiski – natknął się przypadkowo na ten właśnie dokument,
który traktował o życiu pustelniczym. Zmuszony do opuszczenia celi, pozostawił
go beztrosko na stole. Podczas, gdy o. br. Tomasz był nieobecny, o. Jan od
Jezusa i Maryi [Aravalles][7] – pochodzący z
miasta Pastrany, ówczesny rektor Kolegium [karmelitańskiego], a później
pierwszy definitor [generalny] i prowincjał Andaluzji –, wszedł do celi [o.
Tomasza] i natknął się na ów dokument, który leżał na stole. Przeczytawszy go,
ucieszył się niezmiernie, po czym niezwłocznie opuścił celę z zamiarem
odnalezienia o. Tomasza. Spotkawszy go, poczynił mu wyznanie, że ów sposób
życia bardzo mu się spodobał i zaczął go przynaglać, aby spróbował jeszcze raz
porozmawiać z przełożonymi o wprowadzeniu go w życie.
W
tym samym czasie przebywali w Alcalá de Henares o. br. Alonso od Jezusa i Maryi[8],
późniejszy generał, i o. br. Franciszek od św. Maryi[9], obecny rektor
Kolegium w Baezie. Obaj byli uczniami o. br. Tomasza. Wiedząc, że zakonników
tych cechowała zdrowa gorliwość i pobożność, o. Rektor i o. br. Tomasz
podzielili się z nimi owym projektem i wszyscy czterej rozbudzali w sobie
gorące pragnienia, a w wolnych momentach próbowali się w owym sposobie życia.
Kiedy
nadszedł czas wakacji, postanowili, że podczas miesięcy letnich o. br. Tomasz
uda się do Madrytu, gdzie rezydował o. Generał wraz z definitorami, aby
spokojnie porozmawiać o tym nowym rodzaju życia pustelniczego. Tak też się
stało. Następnego dnia [po przybyciu do Madrytu], nie mając odwagi, by stawić
się [ze swą propozycją] bezpośrednio przed obliczem Generała – a był nim ten
sam o. br. Mikołaj, który wcześniej już udzielił [negatywnej] odpowiedzi w
Sewilli – [o. Tomasz] udał się najpierw do o. br. Grzegorza Nazjańskiego –
ówczesnego przeora madryckiego i zarazem pełniącego funkcję definitora
[generalnego] – i podzielił się z nim swymi pragnieniami. Ojcu br. Grzegorzowi
spodobał się bardzo przedstawiony sposób ćwiczeń [pustelniczych] i odparł o.
Tomaszowi, że od czasu, gdy wstąpił do Zakonu niczego bardziej nie pragnął.
Poprosił go, aby poczekał w miejscu, gdzie się znajdowali, to znaczy w ogrodzie,
gdy tymczasem on miał pomówić z o. Generałem. Uczyniwszy to, [o. Grzegorz]
przedstawił mu propozycję [o. Tomasza] i wyznał, że ja[10]
właśnie w tym celu przybyłem do Madrytu. A ponieważ [to właśnie teraz] wybiła
Boża godzina, projekt ów zrobił na o. Generale tak wielkie wrażenie, że nie
pamiętał już o obiekcjach, jakie przytoczył w Sewilli. Wezwał mnie niezwłocznie
do swojej celi za pośrednictwem o. br. Grzegorza i powiedział o. br. Tomaszowi:
Musi mnie Ojciec uważać za człowieka małej gorliwości[11],
zważywszy na fakt, że nie chciał Ojciec przybyć bezpośrednio do mnie, aby
porozmawiać o tych sprawach. Zaczął przy tym zapewniać, że pragnął jak
najbardziej wprowadzenie w życie tego projektu i że była to rzecz, która
najbardziej mogła przysłużyć się Zakonowi. Zważywszy na fakt, że o. Generał był
mężem wielkiego ducha i zdolności, sprawnie dołączył do powyższych wiele innych
powodów i racji, płonąc wielkim pragnieniem szybkiego wykonania tego dzieła.
Fundacja pierwszego eremu w Bolarque
Wkrótce potem wysłał o.
Mariano [od św. Benedykta][12] i o. br. Grzegorza
Nazjańskiego w pewne miejsce, oddalone o jakieś dziesięć kilometrów[13]
od Pastrany, które znajdowało się nad brzegiem rzeki Tag. Teren ten bardzo
spodobał się owym ojcom. Niezwłocznie o. Generał wysłał o. br. Tomasza do
miejscowości Fuente el Enzina w celu dokonania zakupu terenu, który należał do
prywatnego właściciela. Jak tylko otrzymano pozwolenie od arcybiskupa Toledo,
którym był [kardynał] Quiroga[14], Generał wysłał o.
Tomasza, aby objął kanonicznie posiadłość, umieścił Najświętszy Sakrament i w
ten sposób zainicjował ową fundację. Ojciec Tomasz udał się na miejsce – jeśli
pamięć mnie nie myli - w dzień św. Jana [Chrzciciela] 1593 roku[15].
Wzniósł cztery bardzo niskie ściany, które pokrył kołkami z pni drzew, bo nie było czasu, aby przygotować
nic więcej. Przykrywszy oratorium kocami, ze względu na silne słońce, i
przyozdobiwszy je wieloma wonnymi roślinami, o. Tomasz odprawił pierwszą Mszę
świętą i umieścił Najświętszy Sakrament. Miejscu nadano patronat Najświętszej Maryi
Panny z Góry Karmel, czego świadkami byli towarzyszący o. br. Tomaszowi o.
Alonso od Jezusa [i Maryi], późniejszy Generał, pewien brat nie-kapłan i pewien
donat. O. br. Tomasz pozostał tam przez pewien okres, aż nadszedł czas, kiedy
rozpoczynała się Kapituła prowincjalna w La Roda, a o. br. Tomasz od Jezusa,
jak wicerektor [Kolegium w] Alcalá, musiał powrócić do swego klasztoru, aby
wziąć udział w wyborze socjusza, który miał udać się na Kapitułę. Tak też
uczynił. Właśnie jego wybrano socjuszem na kapitułę. Z tego też powodu o.
Generał napisał do niego pismo, aby o. br. Alonso od Jezusa i Maryi zastąpił o.
Tomasza [w Bolarque]. I tak też się stało.
W tych
to skromnych początkach i przy użyciu tak nieadekwatnych narzędzi została
zapoczątkowane tak wielkie dzieło, które miało przynieść tak wielką chwałę
naszemu Bogu i tyle dobra [f.4] Zakonowi. Nie upłynęły nawet dwa lata, kiedy
ustanowiono regularne ćwiczenia pustelnicze w owym eremie, gdzie także o. br.
Tomasz spędził cztery miesiące w jednej z pustelni.
Erem w Las Batuecas
Po
upływie pewnego czasu wspomniany ojciec [Tomasz] został wybrany prowincjałem
Starej Kastylii. Wtedy to podjął decyzję o założeniu innego eremu na zboczach
pasma górskiego, znanego jako Peña de Francia, w miejscu, które potocznie
nazywane jest Batuecas.
Po
zakończonej posłudze prowincjalskiej o. br. Tomasz został wybrany definitorem
generalnym, a o. Generał[16] mianował go swym
wikariuszem[17]
domu eremickiego. Po upływie zaś trzech i pół roku mianowano go przeorem tego
właśnie klasztoru.
Ojciec
[Tomasz] był bardzo zadowolony i bardzo spokojny w owym życiu [pustelniczym],
które prowadził już od około siedmiu lat. Jednak Pan, chcąc by ojciec ten
służył Mu w inny sposób, postanowił go stąd wyprowadzić i przywieźć do
Kongregacji Włoskiej [św. Eliasza] przy użyciu środków, o których teraz
opowiem.
Napisał
do niego o. br. Franciszek od Najświętszego Sakramentu[18]
– mąż odznaczający się szczególną świętością – mówiąc mu, że przebywanie w tej
samotności jest miłością własną i dbaniem jedynie o własną pociechę, podczas,
gdy tyle dusz w świecie ginie, bo nie ma nikogo, kto by im przyszedł z pomocą.
Pisał również, że gdyby jednak zachciał on zająć się tą sprawą [misji], to
teraz nadarza się ku temu dobra okazja, gdyż owa Kongregacja [Włoska] nosiła
się z zamiarem wysłania zakonników do Francji, w celach dokonania tam fundacji.
A byłoby dobrze, gdyby to właśnie on [o. Tomasz] był jednym z nich.
Odpowiedział mu wtedy ojciec Tomasz, że przebywał w pustelni, ponieważ tak odczytywał
wolę Bożą, ale udałby się w każdy zakątek świata, gdyby nakazało mu to
posłuszeństwo. Nie minęło kilka dni, gdy o. br. Piotr [od Matki Bożej][19],
widząc ten list, który napisał o. br. Tomasz, zaczął organizować misję do
Imperatora Etiopii, zwanego potocznie kapłanem Janem. Napisał do niego [o.
Tomasza] czy nie byłby chętny wziąć udział w tej wyprawie. Ojcu Tomaszowi, po
tym jak otrzymał ów list, propozycja ta wydała się nieadekwatna w stosunku do
jego słabych sił i słabego zdrowia, dlatego przez cały ów dzień nosił się z
przekonaniem, że nie powinien zgodzić się na tę misję.
Wielka zmiana
Następnego
dnia zaczynając Mszę Świętą (która była ku czci św. Józefa, do którego żywił on
nabożeństwo) i mówiąc „W imię Ojca i …” z wielką jasnością został
utwierdzony w pewności, że w czasie owej Mszy Bóg miał dać mu zrozumieć to, co
powinien uczynić. I tak się też stało, ale nie jakoby ojciec ten otrzymał
jakieś widzenie, czy objawienie, ale tak, że odczuł zmianę tak wielką, że będąc
przedtem bardzo przeciwny [tej sprawie], po zakończonej mszy, został wielce
odmieniony, a jego wola skłaniała się, by przyjąć tę misję. Co więcej, nie
posiadał ku temu żadnego nowego powodu, jak tylko ten, że był już
przeświadczony, że taka była wola Boża. Natychmiast napisał do o. br. Piotra,
że choć skłaniał się osobiście bardziej ku Francji, ponieważ takie było jego
pierwsze powołanie, to jest gotów udać się do Etiopii, jeśli Jego Świątobliwość
by mu to poleciła.
O.
br. Piotr otrzymawszy ten list, natychmiast omówił tę misję z Jego
Świątobliwością [Papieżem]. Papież sporządził dwa lub trzy listy[20]
do nuncjusza w Hiszpanii (którym na ów czas był biskup Melino[21],
niedawno uczyniony kardynałem), aby przywiózł ze sobą do Rzymu owego Ojca.
Kardynał nie odważył się tego uczynić, ponieważ został ostrzeżony, aby nie
zabierał go ze sobą ze strony Zakonu, który użył na niego nacisku, za
pośrednictwem Przewodniczącego Kastylii, Hrabiego Miarandy[22],
i innych wpływowych osób. Kardynał dał więc słowo, że tego nie uczyni. Na
tamten moment o. Tomasz zakończył już posługę przeora w eremie [w Las Batuecas]
i został mianowany [powtórnie] przeorem w Saragossie. Zakon, aby przeszkodzić
mu w udaniu się do Rzymu, wysłał do Saragossy o. br. Józefa od Jezusa i Maryi[23],
który obecnie jest generałem, oraz o. br. Piotra do Świętych, który był wtedy
jednym z definitorów, aby w każdy możliwy sposób, nawet w kajdanach,
doprowadzili go do Madrytu. Zanim ci ostatni dotarli na miejsce, nadeszło
niespodziewanie brewe Jego Świątobliwości, w którym Papież, na mocy
posłuszeństwa, nakazywał o. Tomaszowi natychmiastowe wyruszenie w podróż do
Rzymu[24].
Ojciec bez zwłoki podjął podróż, nie mogąc się nadziwić, że owo brewe nadeszło
w tak właściwym momencie, gdyby bowiem stało się to choć z jednodniowym
opóźnieniem, owa podróż zostałaby zapewne udaremniona przez tych, którzy w tym
celu z wielkim pośpiechem zostali wysłani z
Madrytu.
Przybył
do Rzymu pod koniec listopada 1606 roku[25].
Nie do wiary okazało się wzburzenie, jakie ów wyjazd spowodował w Hiszpanii
oraz prześladowania i krytyka, które wywołał on przeciw owemu Ojcu. Przełożeni
[Kongregacji Hiszpańskiej] uciekli się do Króla, który napisał trzy lub cztery
listy do Papieża[26],
prosząc go, aby rozkazał owemu ojcu powrócić do Hiszpanii, był on bowiem zakonnikiem
niespokojnym, podając inne podobne powody. Rozsiano w całym Zakonie plotki, że
wyjechał on bez pozwolenia [przełożonych]. Zważywszy jednak, że Bóg pragnął
[przeznaczyć] go dla innych celów, na niewiele zdały się te zabiegi, ponieważ
Papież nie zmienił nawet o włos swego stanowiska, pomimo tych królewskich
listów. Odpowiedział przy tym ambasadorowi Hiszpanii: Czyż jest możliwe, aby ręka Papieża była za
krótka, by mógł on wezwać [tego] zakonnika z Hiszpanii? A powiedział to z wielkim wzburzeniem. Tak też,
kiedy o. Tomasz przybył, aby ucałować stopy Papieża, ten powiedział mu: Przybył ojciec do Rzymu za naszym
nakazem, aby oddać się służbie sprawom Boga i Jego Kościoła; niech się ojciec
nie trapi, bo ja biorę ojca pod naszą obronę.
Kongregacja św. Pawła od Rozkrzewiania Wiary
W międzyczasie okazało się, że
misja w Etiopii spotykała się z wielkimi przeszkodami w jej podjęciu, bowiem
najazd Turków i mahometan uniemożliwiał wstęp do tego królestwa. Dlatego też
została zaniechana. Od tego momentu o. br. Tomasz podjął rozmowy z o. [f. 6]
br. Piotrem, mające na celu utworzenie kongregacji, której charyzmatem było by
jedynie nawrócenie dusz, w taki sposób, aby nie zajmowała się niczym innym.
Wspólnie przedstawili to Papieżowi, któremu instytut ten bardzo się spodobał.
Zostało sporządzone brewe w stosownej formie, które zostało zatytułowane Congregatio
S. Pauli. Brewe to brzmi w następującej formie:
Brewe Pawła V powołujące do życia Congregatio S. Pauli
PAULUS PAPA V.
Ad perpetuam rei memoriam[27]
PAULUS PAPA V.
Ad perpetuam rei memoriam
1. Onus pastoralis officii, supremae majestatis providentia Nobis, meritis licet imparibus, commissi, debitores Nos constituit, non solum populorum Christifidelium, sed et universarum gentium salutem sedulo procurandi, quippe qui, ut Apostolus Nos admonet, non solum sapientibus, sed etiam insipientibus debitores simus. Quo circa ad universi orbis provincias, urbes, et loca, et ad universas creaturas, quibus praedicari Evangelium Dominus Apostolos suos mandavit, mentis nostrae oculos dirigentes, et de conversione animamm, et ad Christi ovile reductionem meditantes, valde opportunum fore existimavimus, ex Ordine beatae Mariae Virginis de Monte Carmelo novae Reformationis tam Hispaniarum quam Italiae, in qua, benedicente Domino, viri vitae sanctitate et sacrarum litterarum doctrina et Christianae fidei propagandae zelo praestantes conspiciuntur, aliquot probitate morum, exemplo vitae, atque scientia magis conspicuos eligere, et ex illis unam Congregationem, quae in dies similium Religiosorum copia, ne operariorum messis tam grandis opera umquam deficiat, augeri poterit, constituere.2. Igitur ad Omnipotentis Dei gloriam, sanctae fidei catholicae exaltationem, et universi orbis, animarumque, quae extra Ecclesiae Dei gremium per aeternae damnationis viam incedant, salutem, motu proprio, ac ex certa scientia, ac matura deliberatione Nostris, deque Apostolicae potestatis plenitudine, ex infrascriptis ad hoc munus electis, tam ex Congregatione Hispaniarum quam Italiae, religiosis viris, qui spiritu Dei afflati huic sanctissimo operi se obtulerunt, nempe ex Congregatione Hispanica dilectis filiis Thoma a Jesu, Didaco ab Incarnatione; ex Congregatione vero Italica Philippo a S. Jacobo, Redempto a Cruce, Bartholomaeo Maria a S. Francisco, Adriano a S. Maria, Leandro ab Incarnatione, Hyacinto a S. Angelo, Joanne Damasceno ab Annunciatione, Hilario a S. Augustino, Fulgentio a Conceptione, Cassiano a S. Anselmo, Simone a Monte Carmelo Donato, et Taddeo a S. Elia, etiam Donato: Quos omnes, et singulos idcirco ad hunc effectum penitus, et omnino in perpetuum, auctoritate Apostolica, tenore praesentium, separamus, sejungimus, et dismembramus praedictis Congregationibus, tam Hispanica, quam Italica, et ab obedientia Praelatorum pracdictarum Congregationum eximimus, et animarum conversioni procurandae perpetuo emancipatam Congregationem unam sub invocatione S. Pauli Apostoli ab uno Commissario Generali cum Definitorium interventu juxta regularia instituta insrascripta regendam et gubernandam, auctoritate et tenore praedictis perpetuo erigimus et instituimus; cujus Religiosorum vocationis praecipuus finis sit, ut orthodoxae fidei propagationi, Ecclesiae sanctae per universum orbem dilatationi, et animarum infidelium et aliorum a dicta fide errantium ad ejusdem fidei veritatem reductioni et conversioni sedulo incumbant.3. Ut autem praedicti Rellgiosi ad haec sufficienter et pro dignitate praestanda difficultalesque superandas et pericula, quibus in hujusmodi ministeriis se exponent, subeunda aptiores inveniantur, ante omnia volumus et ordinamus, ut ipsius Congregationis [Religiosi] divinarum rerum contemplationi et profectibus animarum vacent, ita ut ex coelestium contemplatione animaruin salutis zelus, quasi ex ardentissimae charitatis fonte, derivetur, omnesque deinceps professionis suae tempore, praeter tria quae aliis Religiosis sunt communia vota, quartum votum emittant, videlicet per totius vitae spatium et animarum saluti sese operam daturos, et a Sede Apostolica seu a Comimissario Generali missos ad quamlibet totius orbis regionem pro animarum salute procuranda, etiam cum periculo vitae, ituros.4. Praeterea, quia Evangelii ministros, inter alias, humllitutis praecipue virtuttm habere oportet, professionis ejusdem tempore quintum etiam votum non ambiendi Dignitates et Praelationes, neque directe neque indirecte, per se neque per alium, intra Ordinem neque extra Ordinem, pariter emittant.5. Et, ut ejusdem Congregationis prospero regimini consulatur, praedictae Congregationis Comraissarium Generalem eumdem Thomam a Jesu ejusdem Ordinis beatae Mariae de Monte Carmelo novae Reformationis Discalceatorum Congregationis Hispaniarum expresse professum (de cujus pietate, prudentia, doctrina, et religionis zelo plurimum in Domino confidimus) motu pari constituimus et deputamus, illique, ac successoribus suis futuris pro tempore Commissariis Generalibus, universam dictae Congregationis S. Pauli curam in spiritualibus et temporalibus plenurie committimus, ac Congregationem ipsam, ejusque provincias, domos, seminaria, quae pro tempore fuerint, et regulares personas quascumque regendi, gubernandi, visitandi, corrigendi et reformandi, et alia quaecumque ad regimen et administrationem eiusdem Congregationis Sancti Pauli pertinentia faciendi, prout omnes et singuli aliorum Ordinum Superiores Generales in suis Ordinibus de jure vel privilegiis et indultis Apostolicis possunt, plenariam et liberam tribuimus facultatem et potestatem.6. Ipsum autem Fratrem Thomam a Jesu, Comraissarium Generalem a nobis deputatum, hac prima vice Officium praedictum ad sexennium obtinere: finito vero sexennio, Commissarium Generalem hujusmodi de triennio in triennium a Capitulo generali eligi, et eum, qui uno triennio Commissarii officio functus fuerit, ad illud successive reeligi non posse, sed aliud triennium vacare, pariter volumus et ordinamus: teneaturque Commissarius Generalis praedictus, secundum regulam Alberti primtivam et constitutiones sui Ordinis (quas quidem constitutiones ad praescriptum novae Congregationis instituti ex voto quatuot Definitorum, cum primum fieri poterit, aptari volumus, ita ut aptatio sic facienda usque ad Capitulum Generale celebrandum duret), Congregationem eamdem gubernare.7. Interea vero, donec dictae constitutiones aptetitur, idem Thomas Commissarius praedictus omnia et singula, quae Praepositus Generalis et Definitores facere possunt, faciendi auctoritatem habeat. Si vero praedictus Commissarius, antequam eligantur Definitores, e vita decesserit, antiquior ex Fratribus praesideat, et quamprimum fieri poterit, convocatis professis Sacerdotibus omnibus, per secreta vota, et servatis aliis ad electionem canonicam per dictas constitutiones requisitis, novus Commissarius eligatur. Insuper praedictae Congregationi sic erectae, et eidem Thomae a Jesu Commissario ejusque successoribus, monasteria et seminaria, servata forma Concilii Tridentini, erigendi, novitios ah habitum recipiendi et ad professionem regularem suo tempore admittendi, novas constitotiones et ordinationes condendi (dummodo eorum Primitivae regulae et ipsius Congregationis institutiones et ordinationes condendi (dummodo eorum primitivae regulae et ipsius Congregationis instituto, sacris canonibus, Concilio Tridentino, et constitutionibus apostolicis non sint contrariae) facultatem concedimus.8. Ad haec, eamdem Congregationem S. Pauli, ejusque monasteria, domos, seminaria, praelatos, et religiosos universos et singulos nunc, et pro tempore existentes, illorumque bona mobilia et immobilia ab onmni Jurisdictione Ordinariorum locorum quorumcumque, nec non ab obedientia, superioritate, et potestate Praepositorum Generalium tam Congregationis Hispaniarum quam Italiae, praetr quam in infrascriptis, perpetuo eximimus, et liberamus, ac exemptos et liberos esse volumus et declaramus, ac sub Nostra et Sedis Apostolicae ac Beati Petri proleetione suscipimus, Nobisque et dictae Sedi immaediate subjicimus.9. Volumus autem, ut praedicta Congregatio ejusque Commissarius Generalis Priori Generali dictae Congregationis Italiae tamquam universali et superiori capiti, juxta tamen formam infranscriptam, subjaccant; qui Prior Generalis domos, monasteria ac seminaria dictae Congregationis S. Pauli eligendo, et juxta ejusdem Congregationis instituta, nec alias, visitare, corrigere et reformare, et delinquentes punire, idque de consensu dictorum Sociorum, et intra monasteria ipsius Congregationis dumtaxat (extraquae nullatenus Religiosi praedictae Congregationis, eorumque aliquis, ab eodem Praeposito Grnerali amoveri, vel alio modo transferri, neque eorum loco mutari aut poni, neque Priores, aut alii Officiales eorumdem seminariorum aut monasteriorum el locorum Congregationis S. Pauli pro tempore eis praesidentes, a suis officiis amoveri, neque alii eorum loco substitui [possint], nisi ob enormem excessum qui juste tolerari nequeat, et tunc in defectu praedicti Commissarii Generalis, et de consensu dictorum Sociorum, nec alias ullo modo), valaet. Prohibemus quoque, ne idem Praepositiis Generalis aliquas gratias particulares pracdictis Fratribus concedat.10. Commissarius autem praedictae Congregationis S. Pauli cum duobus Sociis in Capitulo eligendis Capilulo Generali totius Ordinis interesse, ibique vocem tam activam, quam passivam, et locum sibi congruentem tam ipse, quam Socii habere debeant.11. Prior autem Genernlis praedictus (quoad visitanda monasteria, domos et loca) statutis, et privilegiis ejusdem Congregationis S. Pauli in omnibus, et per omnia se conformet, nihilque contra illa renovare aut alterare praesumat; praedictaeque Congregationis, ut praefertur, monasteria., domos, loca et personas visitare valeat; et, antequam visitationem incipiat, hoc ipsum in Capitulo Gencrali dictae Congregationis intimare et denunciarc teneatur, ad effectum, ut ibi praedicti Socii visitationis (uti superius dispositum est) deputentur; ac denique inhibemus, ne in aliqua re ad praedictam Congregationem S. Pauli spectante praedictus Generalis, seu alti Praelati se nullo modo immisceant, exceptis iis, quae hic exprimuntur.12. Omnia praeterea privilegia speciali quoque nota digna, immunitates, exemptiones, libertates, facultates, concessiones, gratias tam spirituales quam temporales, et indulta, etiam per modum extensionis, vel communicationis cum particula exclusiva, aut alias concessa (quorum omnium et singulorum tenores praesentibus pro expressis haberi volumus) et concedenda universo Carmelitarum et novae Reformationis Ordini et quibusvis aliis Fratrum el Sororum Mcndicantium et non Mendicantium Ordinibus, corumque congregationibus, conventibus, capitulis, et utriusque sexus personis, tam praelatis quam subditis, ac illorum monasteriis, domibus, ecclesiis, hospitalibus, et quibusvis piis locis, praedictae Congregationi Sancti Pauli, utpote uni ex Mendicantibus, ejusque Commisaario Generali, aliisque Superioribus, et personis, monasteriis, domibus, ecclesiis et seminaris quibuscumque (ita ut hi omnes et singuli non solum ad supradictorum instar, sed pariformiter, et aeque principaliter, ac perinde ac si illis nominatim et in specie concessa fuissent, hujusmodi privilegiis, immunitatibus, exemptionibus, libertatibus, facultatibus, concessionibus, gratiis et indultis, illis praesertim, quae personis quibuscumque in animarum conversione laborantibus hactenus concessa sunt aut in posterum conccdentur, praevia tamen quoad inferiores Fratres, dicti Commissarii licentia dummodo tamen Concilio Tridentino et constitutionibus apostolicis non sint contraria, nisi tamen quoad eos qui in Missionibus erunt, post praedictum Coiicilium alicui fuerint concessa, et non sint revocata, uti, frui, potiri, et gaudere libere et licite possint et valeant ac debeant) praedicta auctoritate perpetuo pariter concedimus, communicamus et extendimus.13. Praecipientes sub excommunicationis poena, ne quisque quavis auctoritate praedictac Congregationis Religiosos super praemissis quomodolibet molestare, perturbare, inquietare aut impedire quovis quaesito colore audeat, vel praesumat.14. El sub eadem poena inhibentes Religiosis Congregationis Hispaniarum et Italiae praedicti Ordinis Carmelitaruin Discalceatorum, ne ad hanc Congregntionem S. Pauli, et vicissim hujus etiam Congregationis Religiosi, ne ad aliquam praedictarum Congregationum, neque aliam quamcumque absque Nostra et pro tempore existentis Romani Pontificis vel suorum Generalium speciali licentia, transire audeant vel praesumant, qunm excommunicationis poenam tam transeuntes quam illos admittentes incursuros declaramus.15. Decernentes praesentes litteras et in eis contenta quaecumque perpetuo valida, firma et efficacia fore, ac suos plenarios el integros effectus sortiri et obtinere, nec a quoquam quavis auctoritate fungente impugnari, neque de subreptionis, vel obreptionis, aut nullitatis vitio, seu intentionis nostrae, vel alio quocumque defectu notari nullatenus posse; sicque per quoscumque judices ordinarios et delegatos, etiam causarum Palatii Apostolici auditores (sublata eis, et eorum cuilibet quavis judicandi et interpretandi facultate et auctoritate) judicari et definiri debere, ac irritum et inane quicquid secus super his a quoquam, quavis auctoritate, scienter vel ignoranter, contigerit allentari.16. Hortamur autem in Domino Venerabiles Fratres Patriarchas, Archiepiscopos, Episcopos, et alios locorum Ordinarios, ac dilectos filios nostros, et Apostolicae Sedis de latere Legatos, Vice Legatos, Nuncios, et alios Ministros, illisque in virtute sanctae obedientiae mandamus, ut Congregationem S. Pauli praedictum ejusque Religiosos pro Nostra et Sedis Apostolicae reverentia propensius commendatos habentes, illos benigni favoris praesidio, ubi opus fuerit, fulciant, necnon praesentes litteras, et in eis contenta quaecumque, ubi et quando opus fuerit, et quoties pro parte Commissarii Generalis aut aliorum dictae Congregationis fuerint requisiti, solemniter publicantes, illisque in praemissis efficacis defensionis praesidio assistentes, faciant auctoritate Nostra Congregationem ipsum ejusque Religiosos eorumdem praemissorum effectu pacifice frui et gaudere, non permittentes eos desuper a quoquam quavis auctoritate quomodolibet indebite molestari; contradictores quoscumque per censuras, et poenas ecclesiasticas, aliaque opportuna juris et facti remedia, appellatione postposita compescendo, invocato etiam ad hoc, si opus fuerit, auxilio brachii saecularis.17. Non obstantibus piae memoriae Bonifacii Papae VIII pracdecessoris Nostri de una, et Concilii generalis de duabus dictis, duramodo ultra tres dictas quis non trahatur, et quibusvis aliis constitutionibus et ordinationibus Apostolicis, ac dicti Ordinis Carmelitarum, etiam juramento, confirmatione Apostolica, vel quavis firmitate alia roboratis, statutis et consuetudinibus, privilegiis quoque, indultis, et litteris Apostolicis, quibusvis Ordinibus, Congregationibus, Superioribus et personis sub quibuscuraque etiam derogatoriarum derogatoriis, aliisque efficacioribus et insolitis clausulis, ac irritantibus et aliis decretis in contrarium quomodolibet concessis, confirmatis et approbatis. Quibus omnibus et singulis, eorum tenores praesentibus pro expressis habentes, hac vice dumtaxat specialiter et expresse derogamus, caetcrisque contrariis quibuscuraque.18. Volumus autem, ut praesentium transumptis, etiam impressis, manu alicujus Notarii publici subscriptis, et sigillo dictae Congregationis, vel alicujus personae in dignitate ecclcsiastica constitutae munitis, eadem prorsus fides habeatur, quae praesentibus originalibus haberetur, si forent exhibitae vel ostensae.Datum Romae apud Sanctum Marcum, sub Annulo Piscatoris die XXII Julii MDCVIII, Pontificatus Nostri Anno IV.
Owo
brewe nie ukazało się publicznie w tamtym momencie, ponieważ Papież pragnął,
aby Kongregacja ta została zainicjowana w Hiszpanii, choć o. br. Piotr i o. br.
Tomasz byli przekonani, że nic z tego nie miało dojść do skutku, za sprawą
wielkiego sprzeciwu ze strony Króla i Zakonu. W tym okresie pertraktacji zmarł
nagle o. br. Piotr, którego śmierć opłakiwał z wielki smutkiem cały Rzym[28].
Jego cnoty opisał Baroniusz w dwunastym tomie swoich Annałów[29].
O. br. Tomasz pozostał sam, pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia, jednak niepozbawiony
odwagi i wielkiej ufności w naszym Panu. Co więcej jego serce rosło, gdyż
wydawało mu się, że właśnie w tym momencie znajdował się bliżej Boga, bardziej
zdany na Jego opiekę i opatrzność. Kilka dni trwał w takim stanie, nie
podejmując żadnych działań.
Trudno
można by opisać – a nawet nie jest to konieczne – wszystkie rzeczy, które od
czasu, kiedy o. br. Tomasz przybył do Rzymu, podjęto i napisano przeciw niemu w
Hiszpanii, jak gdyby był największym wichrzycielem w historii Zakonu. Wszystko
to razem wzięte niemniej jednak nie było w stanie pozbawić go szacunku, jakim
darzyli go ojcowie w Italii, którzy oświadczali: O. br. Tomaszu wiemy tylko
to, co o nim samym i o jego usposobieniu nam przedstawiliście. Od czasu, kiedy
przebywa tutaj, nie jest nam znane, aby uczynił nic poza tym, że przybył do
Rzym na rozkaz Papieża. Tymi słowami zatykali im [przełożonym z Hiszpanii]
usta. Oni [przełożonym z Italii] sami jednak mieli wkrótce pożałować wielce
pośpiechu w zbytnim wychwalaniu owego ojca, nie mając ku temu żadnych
sprawdzonych podstaw.
Podczas
gdy wszystko to się rozgrywało, nasz Pan, który wyprowadził o. Tomasza z
Hiszpanii, pocieszał go wewnętrznie. W sposób iście cudowny uprzedził go On o
wszystkim, ponieważ dużo wcześniej, a mianowicie, gdy był jeszcze w eremie [w
Las Batuecas] i podjął już decyzję o opuszczeniu Hiszpanii, każdej nocy
otrzymywał sny, w których widywał swoją matkę, wielce zagniewaną w stosunku do
owego ojca. Jej oblicze i gesty przyprawiały go o trwogę, podobnie zresztą jak
oblicze i niezadowolenie, które, podobnie jak matka, okazywali mu niektórzy z
jego [rodzonych] braci. Stałość i ciągłość tych snów, które trwały wiele nocy,
wprawiały o. Tomasza w wielkie zdumienie A chociaż na początku nie przypisywał
im żadnego znaczenia, jako że nigdy wcześniej nie miewał snów prorockich, – do
których odnosi się to, co powiedziane jest w 15 i 16 wersecie trzydziestego
trzeciego rozdziału Księgi Hioba: in somnis erudit corda virorum...[30]
[f. 7] – niemniej jednak po kilku dniach zaczął rozmyślać i dziwić się,
dlaczego jego własna matka, która tak bardzo go kochała, ukazywała się mu tak
zagniewana i przeciwna. Pomyślał zatem,
że być może jego matka odczuwała jakąś potrzebę duchową. Zaczął więc w
szczególny sposób polecać ją Bogu w czasie Mszy świętej i wtedy też zrozumiał
przesłanie owego snu. Otóż postać jego matki i braci przedstawiała Zakon, który
począwszy od tamtego momentu miał się mu przeciwstawiać. Sen ten trwał przez okres
niemal jednego roku i powtarzał się prawie każdej nocy. O. Tomasz opowiedział
ów sen i jego zrozumienie swemu spowiednikowi (którym był wtedy o. br. Jan od
Ducha Świętego[31],
jego ówczesny wikariusz w eremie, a obecnie przeor [klasztoru] w Kordobie).
Kiedy później o. br. Jan był świadkiem przeciwności, jakich o. Tomasz doświadczał
ze strony Zakonu, napisał do niego do Rzymu, przypominając mu o tamtym śnie, w
którym pojawiała się jego matka, wskazując na fakt, że właśnie się spełniał.
Ale to nie tylko w tamtym czasie, lecz również wiele lat później, zawsze wtedy,
kiedy o. Tomasz miał doświadczyć prześladowań, kilka dni wcześniej pojawiała
się mu w śnie jego Matka i bracia, w takiej samej formie. Kiedy zaś w natarciu
przeciw niemu łączyły się obydwie Kongregacje, (Kongregacja Hiszpańska i
Kongregacja Włoska), widywał we śnie obok swej matki jedną ze swych ciotek, z
takim samym wyrazem oblicza i zagniewaniem, które przeciw niemu kierowała jego
matka. Ostatecznie, zawsze kiedy na nowo pojawiała się względem niego opozycja
ze strony Zakonu, o. Tomasz był już o tym uprzedzony ową wizją, której ciągłość
napawała go wielkim bólem i strapieniem.
Kiedy o. Tomasz zdążył przybyć do Genui, podczas swojej podróży z Hiszpanii,
ujrzał we śnie o. Józefa od Jezusa i Maryi, obecnie generała, który udawał się
w podróż do Italii, z misją przeciw o. Tomaszowi. Obudziwszy się podzielił się
tym snem ze swym towarzyszem, o. br. Diego od Wcielenia[32].
Po upływie mniej więcej roku, ów o. Józef przybył [do Rzymu], opatrzony wieloma
listami i dekretami, aby zmusić o. br. Tomasza do powrotu do Hiszpanii. I podobnie
jak o. br. Tomasz widział go w owych snach, tak też ujrzał go przekraczającego
drzwi klasztoru w Rzymie, kiedy on sam
przechadzał się po wirydarzu.
Zanim
przejdę do innej rzeczy, powiem jeszcze to, co przydarzyło się odnośnie podróży
tego dobrego ojca [Tomasz] Matce Annie od św. Bartłomieja[33],
która w tamtym czasie była przeoryszą
[klasztoru] w Tours w Szampanii, oraz o tym, w jaki sposób dowiedziała
się ona o przybyciu do Rzymu o. Józefa z misją przeciw o. br. Tomaszowi,
którego ona bardzo miłowała w Panu. Udała się na modlitwę i powiedziała Mu: „Panie,
Ty dobrze wiesz, że mój ojciec [Tomasz] udał się do Rzymu w sprawach związanych
z Twoją chwałą i czcią. Zadbaj teraz Ty, Panie, o jego chwałę i cześć”.
Zaniosła tę modlitwę z tak wielką skuteczności, że nasz Pan udzielił jej
mocnego zapewnienia, tak że nie była zdolna odczuwać już więcej smutki. Tak
też, zanim o. br. Józef zdążył przybyć do Rzymu, wspomniana Matka napisała do
o. br. Tomasza odnośnie tego wszystkiego, prosząc go, aby zbytnio się tym nie przejmowała,
ponieważ [f. 8] nasz Pan we wszystkim go wspomoże[34].
I wszystko odbyło się zgodnie, z tym, co ona napisała, ponieważ przybycie owego
ojca [Józefa] tylko uwierzytelniło o. Tomasza przed jego Kongregacją [Włoską],
gdyż wszystko, o co go oskarżył sprowadzało się jedynie do zarzutu, że w
napisanej przez niego książce o życiu Naszej Świętej Matki zawarł wiele
niedorzeczności i bzdur odnośnie troski o dusze[35] oraz przytoczenia
cudu, uznanego za fałszywy. O wszystkim tym poinformował on o. br. Ferdynanda
od św. Maryi, ówczesnego Wikariusza Generalnego. Ten zaś przeczytał z uwagą ową
książkę, a zbadawszy fragmenty, których dotyczyły obiekcje o. br. Józefa,
przywołał o. br. Tomasza i powiedział do niego: Ojcze, aż dotąd nie udawało
mi się pojąć dogłębnie rozjątrzenia owych ojców [przełożonych hiszpańskich] i
Twojej, Ojcze, niewinności, przy całym bowiem oburzeniu i niechęci jakie do
Ciebie, Ojcze, żywią, nie udało im się wytoczyć innego oskarżenia, jak tylko
to. A wydaje mi się rzeczą pewną, że Duch Święty obdarzył Ojca szczególnym
światłem, aby w taki sposób zredagować owe fragmenty, aby nie mogli Ojca
oczernić. Podobnie też powiedział o. br. Józefowi, wyznając, że teraz jasno
poznał już powód antypatii, jaką przeciw o. Tomaszowi żywili [przełożeni z Hiszpanii]. Powiedział mu też wiele innych
rzeczy, które przemilczę, co jednak wielce umartwiło o. br. Józefa. Ten ostatni
nalegał jednak wielokrotnie, aby odesłał mnie[36] do Hiszpanii, bo
jego zdaniem było to najlepsze rozwiązanie dla obydwu Kongregacji. O br. Ferdynand
od św. Maryi odpowiedział mu jednak: „Jeśli o. br. Tomasz tego pragnie, może
z całą swobodą wrócić. Jeśli jednak o to nie poprosi, nie uczynił niczego, co
sprawiłoby, bym miał go odesłać z tej Kongregacji, a to szczególnie dlatego, że
Jego Świątobliwość [Papież] dwukrotnie nałożyła na mnie obowiązek, abym otoczył
troską osobę o. br. Tomasza”. Tymi słowami pożegnał się z o. br. Józefem,
który zrezygnował ze swoich pretensji sprowadzenia o. br. Tomasz do
Hiszpanii.
Zanim
o. br. Józef przybył do Rzymu, Nasz Pan, zgodnie ze swoim zwyczajem, zaczął we
snach uprzedzać o. br. Tomasza o tym, co miało się wydarzyć, w taki oto sposób:
Jednego razu wydawało mu się, że stał nad brzegiem morza. Potężne fale wznosiły
się w oddali, tak jakby chciały go porwać. Kiedy jednak docierały do miejsca, w
którym się znajdował, rozchodziły się, nie czyniąc mu żadnej szkody. Innym
razem wydawało mu się, że szedł jakąś
drogą, na której wyrastały przed nim niebosiężne góry, które wydawały się
niemożliwe do pokonania. On jednak w tym samym momencie zauważał u swego boku
pewną osobę odzianą w komżę, której twarzy jednak nie zdołał zauważyć. Owa
osoba chwytała go za rękę i wystarczało to, aby wszystkie te góry się
rozstąpiły. Później zrozumiał, że ową osobą był Papież. Poza wieloma innymi, miała miejsce te
szczególna wizja: Pewnego razu ojciec i jego towarzysz znajdowali się na brzegu
rzeki. Oboje chcieli udać się na drugi brzeg, ale nie znajdowali żadnego
przejścia. [f. 9] W jednym momencie o. Tomasz znalazł się bez żadnego trudu na
drugiej stronie, podobnie jak jego towarzysz, z tą tylko różnicą, że ten drugi
przeszedł przez wodę, znacznie się przy tym zmoczywszy. Rankiem, po
przebudzeniu, o. Tomasz trwał w zadziwieniu nad tą wizją. Otworzywszy pewną
księgę, jego oczy padły na fragment, który zawierał słowa Pisma: „Przejdziesz
przez wody, a nie zmoczysz się”[37]. Szybko zrozumiał,
że wszystkie te przeciwności nie zdołają wyrządzić mu żadnej szkody i że miał
przejść przez ogień i wodę[38]. Dwie noce z
rzędu, jak mu się wydaje, widział nad swoją głową gołębicę, przez co zrozumiał,
że Duch Święty miał go wesprzeć oraz że nigdy miało mu nie zabraknąć Jego
łaski.
Powracając
jednak do wątku opowiadanej historii należy stwierdzić, że wydawało się, że
wraz ze śmiercią o. br. Piotra wszystko to, co zostało uczynione w sprawie owej
Kongregacji [św. Pawła] również zostało porażone śmiercią. O. br. Tomasz
przebywał zaś w klasztorze [La Scala], pełen ufności i spokoju, oczekując tego,
co Nasz Pan i Papież zadecydują z nim zrobić. Pewnego dnia, gdy w ogóle się już
tym nie zajmował, Papież wysłał posłańca z wezwaniem dla o. Tomasza. Papież
powiedział mu, że po tych wszystkich rzeczach, które się wydarzyły, on sam był
tak bardzo zadowolony z osoby o. Tomasza, że chciał powierzyć mu wykonanie tego
przedsięwzięcia[39],
a jego wolą było, aby owa Kongregacja została ufundowana w Rzymie, on zaś sam
chciał zostać jej protektorem. [Papież] wydał niezwłocznie polecenia, aby
poszukać domu [pod fundację]. Znalazłszy odpowiednie miejsce, o. Tomasz wynajął
dom w pobliżu [pałacu] Kardynała Farnezjusza[40], wraz ze swoim
towarzyszem umieścił tam Najświętszy Sakrament i w ten sposób dał początek
Kongregacji [św. Pawła] [41].
Gdy
tylko wieść o tym dotarła do Hiszpanii, po tym jak dowiedziała się o tym Kongregacja
Włoska, wspólnie z wielką siłą sprzeciwili się tej inicjatywie, z
postanowieniem jej zniszczenia. Nie da się opowiedzieć przeciwności, które się
pojawiły. Koniec końców, o. Tomasz był sam jeden w obliczu dwóch bardzo
wpływowych i możnych Kongregacji, wspieranych przez ambasadora Hiszpanii i kardynałów.
Jeśli Bóg nie sprawiłby, że Papież udzielił mu prawdziwie swego poparcia, można
było obawiać się wielkiego cierpienia, tyle był oskarżeń, które przeciw niemu
rozsiewano. Papież, który z swej natury nie jest przyjacielem sporów, wezwał
pewnego dnia Wikariusza Generalnego, którym był wtedy o. br. Ferdynand od św.
Maryi, oraz o. br. Tomasza, oznajmiając im: “Ja, w celu zapewnienia pokoju,
pragnę, aby ta Kongregacja św. Pawła połączyła się z Kongregacją ojców
włoskich. A ponieważ o. br. Tomasz ma charyzmat wspomagania dusz, chcę, aby
został wcielony do tej Kongregacji i był niejako prowincjałem tych seminariów”.
Po czym zapytał o. Wikariusza Generalnego, i o. br. Tomasza, czy przystają na tę
propozycję. Obaj wyrazili swoją zgodę. Zaraz po tym i o. br. Tomasz spożył
Najświętszy Sakrament w miejscu swojej fundacji i wraz ze swoim towarzyszem[42]
udał się do klasztoru La Scala [f. 10]. Niezbyt dobrze został tam przyjęty przez
niektórych braci, który wcześniej uważali go za nieprzyjaciela tej Kongregacji.
A chociaż Papież powiedział, żeby był niejako prowincjałem, on przyjął postawę
podwładnego i zajął miejsce należne według wieku i profesji[43].
Jego towarzysz zdecydował wkrótce o powrocie do Hiszpanii i błagał go na
kolanach, wylewając przy tym potoki łez, aby udali się tam wspólnie,
przekonując go, że w Hiszpanii ojciec Tomasz był znany oraz że właśnie tam
wszyscy uważali go za ojca ze względu na
wiele prac i trudów, które podjął, zaś
we Włoszech pozostawał nieznany, dodając przy tym wiele podobnych racji. O. Tomasz
odpowiedział mu: „Mój drogi Ojcze, niech Wasza Miłość wraca z Naszym Panem.
Ponieważ to Bóg przywiódł mnie do Italii, On sam zda sprawę o mnie, ja zaś
trwam w wielkim zadowoleniu pod skrzydłami Jego Opatrzności”. Tym sposobem
[o. Tomasz] pozostał w Rzymie, gdzie złożył profesję w owej Kongregacji[44].
Na nowo zaczął smakować owoców posłuszeństwa i poddania, których praktykę
zapomniał już sporo czasu temu[45]. W takim klimacie
upłynęło ponad półtora roku, które nie pozbawione było wielkich cierpień i
niewygód cielesnych, których jednak nie ma konieczności opowiadać ani, jak
sądzę, nie byłoby to wskazane[46]. Wystarczy tylko
powiedzieć, że wszystkie trudy i cierpienia, jakie poniósł przez wszystkie lata
od kiedy został zakonnikiem razem wzięte, a do tego momentu są to trzydzieści
dwa lata, nie mogą się równać z najmniejszą cząstką tego, czego wtedy
doświadczał. Przeżywał to jednak w radości i zaufaniu Panu, od którego
oczekiwał, że otworzy mu jakąś drogę do pomagania duszom, bo to pragnienie
bardzo go trawiło[47]. W tym też czasie,
aby nie zgnuśnieć w swym powołaniu, napisał pewną książkę zatytułowaną Bodziec
misyjny[48],
jak również inną o Staraniu,
jakie powinno się mieć w nawracaniu wszystkich ludów[49].
Z upływem czasu nastroje
i umysły niektórych członków Kongregacji [Włoskiej] zaczęły się uspokajać,
szczególnie w przypadku Przełożonych. Ci, którzy wcześniej pałali do niego
żarliwą nieprzyjaźnią, zmienili żarliwość swej nieprzyjaźni w równie żarliwą
miłość; ci zaś, którzy podjęli starania, aby wyrzucić go z Rzymu – ponieważ nie
byli przekonani o jego intencjach – teraz nie zaznawali snu na myśl, że miał
opuścić Wieczne Miasto, jak zaraz o tym opowiem,
Misja flandryjska
Mniszki
naszego Zakonu udały się [na fundację] do Francji[50],
choć nie odbyło się to bez pewnego sprzeciwu ze strony Zakonu. Owa misja
mniszek była szczególnie popierana przez o. br. Tomasza, który był wówczas
definitorem generalnym w Hiszpanii, a to do tego stopnia, że Francuzi, którzy
przybyli po mniszki, zaraz po Bogu dziękowali owemu ojcu za sprowadzenie ich do
Francji. I rzeczywiście tak było, ponieważ to właśnie on najbardziej ku temu
dopomógł. Ponieważ nasze mniszki dotarły już nawet do Belgii osiedlając się w
Brukseli innych miastach flandryjskich, matka Anna od Jezusa, która była ich przywódczynią,
pragnęła sprowadzić braci z Hiszpanii, aby siostry mogły poddać się pod ich
zarząd. Niemniej jednak nie udawało się jej tego osiągnąć. O. br. Hieronim
Gracjan[51]
napisał do o. br. Tomasza, aby ten porozmawiał z Wikariuszem Generalnym, w celu
wysłania zakonników[52].
On przedstawił [mu] tę petycję i ostatecznie o. Generał wraz z Definitorami
postanowili, aby to właśnie o. br. Tomasz udał się do Flandrii w celu fundacji.
Przedstawiono tę propozycję Jego Świątobliwości, a Papież zatwierdził ten
projekt i 15 października 1609 r. wydał następujące brewe:
[Brewe kard. Dominika Pinelli[53]]
Dominik kardynał Pinelli, Biskup Ostii, dziekan Świętego Kolegium Kardynałów, protektor całego Zakonu Karmelitów, któremu wraz z Najwyższym Ojcem Kościoła przynależy szczególne staranie o zbawienie nie tylko wszystkich narodów wiernych Chrystusowi, ale także wszystkich innych ludów.Z polecenia Świętego Pana Naszego Pawła V, ustanowionego staraniem Opatrzności Bożej Papieżem, Czcigodny Ojciec Tomasz od Jezusa, który, wezwany do podjęcia rzeczy dotyczących chwały Bożej i kierując się chęcią zbawieniem dusz, przybył z Hiszpanii do Rzymu, a który później z woli samego Pana Naszego [Papieża] złożył profesję w Kongregacji Włoskiej Karmelitów Bosych, w której za sprawą błogosławieństwa Bożego kwitnie pilność i gorliwość w głoszeniu wiary. Ostatecznie Najwyższy Pasterz – ufny w Panu, że zważywszy na pobożność, roztropność, wiedzę i wielkie umiłowanie Religii Katolickiej owego brata Tomasza oraz wziąwszy pod uwagę potrzebę głosicieli wiary katolickiej, jaka daje się dziś mocno odczuć w królestwach Francji i Belgii, – polecił nam, abyśmy wysłali ojca brata Tomasza od Jezusa do wspomnianych wyżej Królestw wraz z wyznaczonymi towarzyszami i za zgodą udzieloną przez wielce szanownego Ojca brata Ferdynanda od Świętej Maryi, Wikariusza Generalnego owej Kongregacji, w celu założenia klasztorów dla wspomożenia wierzących i przywrócenia heretyków do wiary. My zatem, zgodnie z zamiarem i nakazem samego Świętego Pana Naszego [Papieża] oraz za przyzwoleniem wspomnianego Ojca Wikariusza Generalnego nakazujemy w Imię Pańskie wymienionemu wyżej Ojcu Tomaszowi od Jezusa, aby udał się do wskazanych Królestw i we wszystkich rzeczach sobie poleconych zechciał być posłuszny, niczym prawdziwy syn, co do sposobu i formy względem wymienionego Ojca Wikariusza Generalnego i jego następców.Aby powyższe wskazania zostały lepiej wykonane i w trosce o osiągnięcie najlepszych skutków, na mocy udzielonej nam przez Papieża władzy nakazujemy i polecamy pod groźbą ekskomuniką, w którą popada się ipse facto, wszystkim Zakonnikom, tak przełożonym jak poddanym, aby w żaden sposób, bezpośrednio lub pośrednio, osobiście lub przez osoby trzecie, nie próbowali zaprzeczyć lub przeszkodzić owemu Ojcu Tomaszowi lub jego towarzyszom w zakładaniu wspomnianych klasztorów.Wydane w Rzymie w Pałacu naszego zwyczajnego pobytu 15 października 1609 roku.Dominik kardynał Pinelli, Protektor [Zakonu Karmelitańskiego].
Papież wydał
także inne dwa brewe: jedno dla Króla Francji, a drugie dla Arcyksięcia
[Alberta Austriackiego], o których wspomnimy poniżej. Zważywszy na fakt, że
nadeszła zima, Protektor [Pinelli] [f. 12]
nie chciał, aby o. brat Tomasz opuścił w takich warunkach klimatycznych
Rzym, uważając, że nie było rzeczą stosowną, aby zakonnik o tak słabym zdrowiu
udawał się do Flandrii przy takiej pogodzie. Tak też postanowiono o sprawie na
tamten rok. Nasz Pan zatroszczył się w ten sposób, aby owa misja znalazła
mocniejsze podwaliny, bowiem tego samego dnia, którego Jego Świątobliwość
wydała brewe, aby o. brat Tomasz udał się wraz z kilkoma zakonnikami do
Francji, a było to 15 października 1609 roku, dokładnie tego samego dnia Arcyksiążę
Albert, z własnej woli i pragnienia napisał do Papieża Pawła V, aby wysłał mu
zakonników z naszego Zakonu do Flandrii. Zbieżność ta wywołała wielki podziw,
bowiem tego samego dnia, tak Papież, nie wiedząc nic o działaniach Arcyksięcia,
jak Arcyksiążę nie [znając woli] Papieża, obaj podjęli ten sam zamiar. Wydaje
się, że Nasz Pan z każdej możliwej strony objawiał swoją wolę, aby wprowadzić
nasz Zakon do Flandrii. Tak też, za sprawą prośby o fundację ze strony
Arcyksięcia, misja miała zapewniony pewny grunt. Stanęło więc na tym, że nasz
wyjazd został przełożony na wiosnę. Wikariusz generalny widząc jednak, że o.
brat Tomasz był schorowany i słaby, wahał się, czy należało go wysyłać [na tę
misję]. Niemniej jednak Papież wezwał go do siebie i nakazał, aby nie opóźniał
owej misji i wysłał tam o. brata Tomasza, ponieważ sami Arcyksiążęta o to
prosili. Wkrótce potem o. Wikariusz Generalny podjął stosowne decyzje i
przydzielił o. Tomaszowi następujących towarzyszy: o. brata Franciszka od św.
Anny[54],
Hiszpana rodem z Fuente el Saz; o. brata Sebastiana od św. Franciszka[55],
Włocha pochodzącego z Akwilei w Państwie Wenecjan; o. brata Jana Ludwika[56],
pochodzącego ze Spiry, znajdującej się wtedy pod panowaniem Genui; o. brata
Ireneusza od św. Piotra[57], Burgundczyka; o.
brata Hilarego od św. Augustyna[58], pochodzącego z
Saragossy oraz brata donata Szymona od Karmelu[59], pochodzącego z
Toledo. Wyruszyli z Rzymu 24 kwietnia 1610[60] roku. Dotarli do
Lyonu, gdzie zastali dwóch Ojców Francuzów, którzy przybyli tam sześć miesięcy
wcześniej, aby starać się o założenie klasztoru w tym mieście i nie osiągnęli
niczego. Nazywali się o. brat Dionizy od Matki Bożej[61]
i brat Bernard od Świętej Maryi[62]. O brat Tomasz
poinformował im, że udawał się do Paryża z zamiarem dokonania tam fundacji i
zachęcił ich, aby przyłączyli się do niego. Uczynili to z zapałem. I w ten
sposób wszyscy razem wyruszyli w stronę Paryża.
Fundacja w Paryżu
Zanim
dotarli do Paryża, miała miejsce śmierć Henryka IV, dla którego O. bart Tomasz
wiózł brewe papieskie rekomendujące Zakon, którego treść brzmiała następująco:
[f. 13]
[Brewe Papieża Pawła V do Henryka IV, Króla Francji]
Najdroższemu
synowi
Henrykowi,
Królowi Franków,
Najchrześcijańskiemu
PAWEŁ PAPIEŻ
PIĄTY
Najdroższemu
synowi w Chrystusie
pozdrowienie i
apostolskie błogosławieństwo
Pośród wszystkich naszych trudów i trosk jest nam pociechą to, że choć odwieczny wróg rodzaju ludzkiego nigdy nie ustaje, wymyślając wciąż nowe sztuczki i wzniecając nowe prześladowania, aby stanąć na przeszkodzie kultowi Bożemu i zbawieniu dusz, z drugiej strony nie brakuje jednak tych, którzy – rozpaleni gorliwością o chwałę Bożą i miłość bliźniego – słowem i przykładem zabiegają o sprowadzenie błądzących na właściwą drogę oraz przynoszą pomoc i pojednanie tym, którzy pracują w winnicy Pana. W ich gronie znajdują się bez wątpienia umiłowani synowie, bracia karmelici bosi, którzy tak w czcigodnym naszym mieście [Rzymie], jak niemal w całej Italii trudzą się z wielką gorliwością dla pożytku dusz, dając przykład najwyższej pobożności i doskonałości zakonnej przez swe modlitwy, posty, kazania, spowiedzi i zaangażowanie w inne dzieła duchowe. Z tego powodu są przez nas szczególnie umiłowani w Panu, a przez to wszyscy mają ich w wielkim poszanowaniu. Gdy zatem dowiedzieliśmy się, że ten święty zakon jest wielce wyczekiwany w kwitnącym Królestwie Twego Majestatu, uznaliśmy, że obecność tych pobożnych mężów będzie wielce pożyteczna dla odnowienia dawnej dyscypliny kościelnej, dzięki zasłudze której Królestwo owo zostało nazwane najchrześcijańskim. Zważywszy, że równie roztropnie, co pobożnie objawiłeś swe pragnienie, za pośrednictwem niniejszego naszego listu chcemy usilnie zachęcić Twój Majestat, abyś przyjął w granice Galii ów Zakon Karmelitów Bosych. Ufamy niezachwianie, że w krótkim czasie przekonasz się o wielkim pożytku płynącym z ich osiedlenia się pomiędzy poddanymi twego Majestatu. Jest zaiste rzeczą godną podziwu, jak bardzo są oni zdolni do rozbudzenia pobożności w sercach ludzi, ponieważ nie szukają niczego innego, jak tylko chwały Bożej i zbawienia dusz, kultywując w prostocie serca doskonałe ubóstwo. Nasz czcigodny brat, Franciszek, kardynał de Joyeuse[63], który przekaże ci ten nasz list [f. 14] oraz na naszą prośbę bardziej szczegółowo niż my dotąd przedstawi ci świętość tego pobożnego zakonu i zachęci Cię przekonywująco do podjęcia tego Bożego dzieła. Prosimy Cię zatem, abyś obdarzył go taką wiarą, jak gdybyśmy my sami zwracali się do Ciebie tymi słowami. W końcu chcemy, abyś był przekonany, że będzie dla nas źródłem wielkiej radości moment, w którym dowiemy się, że przyjąłeś w granicę twego wspaniałego Królestwa Galii owych umiłowanych synów, braci karmelitów bosych, biorąc ich pod Twój patronat i opiekę twego Majestatu, zapewniając im – jak tego pragniemy – trwały i bezpieczny pobyt. Błagamy Boga, aby zachował Cię w swej nieprzerwanej opiece, a przez wzrost gorliwości dla odnowy Religii katolickiej pomnożył w Tobie dary swej świętej łaski. Z głębin wnętrza naszego serca udzielamy twemu Majestatowi naszego apostolskiego błogosławieństwa.Dane w Rzymie u św. Piotra w piątym roku naszego pontyfikatu, 20 kwietnia 1610 roku[64].
Król
nie żył już od ponad dwunastu dni[65], a całe Królestwo
było bardzo wzburzone, szczególnie Paryż. Dlatego też pierwszej nocy, po ich
przybyciu do Paryża, stali się ofiarami tego wielkiego zamieszania. Doniesiono
Królowej, że po mieście krążyli jacyś ludzie, którzy nosili się z zamiarem jej
syna Ludwika XIII–tego, który zastąpił na tronie królewskim Henryka IV–tego. Z
tego też powodu panowała atmosfera wielkiej podejrzliwości i [f. 15] czujności,
tak w bramach wjazdowych do miasta, jak i w jego murach. Skoro więc doniesiono
[Królowej], że do miasta weszły jakieś osoby w habitach nieznanego nikomu
Zakonu, tej samej nocy do domu, w którym się zatrzymaliśmy, wpadły z wielką
furią straże, szczerząc na nas zęby i okazując nam tak nieprzyjemny wyraz
twarzy, jakbyśmy byli jakimiś złodziejami, albo mordercami Króla. Przeszukali i
rozrzucili wszystkie nasze ubrania, bo – jak domniemywam – sądzili, że mieliśmy
w nich ukryte jakieś pistolety. Nikt z obecnych, poddany przesłuchaniu w celu
ustalenia skąd i po co przybyliśmy w żaden sposób się nie wystraszył. O. brat Tomasz odpowiedział im, że przybywali
z Rzymu z zamiarem założenia klasztoru w Paryżu, okazując im przy tym brewia
papieskie, tak te adresowane do Króla, jak również te dla kardynała de Joyeuse i
wiele innych listów polecających. Widząc wszystkie te dokumenty uspokoili się i
opuścili nasze lokum, przepraszając nas za postawę, którą nam okazali.
Następnego
dnia odwiedziliśmy Nuncjusza, którym był wtedy biskup Ubaldini[66],
siostrzeniec Papieża Leona XI-tego i rodzony brat o. brata Aleksandra, który
był karmelitą bosym. Podjął nas z wielką otwartością i życzliwością, bowiem
poza tym, że był najwyższym dostojnikiem kościelnym i miał mocne związki z
Zakonem, sam Papież napisał do niego, aby okazał nam swoje wsparcie. Omówiliśmy
kwestie związane z ową fundacją. A chociaż uważał osobiście, że nie był to
najlepszy moment, ze względu na fakt, że klimat, w jakim znajdowało się wtedy
owo Królestwo był bardzo niespokojny i wzburzony za sprawą śmierci Króla,
ostatecznie ofiarował nam wszelką pomoc w granicach swych możliwości. Tak też
uczynił, potwierdzając swoje słowa czynami. Natychmiast postarał się dla nas o
gościnę w domu, jaki przy swoim klasztorze posiadali Ojcowie z Zakonu
[Najświętszej] Trójcy[67]. Każdego dnia
przysyłał nam także posiłki dla czterech zakonników, którzy tam pozostali na
dłużej, a mianowicie: o. brat Tomasz, o. brat Sebastian i dwaj ojcowie
Francuzi. Pozostałych bowiem braci o. brat Tomasz wysłał do Belgii, nakazując
im, aby nie wkraczali do Brukseli, lecz zaczekali na pozostałych w mieście
Mons, gdzie znajdował się Klasztor [naszych] mniszek, do czasu, aż Ojciec Brat
Tomasz nie zakończy sprawy fundacji w Paryżu.
O.
brat Tomasz rozpoczął zatem starania od swoją fundację. Udał się do Wielkiego
Kanclerza Francji i przedłożył mu brewe, w które wyposażył go Jego
Świątobliwość [Papież], zdając mu przy tym sprawę o braciach, z którymi tam
przybył i prosząc go o jego pomoc. Kanclerz odpowiedział mu, że z powodu
śmierci Króla, sprawy państwowe we Francji były bardzo wzburzone, co sprawia,
że nie wydawało mu się to stosowny czas na staranie się o ową fundację. Ojciec
odpowiedział mu w następujących słowach: „Czcigodny Panie, starania o
założenie w Paryżu klasztoru, będącego schronieniem dla dwunastu ubogich
zakonników i sług Bożych, którzy będą modlić się do Boga za zdrowie Króla oraz
w intencji pokoju i zachowania tego Królestwa, nie jest rzeczą, która
przeszkodziłaby w sprawach państwowych.
Raczej mogła by się ona przyczynić do ich dobrego funkcjonowania”. Po
usłyszeniu tej racji, Kanclerz nieco zmięknął i zaoferował swoją pomoc w tym,
co mógłby uczynić ze swej strony.
Nuncjusz
ze swej strony zaczął powoli urabiać
Królową, zdobywając [f. 16] jej przychylność.
Po kilku dniach poprosił o audiencję dla o. brata Tomasza. Ten ostatni
udał się na spotkanie z Nią i przedstawił jej powód swego przybycia, którym
było pragnienie Jego Świątobliwości i Zakonu, aby dokonać fundacji we Francji.
Przekonywał o tym, że ufał, że byłoby to tak przyczyną wielkiej służby dla Naszego Pana, jak pożytku dla
Francji oraz że Królowa będzie miała w osobach karmelitów oddanych i
wieczystych kapelanów, którzy będą się wstawiać do Boga zarówno w jej
osobistych intencjach, jak i w intencjach Króla. Królowa wysłuchał z wielką
przyjemnością tych słów i odpowiedziała krótko, że jeśli chodzi o nią, to
osobiście zgodziłaby się na wszystko, o co ją prosiliśmy. Następnie Królowa
przywołała biskupa diecezji Mesiers[68], który nazywa się
bp. Bonzi[69],
a dziś już kardynała[70], polecając mu, aby
zajął się kontaktem z Wielkim Kanclerzem, przez którego ręce i za którego radą
mieliśmy otrzymać pozwolenie Królowej[71], która wówczas
była Regentką, oraz pozwolenie Króla[72], jej syna, przekazując
[mu] nasz memoriał[73]. Następnego dnia
Kanclerz zmienił swój stosunek na negatywny i przedstawił Królowej trzy powody,
które jego zdaniem były wystarczające, aby nie dopuścić do fundacji:
1. Po pierwsze fakt, że Zakon ten narodził się w Hiszpanii i został
założony przez Hiszpanów (jakby było grzechem pierworodnym, który miał się
rozprzestrzenić, z ojców na dzieci, za sprawą przybycia [Hiszpanów] do Francji
)
2. Drugi powód, to nadobfitość Zakonów w Paryżu
3. Trzeci polegał na tym, że prosiliśmy o pozwolenie ogólne,
obejmujące całe terytorium Francji, co jemu nie wydawało się wskazane, zanim
wpierw nie zdobędzie się pewnej wiedzy o tym Zakonie.
Królowa, będąc
osobą pobożną i pragnąc, aby fundacja się dokonała, bez większego problemu
znalazła rozwiązanie dla każdej z tych obiekcji: na pierwszą odpowiedziała, że
choć rzeczywiście było to prawdą, nie mniej jednak prawdą było również, że my
przybywaliśmy z Italii i nie mieliśmy nic wspólnego z Hiszpanią; co do drugiej
przeszkody oznajmiła, że choć Paryż było wiele zakonników, to niewielu z nich
poddało się reformie, choć wielka była ku temu konieczność; co do trzeciego
powodu, postanowiła, że dobrze by było, aby pozwolenie zostało ograniczone do
miasta Paryża i Lyonu. Tym sposobem, nie chcąc już więcej słuchać żadnych
innych wymówek, nakazała, aby wystawić w jej imieniu stosowne dokumenty w celu
zatwierdzenia fundacji naszego klasztoru. Kanclerz niemniej jednak nie był
jeszcze zadowolony ani nie był przekonany co do zasadności przyjęcia w murach
Paryża Zakonu, który miała swój początek w Hiszpanii oraz miała przełożonych
będących Hiszpanami. Z tego względu dołączył wymóg otrzymania dodatkowego
pozwolenia od Króla, jak i szereg innych obwarowań, takich jak te:
·
W Paryżu nie może przebywać
żaden zakonnik, który nie byłby rodowitym Francuzem;
·
W dwóch wymienionych
klasztorach (w Paryżu i Lyonie) tylko Francuzi będą mogli pełnić urząd przeora,
prowincjała, czy wikariusza generalnego;
·
Podobnie, liczba zakonników
w tych dwóch domach nigdy nie będzie mogła przekroczyć dwudziestu braci.
Król
i Królowa udzielili swego pozwolenia, które było jednak obwarowane powyższymi
warunkami. Osiągnięcie tego punktu kosztowało niesamowicie wiele zabiegów i
trudów. Niektórym wydawało się prawdziwym cudem, że to właśnie Hiszpanowi udało
[f. 17] się wynegocjować tę fundację pośród Francuzów, którzy żywili tak
zaciekłą awersją względem tego narodu. Mówiono nawet, że Bóg zaślepiał Francuzów,
aby nie mogli zdać sobie sprawy, że o. brat Tomasz był Hiszpanem, wielu z nich
bowiem sądziło, że był Francuzem i za takiego go brało.
Jak
tylko o. brat Tomasz uzyskał pozwolenie Króla i zostało mu dostarczona licencja
biskupa Paryża[74],
natychmiast rozpoczął poszukiwania domu, gdzie mógłby umieścić Najświętszy
Sakrament. Niektórzy utrzymywali, że nie powinien tego robić bez pozwolenia
Parlamentu. Inni zaś zapewniali, że nie było to konieczne. Skonsultował się w
tej sprawie z kard. de Joyeuse, który powiedział, że posiadając pozwolenie
Króla i Królowej, nie potrzebował już żadnego innego.
Był
wtedy w Paryżu pewien adwokat francuski, który podawał się za naszego
przyjaciela, ale w tajemnicy utrzymywał kontakty z francuskimi księżmi, którzy
byli odpowiedzialnymi za karmelitanki bose [we Francji]. Byli oni bardzo
niechętni naszemu osiedleniu się w Paryżu i wszelkimi możliwymi sposobami
próbowali temu przeszkodzić, choć czynili to w wielkiej konspiracji. Ów adwokat
przekonał nas, abyśmy nie umieszczali Najświętszego Sakramentu, nie mając w
naszej gestii zgody Parlamentu, a wszystko to jedynie z tą nadzieją, że
Parlament miał się nam sprzeciwić. Tak też się stało. Pozostanie na miejscu w
oczekiwaniu na wydanie zezwolenia przez Parlament wymagało wiele czasu. Z innej
strony okazało się, że Nuncjusz, który był w tym względzie kluczową pomocą, był
właśnie zmożony chorobą. Tym samym o. brat Tomasz podjął decyzję o kontynuacji
swej podróż do Flandrii, ponieważ otrzymywał stamtąd nieustanne ponaglenia.
Spędziwszy więc ponad dwa miesiące w Paryżu, pracując i trudząc się przy tej
fundacji bardziej niż którejkolwiek spośród wszystkich tych, których dokonałem[75],
jak zaraz o tym opowiem.
O.
br. Tomasz udał się w podróż do Brukseli, pozostawiając w Paryżu dwóch Ojców
[Francuzów]: br. Dionizego i br. Bernarda. Dopiero 6 listopada 1611 roku,
Nuncjusz umieścił Najświętszy Sakrament, bo tyle czasu Parlament zwlekał z
wydaniem pozwolenia na zakup i przystosowanie domu na klasztor. Pieniądze na
zakup miejsca pod klasztor ofiarował Monsieur Vivian[76],
członek Królewskiej Rady Ekonomicznej, który był intymnym przyjacielem o. brata
Tomasza. Tym sposobem została zakończona fundacja klasztoru w Paryżu, a choć o.
brat Tomasz nie mógł umieścić osobiście Najświętszego Sakramentu ze względu na
prawo własne owego Królestwa, to jednak okazało się, że dużo korzystniejsze
było ustanowienie tej fundacji za zgodą i autorytetem Parlamentu, jak w
rzeczywistości się to dokonało.
Cierpienia
i trudy, jakie wiązały się z ową fundacją dotyczyły nie tak bardzo konieczności
ciągłego przemierzania ulic Paryża w celu prowadzenia negocjacji, choć miasto
to jest bardzo rozległe i pełne błota dla osoby o tak nikłych siłach i słabym
zdrowiu, [co o. br. Tomasza] który ledwie co mógł utrzymać się na nogach. I to nawet
nie fakt, że podczas naszego pobytu, każdego dnia obawialiśmy się powstania
przeciw Królowi i przewrotu ze strony ludu Paryża, który mógł wedrzeć się z
zamiarem odebrania nam życia do domu, w którym mieszkaliśmy. Nie był to lęk
nieuzasadniony, niektórzy [Paryżanie] bowiem patrzyli na nas [f. 18], jakbyśmy
wszyscy byli Hiszpanami, a niektórzy towarzysze Ojca [Tomasza], włączywszy w to
samych braci Francuzów odczuwali wielką trwogę.
Propozycja Kardynała Bérulle’a
To, co było źródłem najdotkliwszego
cierpienia dla Ojca [Tomasza] związane było z postawą jego własnych współbraci,
choć wszyscy byli sługami Bożymi. Jej powodem była następująca sytuacja: W
czasie, kiedy o. brat Tomasz pełnił urząd Definitora Generalnego w Hiszpanii,
przełożeni francuscy, wśród który głównym aktorem był Monsieur de Bérulle[77]
przybyli do Hiszpanii, aby poprosić o wysłanie mniszek Naszego Zakonu do
Francji. O. brat Tomasz bardzo się przyczynił ku temu, do tego stopnia, że był
jednym z głównych środków dla uzyskania tego, o co prosili. Długo by o tym
mówić, jak odbywały się te negocjacje i jak bardzo rozzłościli się przełożeni
[Zakonu] na owego Ojca [Tomasza], za to, że poparł owo wysłanie mniszek do
Francji. Z tego też powodu Francuzi, którzy poznali go w Hiszpanii, ucieszyli się
bardzo, gdy ujrzeli go we Francji, a w szczególnym stopniu wspomniany Monsieur
de Bérulle. Powodem tej radości i zadowolenia nie był jednak fakt fundacji
klasztoru – ponieważ to spędzało im sen z powiek – tym bardziej, że o. brat
Tomasz był teraz członkiem Kongregacji Włoskiej oraz to, że pragnął obecnie w
jej imieniu założyć klasztor w Paryżu.
Monsieur de Bérulle wszystkimi
możliwymi sposobami próbował przekonać o. br. Tomasza, aby przyłączył się do
nich [Bérulle’a i jego towarzyszy], odłączył się od Kongregacji Włoskiej,
pozostał we Francji i porzucił fundacje we Flandrii. I nie było to tylko
jednego dnia, ale w ciągu wiele dni i nieprzerwanie ponawiał te namowy. A
chociaż o. brat Tomasz od samego początku z wielkim zdecydowaniem odpowiedział
mu, że w żaden sposób tego nie zrobi, pomimo jego determinacji, [de Bérulle]
nacierał na nowo i z nowymi argumentami. Wydawało mu się, że przez swoją wytrwałość
zdoła zmienić zdanie o. brata Tomasza. Mówił mu, że gdyby tylko król Henryk IV
był jeszcze przy życiu, to postarałby się u niego, aby nie pozwolił o.
Tomaszowi opuścić Francji, a miał on wielkie względy u króla. Gdyby tylko o.
Tomaszowi to dopowiadało, mógłby uzyskać to samo u Królowej. Nigdy nie ujawniły
się zamiary, które miały na celu te uporczywe prośby [de Bérulle’a] ani nawet
sam o. brat Tomasz nie zdołał jasno ich dostrzec. Podejrzewał jednak, że [de
Bérulle] nosił się z zamiarem założenia pewnej Kongregacji, a na ów moment nie
wiedział jeszcze, czy miało być to zgromadzenie księży (opcja, którą ostatecznie
wybrał), czy też miało to być zgromadzenie zakonne. Być może myślał on, by
poddać mniszki [karmelitanki bose] pod władzę tej kongregacji.
Choć o. brat Tomasz przedstawiał mu
wiele racji, między innymi wierność, którą był winny swej Kongregacji – fakt
przybycia do Francji na szczególne polecenie Jego Świątobliwości; to, że nie
podobało mu się wyłamywanie spod posłuszeństwa – nic z tego nie było
wystarczające, aby go przekonać. Aż pewnego dnia o. brat Tomasz rzekł do niego: „Czcigodny
Księże, ja jestem pewny, że moje trwanie w Kongregacji Włoskiej jest wolą Bożą,
sam bowiem Najwyższy Pasterz własnym [f. 19] słowem mi to polecił,
podobnie jak wolą Bożą jest mój przyjazd dla dokonania owych fundacji, gdyż
nakazuje mi to posłuszeństwo. Proszę mi powiedzieć teraz, jak mogę się upewnić,
że jest wolą Bożą, abym porzucił to wszystko i pozostał we Francji,
przyłączając się do Waszej Kongregacji? Tu bowiem nie ma ani posłuszeństwa, ani
objawienia, ani nie mamy innych gwarancji, niż ta, że Księdzu wydaje się, że to
będzie przyczyną większej chwały Bożej”. Ta racja wywarła na nim takie
wrażenie, że oznajmił, że w tym momencie już zrozumiał i więcej nie powróci do
tej sprawy.
Podczas gdy Monsieur de Bérulle, usiłując
osiągnąć swój cel, zapraszał nas wielokrotnie na przestrzeni wielu dni na obiady
i przez dłuższy czas rozmawiał z o. bratem Tomaszem na osobności, choć ten
ostatni z wielką prostotą podzielił się ze swymi towarzyszami tym, do czego
próbował przekonać go Monsieur de Bérulle, wszystko to okazało się niewystarczające,
aby jeden z ojców Francuzów nie zaczął podejrzewać, że o. brat Tomasz nosił się
z zamiarem opuszczenia ich, pragnąc przyłączyć się do przełożonych mniszek[78].
Ów ojciec zaczął rozmawiać o tym z dwoma pozostałymi ojcami, wtłaczając w ich
sercach tę samą podejrzliwość, z sprawą czego przywiązanie, jakim wcześniej
darzyli o. brata Tomasza zaczęło się ulatniać, choć wszyscy byli sługami
Bożymi. Wszyscy trzej gromadzili się bardzo często na osobności, pozostawiając
o. Tomasza samego. Kiedy zdawało im się, że ojciec Tomasz odbywał sjestę,
wszyscy wychodzili z domu gościnnego do innego pomieszczenia w celu
uskuteczniania swych zebrań, czyniąc podobnie również nocą. Trwało to wiele
dni, a o. Tomasz był tym bardzo zasmucony. Czasem czuł się kuszony, aby porzucić
wszystko, widząc, że ci, dla których ponosił tak wiele trudu i cierpienia,
interpretowali jego działania w taki właśnie sposób. Ostatecznie jednak, za
wsparciem Naszego Pana, reflektował się, a ożywiając swą wiarę i szukając
jedynie Bożej chwały, starał się czynić tyle, ile było w jego mocy. Wydarzyło
się wiele innych rzeczy, które bardziej
nadają się do przemilczenia, niż do opowiadania. Ostatecznie wszyscy trzej
podjęli wspólnie decyzję, aby napisać list do Wikariusza Generalnego
[Ferdynanda od św. Maryi], podając mu za rzeczy pewne wszystko to, co oni sobie
jedynie wyobrażali[79]. Jednak Ojciec
[Wikariusz] – będąc człowiekiem roztropnym i doświadczywszy wierności o. brata
Tomasza w innych okolicznościach – w
żaden sposób im nie uwierzył, ganiąc ich przy tym za to, że posądzali o. brata
Tomasza o takie rzeczy.
Trwali w tej pokusie przeciwko o.
bratu Tomaszowi przez ponad półtora miesiąca, aż – w momencie jego wyjazdu– o.
brat Bernard, który obecnie jest przeorem w Paryżu, kiedy miał już się pożegnać
z ojcem [Tomaszem] w pewnym zajeździe w Paryżu, został opanowany przez tak
wielki smutek i żal za wszystko to, co uczynił przeciw Ojcu Tomaszowi, że w
jednym momencie zalał się dwoma potokami łez, błagając o. Tomasza o
przebaczenie za wszystko to, co się wydarzyło. Tak wielki był to szloch, że
przez długi moment nie był w stanie się ukoić, choć było to w obecności Pana
Marillac’a[80],
który owego dnia zaprosił nas na obiad do swego domu, a który obecnie jest
członkiem Rady Stanu Króla. Po tym jak odprowadzono nas w towarzystwie innych
osób pod ów zajazd, gdzie znajdował się nasz powóz, ów ojciec [Bernard] był
zmuszony odejść na bok i zwrócić się twarzą do ściany, aby móc ukryć swój
płacz. Wszyscy myśleli, że było to z powodu rozłąki ze współbraćmi. Niedługo później
drugi z ojców [Francuzów], ten, który był podżegaczem pozostałych, będąc
przejazdem [f. 20] w Brukseli, na kolanach poprosił o wybaczenie o. brata
Tomasza.
Fundacja klasztoru w Brukseli
O. brata
Tomasz wyjechał z Paryża wraz z o.
Sebastianem od św. Franciszka, zabierając po drodze współbraci, którzy czekali
na niego w Mons. Przybyli do Brukseli dnia 20 sierpnia 1610 roku, we
wspomnienie św. Bernarda. Następnego dnia udaliśmy się z wizytą do Ich
Wysokości. Przedłożyliśmy Arcyksięciu brewe Jego Świątobliwości, które
sformułowane było w następujący sposób:
Brewe Papieża Pawła V do Alberta Austriackiego, Arcyksięcia Flandrii
Paweł Papież
V
Umiłowanemu
synowi i szlachetnemu mężowi
pozdrowienie i
apostolskie błogosławieństwo.
Rozradowaliśmy się wielce w Panu, kiedy usłyszeliśmy że Twa Dostojność pragnie, aby do podległych Twemu władaniu prowincji zostali wprowadzeni owi umiłowani synowie, wypróbowani i wierni słudzy Boży, bracia bosi Zakonu Karmelitańskiego. W tym godnym pochwały pragnieniu twoim, w pełni poznaliśmy gorliwość twej wrodzonej pobożności, za którą jesteś chwalony. Bez wątpienia, nie można by wymyślić nic bardziej odpowiedniego dla odnowienia Religii Katolickiej w tym regionie. A to dlatego, że cnota tych sług Bożych oraz sposób życia zakonnego, który podjęli oraz tak starannie i dokładnie zachowują, że nie tylko samym przykładem, ale także nauką i zachętą prowadzą ludzi na drogę zbawienia. Niosą bowiem przed sobą jakiś rodzaj wyrazistej miłości, dzięki której z łatwością jednają sobie serca ludzi i rozpalają płomień Bożej miłości. Dlatego też, ufni w Boską dobroć, mamy nadzieję, że będą miłą wonią Chrystusa w ten sam sposób, w jaki roznieśli ją we wszystkich tych miejscach, w jakich aż dotąd założyli swoje klasztory, a twa Dostojność, jak i ludy podległe twej władzy ludy otrzymają wielkie pocieszenie w Panu płynące z ich sposobu życia.Gdy zatem umiłowany syn i pobożny kapłan Tomasz od Jezusa, karmelita bosy, przybędzie do Belgii wraz z kilkoma braćmi tego zakonu w celu ustanowienia nowych klasztorów – zgodnie z tym, co nam doniesiono – zechcieliśmy przekazać mu ten nasz list do twej Dostojności, jako świadectwo naszej niezmiennej miłości do Ciebie. Za jego pośrednictwem polecamy Ci z wszelkim naleganiem miłości Zakon Karmelitów Bosych, a w szczególny sposób samego brata Tomasza, – męża, którego polecamy Ci gorąco ze względu na jego pobożność, gorliwość, wykształcenie i autentyczność życia – jak również jego braci, będących nie mniej odblaskiem chrześcijańskiej cnoty, będących jego towarzyszami za sprawą profesji tego samego rodzaju życia. Prosimy zatem Twą Dostojność, abyś zechciał łaskawie okazać swą życzliwość owemu bratu Tomaszowi i jego towarzyszom we wszystkim tym, co jest konieczne dla wprowadzenia Zakonu Karmelitów Bosych do Belgii. Prosimy Cię o to z tym większą ufnością [f. 21], im bardziej jesteśmy przekonani, że miła Ci jest wszelka okazja, w której możesz przysłużyć się Religii Katolickiej, która niechybnie odniesie wielki pożytek z posługi tych naszych synów w owych stronach.Niech Bóg pomnoży w Tobie swą świętą łaskę, a my z naszej strony gorąco z serca Ci błogosławimy.Dane w Rzymie u św. Piotra pod pieczęcią Rybaka, 20 kwietnia 1610 roku, w piątym roku naszego pontyfikatu[81].
Arcyksiąże przyjął nas bardzo łaskawie, a
Infantka powitała nas z niewiarygodną radością i zadowoleniem, jakby widziała w
nas własnych synów, a to dlatego, że była bardzo wielką orędowniczką [naszego]
Zakonu.
Choć nasz domek, który zastaliśmy był
bardzo maleńki, niemniej jednak był bardzo dobrze urządzony i wyposażony,
ponieważ matka Anna od Jezusa – przeorysza mniszek w Brukseli (ta sama, która
postarała się o nasze przybycie) – poprosiła pewną szlachciankę, która nazywała
się Madame de Rio, aby użyczyła nam części domu, który wynajmowała Opatowi
Mongallard, będącego kaznodzieją Ich Wysokości. Część, którą nam dała była tak
niewielka, że nie małym wyczynem było dla nas pomieszczenie się w niej. Ten
skrawek mieszkania był jednak wyposażony we wszystko, co konieczne i bardzo
dobrze urządzony.
Nie zabrakło trdności także i w tej
fundacji, które wkrótce zaczęły narastać, mówiono nam bowiem, że ów dwór był
bardzo zubożały na skutek prowadzonych wojen. Utrzymywano więc, że nie zdołamy
się utrzymać ekonomicznie. Co więcej dodawano, że Arcyksiąże Albert wydał ponad
sto tysięcy escudos na wzniesienie klasztoru karmelitanek bosych, a w
tej sytuacji był bardzo zdetermiowany, że nam nie zdecyduje się dopomóc
[fiansowo]. Tak też zalecano nam, abyśmy przemyśleli i rozważyli dogłębnie to,
co powinniśmy uczynić. O. br. Tomasz odpowiedział, że przybył tu, aby dokonać
fundacji, w innym bowiem wypadku Zakon nie przybyłby do Flandrii. Dlatego też
prosił Ich Wysokości, aby udzielili mu odpowiedniej licencji.
Choć Arcyksiąże [Albert] i Infantka
[Izabela] żywili pragnienie, aby pierwsza fundacja została dokonana w
Brukseli (szczególnie Infantka nalegała na to bardzo), spowiednik Arcyksięcia
przedstawił o. Tomaszowi kolejną trudność, mianowicie tę, że Arcyksiąże
powinien dokonać potwierdzenia ze strony Stolicy Apostolskiej fundacji
klasztoru mniszek [karmelitanek bosych], a do czasu, kiedy się to nie dokona,
nie było pożądane, aby mniszki podały się pod posłuszeństwo Zakonu. W związku z
tym zalecał, aby [nasza] fundacja została zawieszona. Ojciec Tomasz odpowiedział mu, że najskuteczniejszym i
najszybszym środkiem ku temu, czego chciał Jego Wysokość, było właśnie jak
najszybsze dokonanie owej fundacji. Mniszki też powinny poddać się pod
posłuszeństwo Ojca [Tomasza], on zaś jako przełożony miałby wtedy możliwość ich
zatwierdzenia [f. 22] i potwierdzenia aktów fundacyjnych. W ten sposób, Papież,
wiedząc, że mniszki były już zatwierdzone przez przełożonych, ze swej strony
nie czyniłby już żadnch trudności. Ten argument ich przekonał i sprawił, że
ustała owa trudność.
Na jej miejsce pojawiła się inna, na nowo
związan z mniszkami, które zaczaęły się obawiać, czy należało uczynić nową
profesję zakonną na ręce przełożonych Kongregacji Włoskiej. Szczególnie lękiem
napełniły się te, które miały zamiar wrócić do Hiszpanii. Był to bardzo
delikatny temat. Ostatecznie, po płynięciu kilku dni, wszystko rozwiązało się
pomyślnie.
Arcybiskup Malines[82], na polecenie Arcyksięcia nawiedził nasz mały Kościółek i
dał nam licencję na odprawiane Eucharystii i umieszczenie Najświętszego
Sakaramentu, choć w międzyczasie odprawialiśmy w nim Msze, nie dysponując przy
tym dzwonem, bo dla jego zainstalowania potrzeba było owych pozwoleń.
Najświętszy Sakrament został umieszczony ósmego dnia miesiąca września, w
święto Narodzenia przez monsigniore Guido Bentivolio[83], arcybiskupa Rodos i Nuncjusza Apostolskiego. W ten sposób
została założony klasztor [karmelitów bosych] w Brukseli. Kto by pomyślał, że
przbywszy tu na tak naglące wzewanie Arcyksięcia, mieliśmy spotkać się z tak
wielkimi trudnościami, łącznie z tym, że nie mogliśmy umieścić Najświętszego
Sakramentu na zajutrz po naszym przybyciu.
Trzy klasztory mniszek, a mianowicie ten w
Brukseli, Mons i Lowanium, poddały się pod jurysdykcję Zakonu, aż do tego
momentu znajdowały się bowiem pod posłuszeństwem Przełożonych z Francji[84]. O. Br. Tomasz potwierdził na urzędzie dotychczasowe
przeorysze, te same, które przybyły do Flandrii w okoicznościach, które teraz
krótko przedstawimy.
Na fundację we Francji udały się z
Hiszpanii – o czym powyżej już nadmieniliśmy – następujące mniszki: Matka Anna
o Jezusa, która była przywódczynią i przełożoną; Matka Anna od św. Bartłomieja,
która w ówczesnym momencie była konwerską, choć później Przełożeni we Francji
nałożyli jej czarny welon[85], a teraz jest przeoryszą w Antwerpii; Matka Izabela od św.
Pawła[86], pochodząca z Antwerpii, profeska klasztoru w Burgos, która
obecnie jest przeoryszą w Lowanium; Matka Izabela od Aniołów[87], urodzona w Villacastin, przeorysza klasztoru w Bordeaux;
Matka Beatriz od Poczęcia[88], pochodząca z Salamanki, podprzeorysza w Brukseli; Matka
Leonora od św. Bernarda[89], urodzona w Liège i profeska klasztoru w Loeches, w
Hiszpanii.
Po tym, jak Matka Anna od Jezusa ufundowała klasztory w Paryżu, Pontoise i Dijon, Infantka
[Izabea Klara Eugenia] podjęła kontakt z Matką – która wtedy przebywała w Dijon
– aby przybyła z fundacją do Brukseli. Gdy w końcu Przełożeni francuscy
przystali na tę propozycję, Infantka wysłała do Dijon powozy i całe niezbędne
zaopatrzenie, aby sprowadzić Matki do Brukseli. W podróż wyruszyła Matka Anna
od Jezusa, Matka [f. 23] Izabela od św. Pawła, [Matka] Beatriz od Poczęcia,
Matka Leonora od św. Bernarda, które zabrały ze sobą do pomocy kilka mniszek
francuskich. [W momencie naszego przybycia] miały już ufundowane trzy
klasztory: w Brukseli, w Mons i w Lowanium. Te trzy klasztory poddały się pod
jurysdykcję [naszego]Zakonu.
W Brukseli przeżyliśmy rok w owym malutkim
i tak ciasnym domku. A choć w ciągu całego tego czasu nie ustawaliśmy w
poszukiwaniach, nie udawało nam się znaleźć odpowiedniego miejsca [pod
fundację]. Owa szlachcianka, Madame de Rio[90], miała zamiar przekazać nam cały ów dom, w którym
przebywaliśmy (łącznie z częścią, którą zajmował Opat Mongallard[91]), abyśmy wznieśli tam klasztor. Jednak Opatowi bardzo się to
nie spodobało. Pewnego dnia, gdy o. brat Tomasz znajdował się w rozmównicy
Mniszek w Brukseli, opat zarzucił mu, że to on próbował zagarnąć [cały ów dom]
i w wielkim gniewem zaczął traktować o. brata Tomasza w niezbyt taktowny sposób.
Ojciec [Tomasz] usiłował odpowiedzieć mu z największym uniżeniem, na jakie było
go stać. Po wewnętrznej stronie rozmównicy znajdowała się Matka Beatriz od
Poczęcia, podprzeorysza owego kasztoru. Zasmuciły ją bardzo słowa, które Opat wypowiadał
pod adresem Ojca [Tomasza]. Tak wielkie było jej zasmucenie, że w tym samym
momencie Nasz Pan pocieszył ją za pośrednictwem udzielonej jej tam wizji, w
której został jej ukazanny bardzo śliczny klasztor, który mieliśmy otrzymać.
Podzieliła się tym w wielkim zadowoleniu z o. bratem Tomaszem i Matką Anną od
Jezusa i nie tylko wtedy, ale bardzo często powtarzała, że z wielką nadzieją
oczekiwała momentu, kiedy zobaczy ów klasztor już zbudowany, tak jak podziwiała
go w owej wizji.
Po długim czasie znaleźliśmy wspaniały
teren, znajdujący się w najlepszej części Brukseli i bardzo rozległy. Znajdował
się w miejscu, o które nikt nie zabiegał, a na dodatek był bardzo tani.
Wszyskich ogarnęło wielki podziw na widok, że udało nam się odkryć to miejsce,
a sama Infantka, widząc je zakrzyknęła: Miejsce te można nazwać miesjcem
cudownym! Ich Wysokości w 1611 z wielką ceremonią położyli na naszym terenie
kamień węgielny [pod budowę klasztoru], a oficjom przewodniczył monsigniore
Bentivolio, nuncjusz apostolski. Wktrótce, dzięki ofiarom i datkom pewnych
szlachciców i rycerzy, udało się zebrać prawie trzydzieści tysięcy florenów, co
pozwoliło – za łaską Pana – na ukończenie klasztoru i kościoła w przeciągu
trzech lat. Najświętszy Sakrament umieszczono w kościele w święto [dzień]
Naszej Świętej Matki [Teresy od Jezusa], 5 października 1614 roku, kiedy też
uczciliśmy jej beatyfikację[92]. Mszę św. odprawił arycybuskup Malines, a przez całą oktawę przewodniczyli
jej różni biskupi i dostojnicy, zaś w dzień oktawy Eucharystię celebrował
Nuncjusz, podczas gdy kazanie wygłosił arcybiskup Cambrai, który nazywa się
François Buisseret[93]. Kościół został dedykowany Naszej Świętej Matce Teresie. Był
to pierwszy kościół pod Jej wewaniem, który poświęcono jej po beayfikacji a to
dlatego, że ukończenie tej świątyni zbiegło się z tym wydarzeniem. Niech będzie
chwała Panu po wszystkie wieki. Amen [f. 24]
Fundacja klasztoru św. Józefa w Lowanium
Ze
względu na to, że fundacje, które nastąpiły po założeniu klasztoru w Brukseli i
wziąwszy pod uwagę, że dokonał ich przeor owego domu, o. brat Tomasz, oraz
bracia wchodzący w skład tej wspólnoty konwentualnej, będzie rzeczą
sprawiedliwą, abyśmy coś o nich powiedzieli.
Ówczesny
generał Kongregacji Włoskiej o. brat Jan od Jezusa i Maryi[94]
pragnął ufundować klasztory w Kolonii i Lowanium. Nalegał przy tym bardzo, aby
o. brat Tomasz udał się [z fundacją] do Kolonii. Jednak ojciec Tomasz dowiedział
się, że w Kolonii dopiero co założyli klasztor Ojcowie Kapucyni. W tej sytuacji
wydało mu się, że lepiej będzie osiedlić się w Lowanium, gdzie ze względu na
tamtejszy uniwersytet fundacja byłaby
bardziej potrzebna niż ta w Kolonii. Podjął on kontakty z urzędnikami z
tamtejszego Magistratu, ale ci stwarzali wielkie trudności, mówiąc, że miasto
owo było zbyt ubogie, żeby móc przyjąć w swe mury zakon żyjący z jałmużny.
Ojciec Tomasz wiedząc, że – nie mając nic – mało ryzykował, prosząc usilniej oznajmił,
że zadowoliłby się fundacją bez szkody na rzecz miasta i bez prawa do zbierania
jałmużny. Nawet tym argumentem nie zdołał ich przekonać i konieczne było
wspomóc się listami Hrabiego Añover[95], który napisał do
Magistratu. Ostatecznie zgodzono się na fundację pod tymi warunkami, a o. brat
Tomasz poprosił o licencję arcybiskupa Malines. Ten zaś odpowiedział, że
udzielał mu pozwolenia nie tylko na fundację w Lowanium, ale również we
wszystkich miastach swego arcybiskupstwa. Arcybiskup ten był wielkim zwolennikiem
Zakonu, tak za sprawą dobrej woni, jaką rozsiewał, jak i ze względu na jego
gorliwość. O. brat Tomasz pomógł mu też w sprawie pewnego bardzo wpływowego
heretyka z Brukseli. A choć nie miałem zamiaru zatrzymywać się nad tym, opowiem
krótko o tym, co się wydarzyło.
Był
w Brukseli pewien człowiek uważany przez wszystkich za świętego, bardzo skromny
w wyglądzie zewnętrznym. Był przy tym bardzo wprawnym mówcą w języku flamandzkim,
czym przyciągał do siebie bardzo wielu ludzi. Znał jedynie łacinę i był tak
wyniosły, że pogardzał Bellarminem i wszystkimi autorami, którzy do tej pory
się wypowiedzieli. Był bardzo szanowany
pośród Ojców Kapucynów i Kartuzów, którzy czcili go jak świętego. Utrzymywał
relacje z wieloma osobami pobożnymi. Maił też wielu uczniów pośród kapłanów,
którzy darzyli go wielkim szacunkiem i go naśladowali. Jeden z tych kapłanów
doniósł arcybiskupowi o pewnych poglądach, które wyraził ów człowiek, jak
również o pewnych działaniach, w szczególności o tym, że posiadał on kilka jego
rękopisów, które człowiek ten sporządził w języku flamandzkim [f. 25], pośród
których znajdował się jeden zatytułowany „Teologia germańska”[96].
Nosił on zawsze przy sobie i dawał ją prawie wszystkim tym, z którymi się
kontaktował. Arcybiskup polecił ocenę tych poglądów o. bratu Andrzejowi de Soto[97],
spowiednikowi Infantki, Ojcu Rektorowi Towarzystwa [Jezusowego] i o. bratu
Tomaszowi. Znalazłszy kilka herezji, [arcybiskup] zlecił o. bratu Tomaszowi przeegzaminowanie
tej książki zwanej „Teologia germańska”. Ojciec uczynił to niezwłocznie.
Wiele trudu kosztowało go odkrycie skrzętnie ukrytej osnowy, którą zawierała
owa księga. Nie można było jej zrozumieć, jak tylko z wielkim wysiłkiem i
wytężonym studium. W ostatecznym rozrachunku o. Tomasz odkrył w owym traktacie
wiele herezji, bowiem zawierała prawie wszystkie poglądy bogardów[98]
i heretyków naszych czasów, ale tak skrzętnie zawoalowane, że – choć książka ta
krążyła z rąk do rąk – nikt nie uważał jej za godną potępienia, do tego
stopnia, że sam o. Tomasz, który przeczytał ją na długo przed tym, jak Arcybiskup,
zlecił mu jej przebadanie, nie znalazł w niej niczego, o co można by się
potknąć, tak bardzo zawoalowane były jej błędy. O. Tomasz napisał traktat
przeciw tym błędom[99]. Prawie wszyscy
doktorzy z Lowanium oraz ojciec Lessius[100] z Towarzystwa
[Jezusowego] podpisali się pod cenzurą, którą sporządził o. brat Tomasz,
twierdząc, że owa księga zawierała wiele poglądów heretyckich, bardzo
zuchwałych i skandalicznych. Ojcowie Kapucyni, sądząc, że potępiając księgę,
którą oni cenili, o. Tomasz potępiał ich samych, podjęli próbę obrony autora.
Pewien lektor teologii sporządził nawet apologię w obronie owej księgi. Zwieźli
ją do Lowanium i innych uniwersytetów, gdzie nie znaleźli nikogo, kto
zechciałby ją podpisać. Arcybiskup wysłał
do Rzymu cenzurę o. brata Tomasza, podpisaną [przez doktorów] z Lowanium, a
Kongregacja Indeksu ksiąg [zakazanych] wydała dekret, w którym nakazała zakazać
czytania owej księgi pod tytułem „Teologia germańska”. Z drugiej strony
o. brat Tomasz zdał sprawę Ich Wysokościom o tym wszystkim, co się działo. Arcyksiążę
rozkazał Arcybiskupowi schwytanie tego heretyka. Decyzja ta spowodowała
wzburzenie wielu osób przeciw o. bratu Tomaszowi. Mówiono, że potępiając księgę
polecaną przez tyle lat, chciał on wprowadzić do Flandrii [swój] Zakon z
Hiszpanii. Rozsiewano przy tym wiele innych plotek, które wywołały wśród
związanych z naszym Zakonem osób strach, że mogliśmy wiele stracić w oczach tej
ludności, która nie lubuje się w dyscyplinie w żadnej rzeczy. O. Tomasz
odpowiadał, że to arcybiskup polecił mu przebadanie owej księgi i że nie mógł
zataić tego, co odczuwał. Ostatecznie arcybiskup pojmał Pawła i przebadał go
pod kontem czterdziestu poglądów uznanych za heretyckie. Arcybiskup nakazał [f.
26] je spalić, a Paweł odciął się od nich szczerze i wyrzekł się wszystkich
tych błędów, dzięki czemu został wypuszczony na wolność. Z tego to powodu
arcybiskup pałał wielkim oddaniem względem [naszego] Zakonu, a szczególnie
względem o. Tomasza. Udzielił nam tym samym tak szerokiego pozwolenia, jak o
tym wspomniałem powyżej.
Ponieważ
umieszczenie Najświętszego Sakramentu w [klasztorze w] Lowanium odkładano nieco
w czasie, urzędnicy Magistratu chcieli cofnąć dane pozwolenia. Wieść ta dotarła
do o. brata Tomasza, a ten udał się w wielkiej tajemnicy do Lowanium i tak
szybko, jak mógł wynajął dom, w którym wcześniej mieściło Kolegium irlandzkie.
Tego samego wieczoru udał się w towarzystwie o. brata Sebastiana, aby
uporządkować i wymieść wielką ilość śmieci i pajęczyn, które zalegały w owym
domu od długiego czasu. Następnego dnia wysłał wiadomość do Brukseli, aby o
dziewiątej przybyli wyznaczeni zakonnicy. Dotarło ich czterech lub pięciu tego
samego dnia, w którym – zgodnie z tym, co mu powiedziano – ludzie z Magistratu
mieli zająć dom celem uniemożliwienia fundacji. Zanim się pojawili, o. Tomasz
odprawił pierwszą Mszę św. i umieścił w kaplicy Najświętszy Sakrament. Następnie
wysłał kogoś z informacją do Magistratu, czym zamknął im usta i więcej już nie
podjęli żadnych działań w tej kwestii. Tak też doszła do skutku owa fundacja w
święto Ofiarowania Matki Bożej [w Świątyni], 21 listopada 1611 roku. Została
ofiarowana pod patronat św. Józefa, choć później o. brat Mikołaj od Poczęcia
zmienił jej wezwanie na św. Alberta.
Po
tym, jak o. brat Tomasz umieścił Najświętszy Sakrament, doniesiono mu, że
wystawiono na sprzedaż pewien dom w bardzo dobrym stanie. Udał się, aby go
obejrzeć. Po dokonaniu oględzin, dom wydał mu się bardzo odpowiedni, a
dowiedziawszy się, że jej właściciel mieszkał w Antwerpii, udał się
niezwłocznie do tego miasta, aby dokonać zakupu posiadłości. Ustalił z
właścicielem cenę na cztery tysiące dwieście florenów płatnych w ciągu sześciu
miesięcy. Jeśli w owym terminie nie uiszczono by zapłaty, sprzedaż miała zostać
anulowana, co dla właściciela nie stanowiło większego powodu do smutku, bo
sprzedający z wielką niechęcią pozbywał się swego domu. O. brat Tomasz nie
posiadał pieniędzy ani też nie miał skąd ich wziąć, był już bowiem bardzo
zaangażowany, aby czym prędzej zainaugurować swoją fundację w Brukseli. Kiedy
wrócił z Antwerpii i powiedział zakonnikom i zakonnicom, że dokonał zakupu domu
pod fundację w Lowanium, ci ostatni nie przestawali się trwożyć, a niektórzy
nawet krytykowali tę decyzję jak niezbyt roztropną. Zbliżał się już czas
uiszczenia należności za dom, który ustalony był na Boże Narodzenie. W święto
Tomasza Apostoła przybył szwagier sprzedającego z żądaniem zapłaty, bo czas już
upłynął. Ojciec odpowiedział, że [f. 27] zostało jeszcze kilka dni, a on w
międzyczasie załatwi środki, ufając, że Opatrzność miała zatroszczyć się o to,
co brakowało, a brakowała cała suma. Tego samego dnia pod wieczór, o. Tomasz otrzymał
list z Rzymu z certyfikatem zamiany
tysiąca escudo ze złota, które pewien dobry i zamożny człowiek z Genui,
który dopiero co złożył profesję w Rzymie, wysyłał na rzecz fundacji. Ojciec
Tomasz zaniósł wielkie dziękczynienie do Boga, tak za troskę, z jaką zabiegał o
potrzeby swoich sług, jak również za to, że wydarzyło się to właśnie w takim
dniu, a mianowicie w święto św. Tomasza, jego Patrona i w dniu jego imienin.
Brakujące 800 florenów Ojciec pożyczył i w ten sposób spłacił dom, w którym
obecnie mieszkają bracia.
Fundacja klasztoru św. Józefa w Kolonii
O.
brat Jan od Jezusa i Maryi, generał Kongregacji Włoskiej, ponaglał bardzo o.
brata Tomasza, aby udał się z fundacją do Kolonii, pragnął bowiem bardzo by
Zakon zapuścił swe pędy w Niemczech. O. Tomasz bynajmniej nie pragnął tego z
mniejszą intensywnością, ale widział, że nie nadszedł jeszcze właściwy moment,
a to za sprawą niedawnej fundacji Kapucynów. Wszyscy jego przyjaciele doradzali
mu, aby wykazał jeszcze trochę cierpliwości i poczekał ze swym zamiarem. Jednak
o. Generała powód ten nie przekonywał i sugerował, że to strach przed
trudnościami (jak się miało okazać, bardzo licznymi), które mogły pojawić się w
owej fundacji był rzeczywistym powodem zwłoki. Tak też nie było listu od o. Generała
do o. Tomasza, w którym nie wspominałby o fundacji w Kolonii.
W owym
czasie Książe Elektor[101] przybył z wizytą
do Liège, a skoro był już tak blisko Brukseli, o. Tomasz zdecydował złożyć mu
wizytę i dostarczyć mu brewe Jego Świątobliwości, w którym Papież polecał mu
dokonanie owej fundacji. Udał się przed oblicze Księcia Elektora i radził z nim
o pragnieniu, jakie Zakon wiązał z założeniem klasztoru w Kolonii. Poinformował
go także o jego charyzmacie i apostolacie. Książe wysłuchał go z wielkim
zainteresowaniem, a pośród wielu rzeczy, które mu powiedział była i ta, że
usłyszawszy wszystkie te dobre wieści na temat Zakonu, byłby wielce rad mieć
klasztor [karmelitów bosych] w każdym mieście swego arcybiskupstwa. Zobowiązał
się przy tym, że pomoże mu we wszystkim, co będzie w jego mocy. Polecił jednak,
abym poczekał, aż Kapucyni kupią teren, a potem my będziemy mogli się tam
osiedlić, aby w ten sposób nie stanęli sobie wzajemnie na przeszkodzie. O. brat
Tomasz wręczył mu brewe Jego Świątobliwości i powrócił do Brukseli. Brewe było
sporządzone w następujący sposób: [f.28]
Brewe Pawła V do Ernesta, Księcia Elektora i arcybiskupa Kolonii[102]
Do Czcigodnego brata Ernesta[103],Arcybiskupa Kolonii i Księcia ElektoraŚwiętego Imperium RzymskiegoPAWEŁ PAPIEŻ VUmiłowanemu Bratupozdrowienie i apostolskie błogosławieństwoWierzymy, że będzie to dla Ciebie, Bracie, rzeczą wielce przyjemną, dlatego prosimy Cię, abyś przyjął robotników, o których przysłanie prosiłbyś Pana żniwa i abyś przydzielił im jakieś miejsce i siedzibę na bardzo rozległym polu, powierzonym twej kapłańskiej pieczy.Chcemy, my i umiłowani synowie – Przełożony generalny i bracia Zakonu Karmelitów Bosych – rozpaleni gorliwością o Boską chwałę i zabawienie dusz, wznieść klasztor w mieście Kolonii. W tym też celu wysyłają do Ciebie, Bracie, owych braci tegoż Zakonu, mężów pobożnych, dobre i wierne sługi Boże, którzy przekażą Ci ten nasz list i przedstawią Ci ich wspólne pragnienie.Jak bardzo można tego spodziewać się z Twojego listu dla wywyższenia Świętego Kościoła Katolickiego oraz jak wielką pomoc możesz obiecywać sobie po tych dobrych robotnikach w twych zadaniach duszpasterskich, ukazuje wystarczająco przedziwne żniwo dusz, które zbiera się wszędzie tam, gdzie aż dotąd zostali oni przyjęci. Samemu Bogu służą, troszcząc się jedynie o Jego chwałę i zbawienie dusz. Medytują nad rzeczami niebiańskimi, odwracając wzrok od tego, co ziemskie, a cnotę chrześcijańską, którą głoszą słowem, potwierdzają swym przykładem, pełni apostolskiej miłości. A choć uważamy, że udało nam się wystarczająco Cię, Bracie, przekonać, niemniej jednak usilnie Cię zachęcamy, jak również wymagamy, abyś skutecznie i życzliwie – jak tego oczekujemy – sprzyjał zamiarom owych Braci Karmelitów Bosych, zapewniając im mieszkanie stosowne do ich pobożnych i zbawiennych zadań oraz abyś – ze względu na twą powszechnie znaną pobożność i szczodrość – towarzyszył im we wszystkich dziełach miłości, służąc tym samym owocnie naszej sprawie. A tak usilnie Ci ich polecamy, że na większy staranie czy zapał serca nie byłoby nas już stać.Wszechmogący i miłosierny Bóg niech życzliwie nad Tobą czuwa, kierując wszystkimi twymi myślami i radami zgodnie ze swym świętym upodobaniem i niech je doprowadzi do skutku, chroniąc cię swą niezawodną opieką. A my z serca Tobie, Bracie, błogosławimy.Dane w Rzymie u św. Marka pod pieczęcią Rybaka 1 września 1611 roku, w siódmym roku naszego pontyfikatu.
O.
Generał coraz bardziej nalegał. By jednak zmusić do działania o. brata Tomasza,
wysłał zaraz z Rzymu do Kolonii pewnego brata o niemieckim pochodzeniu, który
nazywa się brat Józef i napisał do o. brata Tomasza, aby udał się do Kolonii.
Działo się to na początku zimy, w połowie miesiąca listopada 1613 roku. O.
Tomasz, poprosiwszy Arcyksięcia [Alberta] o listy polecające do senatu w
Kolonii, natychmiast udał się w podróż. Zabrał ze sobą o. brata Dionizego
[od Matki Bożej] Francuza[104] i jednego [f. 29] Brata donata. Wszyscy
trzej dotarli do Maastrichtu. O. brat Dionizy wyruszał z niewielką wiarą w
powodzenie tej fundacji i nie było się czemu dziwić, że podobne odczucia żywiła
większość zakonników we Flandrii i Francji. Ojcu [Tomaszowi] wydawało się, w
tej sytuacji, że byłoby lepiej kontynuować podróż jedynie wraz z [Bratem]
donatem, niż zabierać ze sobą tak nieufnego towarzysza, którego z Mastrichtu
wysłał z zadaniem ą głoszenia rekolekcji adwentowych we Francji. On sam wynajął
powóz, bez żadnego przykrycia. A pogoda była tak okropna, drogi zaś tak złe, że
choć z Mastrichtu do Kolonii było tylko niespełna 85 kilometrów[105],
zajęło im to pięć dni. Ojciec Tomasz i [brat] donat wycierpieli wiele z powodu
chłodu i deszczu, a poza tym żaden z nich nie znał języka.
Dotarłszy
do Kolonii o. brat Tomasz zastał tam o. brata Józefa (Niemca)[106]
obwieszonego buteleczkami i lekami przeciw zarazie. Zbliżył się on do o. brata
Tomasz i rzekł do niego: „Niech Ojciec zobaczy ile środków zaradczych
zakupiłem na zarazę! „ Ojciec odparł mu: „Ależ jak to, Ojcze, ugania się
Ojciec za środkami przeciw zarazie? Niech da sobie Ojciec z tym spokój!”.
Nie dziw, że Ojciec Józef tak bardzo się wystraszył, ale Ojciec Tomasz nie chciał
zażyć żadnego remedium[107]. Mieszkaliśmy przez cały ten czas
załatwiania tej fundacji w klasztorze Ojców Karmelitów [trzewiczkowych], a
trwało to prawie dwa miesiące.
W tym
czasie pracowaliśmy nad zdobyciem przychylności umysłów i woli członków senatu,
a wiedząc, że było ich wielu, wiedzieliśmy że czekało nas wiele pracy. Choć
jednak nasze trudy i staranie były bardzo intensywne, nie odnosiły one niemal
żadnego skutku. Przede wszystkim o. brat Tomasz udał się na audiencję do
Elektora, który przebywał wówczas w Bonn – oddalonego ponad 20 kilometrów[108]
od Kolonii – wręczył mu list polecający od Arcyksięcia Alberta oraz kolejne
brewe od Jego Świątobliwości, które sformułowane było w następujących słowach:
[Brewe Pawła V do Ferdynanda, Księcia Elektora i arcybiskupa Kolonii][109]
Do Czcigodnego brata Ferdynanda,Arcybiskupa Kolonii i Księcia ElektoraŚwiętego Imperium RzymskiegoPAWEŁ PAPIEŻ VUmiłowanemu synowi i szlachetnemu mężowipozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo
Przełożony generalny i bracia Zakonu Karmelitów Bosych, rozpaleni gorliwością o Boską chwałę i zabawienie dusz, pragną wznieść klasztor w mieście Kolonii i w tym też celu wysłali już do Belgii kilku braci swego pobożnego Zakonu – mężów wypróbowanej cnoty, dobre i wierne sługi Boże. Obecnie chcą, aby umiłowany syn, pobożny kapłan Tomasz od Jezusa, jeden z wysłanych już braci, przekazał Tobie ten nasz list i przedstawił Ci ich wspólne pragnienie. Jest to człowiek cechujący się zdrową i prawą nauką, jak również tak gorliwą miłością, że ze względu na swą pogodę ducha, wykształcenie, jak również gorliwość w przynoszeniu chwały Bogu i zbawienia bliźniemu, jest przez nas bardzo chwalony.A jak wiele możesz się po nich spodziewać dla wywyższenia Świętego Kościoła Katolickiego i jak wielką pomoc możesz obiecywać sobie po tych dobrych robotnikach w twych zadaniach duszpasterskich, ukazuje wystarczająco przedziwne żniwo dusz, które zbiera się wszędzie tam, gdzie aż dotąd zostali przyjęci. Samemu Bogu służą, troszcząc się jedynie o Jego chwałę i zbawienie dusz. Medytują nad rzeczami niebiańskimi, odwracając wzrok od tego, co ziemskie, a pełni apostolskiej miłości chrześcijańską cnotę, którą głoszą słowem, potwierdzają swym przykładem. A choć uważamy, że udało się nam wystarczająco Cię, Bracie, przekonać, niemniej jednak usilnie Cię zachęcamy, jak również wymagamy, abyś skutecznie i życzliwie – jak tego oczekujemy – sprzyjał zamiarom tych Braci Karmelitów Bosych, zapewniając im mieszkanie stosowne do ich pobożnych i zbawiennych zadań oraz abyś – ze względu na twą powszechnie znaną pobożność i szczodrość – towarzyszył im we wszystkich dziełach miłości, służąc tym samym owocnie naszej sprawie. A tak usilnie Ci ich polecamy, że na większy staranie czy zapał serca nie byłoby nas już stać.Wszechmogący i miłosierny Bóg niech życzliwie nad tobą czuwa, kierując twymi wszystkimi myślami i radami zgodnie ze swym świętym upodobaniem i je wydoskonalał, chroniąc cię swą niezawodną opieką.Dane we Frascati pod pieczęcią Rybaka 17 maja 1612 r., w siódmym roku naszego pontyfikatu.
Petrus Stroza.
[f. 30] Książe [Elektor]
przyjął o. brata Tomasza z wielką życzliwością, równie wielką, jak ta którą
okazał mu w Liège, kiedy traktował z nim o tej samej sprawie. Pragnąc dopomóc w
tak świętym dziele, powiedział o. Tomaszowi, że użyje wszelkie możliwe środki, które znajdują się w
jego zasięgu, aby ułatwić mu ową fundację w Kolonii. Zapewnił, że uczyni
wszystko, wyłączając tylko petycję do senatu, bowiem to nie licowało z jego
godnością i nie zależało od jego autorytetu. Tymczasem cała trudność zasadzała
się właśnie na uzyskaniu pozwolenia ze strony senatu. Od wielu już lat
Elektorzy Kolonii trwali w sporze z senatem odnośnie sprawowania jurysdykcji w
tym mieście. Książe [Elektor] obawiał się, że poproszenie senatu o wyrażenie
zgody [na naszą fundację] byłoby uznaniem, że to jemu [senatowi] jurysdykcja ta
przysługuje. Ojciec Tomasz powiedział mu, że Jego Wysokość [Książe Elektor]
mógłby wspomóc tę sprawę za pośrednictwem pewnych wpływowych osobistości, które
podjęłyby się mediacji z senatem bez konieczności wyjawiania, że inicjatywa ta
wyszła od Elektora. Poprosił go również, by dał nam jakiś teren kościelny pod
fundację klasztoru. Książe [Elektor] zaakceptował tak pierwszą, jak i drugą
petycję i pragnął wielce, by nasz Zakon osiedlił się tam, co – jego zdaniem –
nie stanowiło wielkiego problemu. Przedstawił przy tym ojcu Tomaszowi
sugestywną propozycję, aby Zakon nasz przejął, jeśli nawet nie cały, to chociaż
połowę klasztoru karmelitów trzewiczkowych, w którym byliśmy goszczeni, bo jego
zdaniem nie byli oni dostatecznie zreformowani. Zaoferował nawet, że uzyska ku
temu brewe Jego Świątobliwości, bez konieczności interwencji ze strony
[naszego] Zakonu [f. 31]. Ojciec Tomasz przedstawił mu wiele racji, dla których
nie było to zbyt szczęśliwa propozycja, wśród których znajdował się fakt, że
jego Przełożeni nigdy nie zdecydowali się na przejęcie jakiegokolwiek klasztoru
Karmelitów Trzewiczkowych, choć sam Najwyższy Pasterz czasem im je oferował. Z
tym mniejszym prawdopodobieństwem zdecydowaliby się na objęcie tego klasztoru w
Kolonii. Tymi słowami ojciec Tomasz przekonał Księcia Elektora, żywiąc jednak
dość lichą nadzieję, by za jego pośrednictwem udało się wynegocjować cokolwiek
z senatem.
Zanim udał się na
rozmowę z Księciem Elektorem, spotkał się wcześniej z Hrabią von Hooezollern[110],
kanonikiem [katedralnym] w Kolonii, który był osobą bardzo utalentowaną i
obdarzoną wieloma zdolnościami, sprawującą jednocześnie funkcję zarządcy
Księcia Elektora. Administracja wszystkich spraw, tak duchowych, jak doczesnych
dotyczących Księcia zależna była od jego opinii. Hrabia przyjął o. Tomasza z
wielką życzliwością, ale oznajmił mu, że przybywał w nienajlepszej porze, nie
udało mu się bowiem znaleźć jeszcze terenu pod budowę dla Ojców Kapucynów.
Gdyby zaś przyjął i naszą petycję oznaczało by to wzajemną szkodę tak dla
kapucynów, jak dla nas. Radził mu zatem, aby powrócił do Brukseli i spróbował
podjąć kolejne starania po upływie trzech miesięcy. Ojciec Tomasz odpowiedział
mu, że przybył tu na polecenie o. Generała oraz że za dwa lub trzy miesiące był
zmuszony wyruszyć do Rzymu by wziąć udział w Kapitule Generalnej[111]. Miał przy tym
rozkaz Generała, aby uczynić wszystko, co tylko możliwe, aby dokonać tej
fundacji przed Kapitułą Generalną. Ponadto – przekonywał – akceptacja naszego
Zakonu nie mogłaby w niczym zaszkodzić
fundacji Kapucynów, ponieważ my na ten moment bylibyśmy zadowoleni z posiadania
nawet wynajętego domu, a do tego nie było potrzeba wiele wysiłku ze strony ani
Jego Wysokości [Księcia Elektora] ani samego jaśnie Pana. Ukontentował się wielce
Hrabia tą odpowiedzią i zapewnił o swojej pomocy, we wszystkim, co tylko mógłby
tylko uczynić.
Ojciec
Tomasz powrócił do Kolonii, aby podjąć pertraktację z przedstawicielami senatu,
którzy dalecy byli od udzielenia mu nieodzownych pozwoleń na tę fundację. Mieliśmy
tam wielu innych adwersarzy, szczególnie pośród członków innych Zakonów, którzy
wysuwali przeciw nam powód wielkiego ubóstwa, jakiego doświadczali. Twierdzili
przy tym, że gdybyśmy i my zostali dopuszczeni [do osiedlenia się w mieście],
oni nie mogliby utrzymać się już w żaden sposób. Było również wiele innych osób
eklezjastycznych i obdarzonych godnościami kościelnymi, które uważały, że
Kolonia nie była w stanie utrzymać tak wielkiej ilości zakonników żebrzących.
O.
brat Tomasz od rana do wieczora przemierzał w mrozie, w śniegu i deszczu ulice
tego miasta, starając się zdobyć sympatię tak jednych, jak drugich. A chociaż
innymi razy zimno powodowało u niego zazwyczaj dotkliwe dolegliwości i bóle
żołądka, to teraz, choć było to już w okolicach Bożego Narodzenia, a
temperatura była bardzo niska – doświadczając przy tym wielu niewygód odnośnie
posiłków i skąpej ilości drewna, by się ogrzać, mawiał, że od czasu kiedy
został zakonnikiem – nigdy nie czuł się lepiej dysponowany i sprawniejszy. Udało mu się zdobyć kilku przyjaciół, ale
niewielu i niezbyt wpływowych.
Dotarła
do o. brata Tomasz nowina, że Hrabia de Bucquoy[112], który był
dowódcą generalnym artylerii w prowincjach flandryjskich, został mianowany
przez cesarza Macieja [f. 32] naczelnym dowódcą wszystkich jego wojsk i że
wkrótce miał udać się do Pragi, zatrzymując się w Kolonii. Hrabia ten był
wielkim przyjacielem Ojca Tomasza i bardzo oddanym naszemu Zakonowi. Z tego też
powodu Ojcu Tomaszowi wydało się rzeczą stosowną poczekać na jego przyjazd oraz
poprosić Arcyksięcia [Alberta], aby upoważnił Hrabiego, by po raz kolejny w
jego imieniu wstawił się za nami przed senatem Kolonii, aby nas przyjął.
Zdecydował więc, że poczeka na Hrabiego, a w międzyczasie postara się
wynegocjować to, co się da.
Przyjazd
Hrabiego opóźniał się bardzo i rozeszła się wieść, że tego roku miał już
zaniechać podróży do Niemiec, ze względu na zły stan zdrowia Arcyksięcia
[Alberta]. Nie było bowiem wskazane, by człowiek będący tak walecznym
żołnierzem, jak Hrabia, przebywał poza krajem,
gdyby – uchowaj Bóg! – [Arcyksiążę Albert] zmarł. Z drugiej zaś strony
nasze sprawy każdego dnia układały się coraz gorzej, do tego stopnia, że nie
było w Kolonii nikogo, kto ufałby jeszcze, że nasza fundacja dojdzie do skutku.
Takie oto widomości, których codziennie dostarczali nam nasi przyjaciele.
Towarzysze o. brata Tomasza byli bardzo zniechęceni, a on sam zaczął wielce powątpiewać
o szczęśliwym zakończeniu tej sprawy.
Pewnego
dnia przybyli znowu jacyś ludzie, by przekonać ich o wielu trudnościach, z
jakimi wiązała się ta fundacja. Mówili, że nie warto było jej wyczekiwać,
podobnie zresztą jak przybycia Hrabiego. Po ich wyjściu [o. Tomasz] udał się na
modlitwę, by polecić Naszemu Panu przyszłość tej fundacji. Zobowiązał się
ślubem przed Naszym Panem i chwalebnym Ojcem św. Józefem, że ów klasztor
zostanie założony pod wezwaniem św. Józefa. Nie zdążył jeszcze dobrze dokonać
tego ślubu, gdy w jednym momencie Nasz Pan udzielił u ogromnej pewności, że owa
fundacja dojdzie do skutku i że klasztor ten przyczyni się wielce do Jego
chwały i służby. Tak bardzo skuteczne
było to zapewnienie, że nigdy więcej nie mógł już dopuścić do siebie wątpliwości.
Zwrócił się niezwłocznie do swych towarzyszy, prosząc ich, aby się nie martwili,
gdyż wkrótce fundacja ta miał zostać zrealizowana. Tak też, niczym o rzeczy
pewnej, napisał do o. Generała, donosząc mu o tym, co się wydarzyło. Nasz Pan
zechciał, aby tak też się stało, ponieważ nim upłynęło osiem dni Hrabia de
Bucquoy zjawił się w Kolonii. W momencie jego wyjazdu [z Brukseli] Arcyksiążę
Albert nakazał mu, aby udał się do Kolonii i nas wspomógł. Infantka zaś ze swej
strony powiedziała do niego: „Niech zważy drogi Hrabia, że są tam nasi
Ojcowie Karmelici i że koniecznie trzeba im pomóc. Proszę Hrabię, aby wstawił
się za nimi przed tamtejszym Magistratem w moim imieniu”. Zaraz po
przybyciu do Kolonii Hrabia zwołał senat i pomówił z dwoma osobami, które
przedstawiły sprawę naszej fundacji. Powiedział im przy tym wiele dobrych
rzeczy o Naszym Zakonie oraz jego własne przywiązanie do niego, jak również to,
że o. brat Tomasz był jego ojcem duchowym i spowiednikiem. Przekazał też listy
polecające Arcyksięcia Alberta do senatu. O. brat Tomasz przekazał też brewe
Najwyższego Pasterza skierowane do Magistratu, które zawierało następującą
treść: [s. 33]
[Brewe Pawła V do senatu w Kolonii[113]]
Umiłowanym synom Senatu KoloniiPAWEŁ PAPIEŻ VUmiłowanym synompozdrowienie i apostolskie błogosławieństwoUmiłowany syn nasz, mąż wielce duchowy i pobożny, Przełożony generalny Kongregacji św. Eliasza Zakonu Karmelitów Bosych, wyjawił nam, że bracia jego bardzo pragną, aby w Waszym mieście został przydzielony im jakiś teren pod budowę klasztoru. Doniósł nam również, że od pewnego już czasu podejmowane są ku temu usilne starania oraz, że bracia doświadczyli w odniesieniu do siebie bardzo wielkiej przychylności ze strony waszych obywateli. Dlatego uważają, że ta wielce upragniona przez nich sprawa łatwiej znajdzie rozwiązanie, jeśli my ze swej strony pilnie Ci ich polecimy, a to ze względu na Twoją synowską miłość i szacunek ku nam.Zważywszy, że bracia owego zakonu wszędzie tam, gdzie dotąd się osiedlili roztaczają zawsze miłą woń Chrystusa, jak również przez ich godny pochwały sposób życia są źródłem największego pożytku dla dusz wiernych – jak tego doświadcza się w tym naszym czcigodnym Mieście [Rzymie] – nie chcemy odmówić pomocy w spełnieniu tego ich pobożnego i szlachetnego pragnienia, ożywieni szczególną ufnością że jeśli ich przyjmiecie, talent, który otrzymali od Pana – przy współpracy z łaską Bożą – zostanie pośród was pomnożony z wielkim zyskiem dla was samych. Dlatego też ze szczególnym naciskiem polecamy wam te wypróbowane i wierne sługi Boże, naszych wielce umiłowanych synów. A było by dla nas rzeczą miłą, gdybyście – a bardzo w to ufamy – za sprawą tego naszego polecenia urzeczywistnili skutecznie ich życzenie, jak dla chwały Bożej i waszej duchowej pociechy wielce tego pragniemy. Z całym oddaniem miłości udzielamy Wam naszego apostolskiego błogosławieństwa.Dane w Rzymie u św. Maryi Większej pod pieczęcią Rybaka 1 czerwca 1613 r., w dziewiątym roku naszego pontyfikatu.Petrus Stroza
Po
odczytaniu i przedstawieniu tych dokumentów senat udzielił w końcu swego pozwolenia,
aby Zakon dokonał fundacji w mieście pod trzema warunkami. Pierwszy z nich
stanowił, abyśmy prosili o jałmużnę jedynie u osób znajomych, a nie chodząc od
drzwi do drzwi i prosząc o nią lud. Dugi warunek odnosił się do tego, aby nie
było nas więcej niż dwunastu zakonników. A trzeci obligował nas, abyśmy nie
zwracali się z prośbą do senatu o dom lub teren świecki, gdyż jest zwyczajem w
owym mieście, że bez licencji senatu żaden Zakon nie może nabyć jakiegokolwiek
domu lub terenu. Przedstawiciele senatu przybyli oznajmić te ustaleni Hrabiemu
de Bucquoy, któremu towarzyszył o. brat Tomasz. Wysłuchawszy odpowiedzi i
warunków senatu, Hrabia szepnął na ucho o. bratu Tomaszowi, aby nie sprzeciwiał
[f. 34] się tym warunkom ani nie odpowiadał ani słowem, bo to co chodziło teraz
to jedynie możliwość osiedlenia się w mieście. Warunki zaś w przyszłości miały
zostać zniesione. Hrabia w imieniu Arcyksiążąt podziękował im za to, czego
dokonali, a o. brat Tomasz uczynił to w imieniu swego Zakonu.
Następnie
o. brat Tomasz zaczął starania się o znalezienie dogodnego miejsca pod przyszły
klasztor. Nie mógł jednak znaleźć niczego zgodnego ze swym pragnieniem. W końcu
wynajął pewien ubogi dom i umieścił tam Najświętszy Sakrament w święto Oczyszczenia
Najświętszej Maryi Panny, to jest drugiego lutego 1614 roku. Klasztor został
założony pod wezwaniem św. Józefa, zgodnie z uczynionym ślubem. Dzień ten był
powodem wielkiej radości i pociechy dla wszystkich, a szczególnie dla Ojca
Tomasza, którego owa fundacja kosztowała tak wiele trudu. Wkrótce później powrócili
do Brukseli, bo zbliżał się już czas podjęcia podróży do Rzymu, celem udania
się na Kapitułę Generalną.
Następnie
wysłał jako wikariusza owego domu o. Dionizego od Matki Bożej, wraz z innymi
dwoma lub trzema zakonnikami. On sam [o. Tomasz] udał się na Kapitułę, podczas
której przeorem tego klasztoru został wybrany o. brat Klemens od św. Maryi[114].
Fundacja ta niezbyt przypadła do gustu o. bratu Dionizemu, bowiem warunki
bytowe wydawały mu się zbyt trudne, do tego stopnia, że gdy dotarł tam nowy przeor,
usiłował przekonać go, by wspólnie napisali do o. Generał, aby porzucić ową
fundację, a w między czasie zalecał, aby zaniechano publicznego odprawiania
oficjów liturgicznych. To uczyniwszy opuścił Kolonię i powrócił do Paryża,
gdzie wyznaczono mu konwentualność. Jednak Ojciec [Generał] nie postąpił
zgodnie z jego sugestią. Przeciwnie, zalecił, aby wspólnota trwała tam,
pokładając ufność w Bogu, że wkrótce zostaną zniesione owe warunki. W tym samym
czasie wojska królewskie najechały na prowincje heretyckie i na prośbę oraz
nalegania senatu Kolonii spacyfikowały jedną z nich, zwaną Mullhem, która była
oddalona zaledwie o dziewięć kilometrów od Kolonii. Mieszkało tam wielu
heretyków, którzy grozili zupełnym zniszczeniem Miasta Kolonii. W tych
okolicznościach Markiz Espinola[115], dowódca
generalny, napisał do senatu list, aby zostały zniesione owe warunki, na co oni
przystali. Tak oto Ojcowie kupili bardzo dobrze zbudowany dom, w którym obecnie
wygodnie mieszkają dzięki Panu i skąd, za Jego łaską i staraniem Zakon nasz
rozkrzewi się po całych Niemczech, gdyż już w kilku miejscach proszą o
fundację.
Fundacja klasztoru św. Józefa w mieście Douai
O.
brat Tomasz pragnął wielce założyć klasztor w Douai tak ze względu na fakt, że
miasto to cieszyło się posiadaniem sławnego uniwersytetu, gdzie bracia mogliby
studiować filozofię, jak również z racji na to, że znajdowało się ono w
Prowincji Walonów, którzy są bardziej gorliwi w pokucie i surowości Zakonu oraz
bardzo zdeterminowani w swych postanowieniach. Ojciec miał nadzieję, że będzie
mógł tu pozyskać bardzo dobre powołania i kandydatów do Zakonu. Przybył w tym
czasie o. brat Ferdynand od św. Maryi, Generał Kongregacji Włoskiej, aby odbyć
wizytacją kanoniczną w klasztorach flandryjskich i udzielił swego pozwolenia na
dokonanie tej fundacji.
O.
brat Tomasz udał się w Douai wraz z o. bratem Ludwikiem od św. Franciszka[116],
Francuzem z pochodzenia, który wcześniej był przeorem klasztoru w Paryżu.
Przywiózł ze sobą listy od Arcyksięcia Alberta do miasta Douai, w których polecał
on bardzo nasz Zakon, jak również list do Gubernatora, którym był wówczas Hrabia
d’Annappes[117],
aby pokierował tą sprawą. O. Tomasz
zjawił się najpierw w Annappes, gdzie przebywał Hrabia, który po przeczytania
listu od Arcyksięcia tego samego dnia wyruszył w drogę. Aby sprawniej wykonać
tę prośbę udał się do Opactwa w Marchiennes[118], którego opat[119]
był przyjacielem Hrabiego. Poprosił go, by pojechał z nami do Douai i wyprawił
posłańców, aby poprosili o to samo Barona de Batines[120],
Gubernatora miasta Lens, męża bardzo dostojnego, wywodzącego się z domu Memoraniy[121],
rodziny konetablów francuskich[122], który był bardzo
oddany naszemu Zakonowi. Zanim wjechaliśmy w bramy miasta, Hrabia posłał do
Magistratu, aby przysłano dwóch reprezentantów, z którymi miał omówić pewną
sprawę poleconą mu przez Ich Wysokości. Następnego dnia spotkaliśmy ich w
drodze. Hrabia – myśląc, że załatwienie tej sprawy było bardzo proste –
poprosił, by zwołano na dziewiątą Magistrat w celu odczytania listu Jego
Wysokości. Dwóch reprezentantów Magistratu, przysłanych do nas, wyruszyło przed
nami, aby zawiadomić tych, którzy mieli się zgromadzić. My zaś wyruszyliśmy ich
śladami. Cztery karoce nadciągały z taką świtą, jak gdyby przybywał sam Arcyksiążę.
Ojciec Tomasz i jego towarzysz podróżowali jedną z nich, z zaciągniętymi
zasłonami. O. brat Tomasz był bardzo zniesmaczony całym tym blichtrem, bo
wydawało mu się, że taki zbytek nie licował z zamiarem fundacji ubogich
zakonników, którzy nie powinni czynić zbyt wiele hałasu wokół siebie. Z tego
też powodu przybywał do owego miasta bardzo umartwiony, widząc także, że
wszystko odbywało się z tak wielkim pośpiechem. Podzielił się tymi odczuciami z
Hrabią, któremu – nie mając doświadczenia w tym, co zły duch czyni, aby stanąć
na przeszkodzie fundacji – wszystko wydawało się już załatwione i nie widział
żadnego powodu, dla którego [członkowie Magistratu] mogliby [f. 36]
uniemożliwić ową fundację. O. brat Tomasz zaraz mu odpowiedział, że było to rzeczą
pewną, że będą się wymawiać pod pretekstem, że miasto było ubogie i miało już
wiele klasztorów. Przybyszy do Douai wszyscy udali się do domu opata
Marchiennes. Magistrat zajął się naszą sprawą i odczytano list Arcyksięcia,
który był następującej treści:
List Arcyksięcia do Magistratu w Douai[123]
My, umiłowani i wierni Arcyksiążętapragniemy – na prośbę Ojca Generała Zakonu Karmelitów Bosych, który przybywszy tu ostatnio wyjawił przed nami chęć założenia klasztoru tego Zakonu w naszym mieście Douai – aby młodzi zakonnicy wspomnianego Zakonu rezydujący w całym naszym kraju mogli z większą łatwością odbywać swoje studia. Mając na uwadze wielkie dobro, jakie członkowie wspomnianego Zakonu rozsiewają wszędzie tam, gdzie się pojawią przez ich życie, naukę i przykład, ufamy, że także w Douai przyczynią się do złagodzenia gniewu Bożego oraz pomnożenia naszej świętej wiary oraz katolickiej, apostolskiej i rzymskiej Religii. Dlatego też zechcieliśmy skierować do Was niniejszy list, aby powiedzieć Wam i zapewnić, że będzie to dla nas wielce przyjemną rzeczą, jeśli z Waszej strony uczynicie wszystko, co możliwe, aby ów Ojciec Generał mógł zrealizować ten swój pobożny i dobry zamiar, dla którego wykonania posłał tam Ojca brata Tomasza od Jezusa, zakonnika tego Zakonu, który dostarczy Wam ten list i od którego otrzymacie bardziej szczegółowe i wyczerpujące informacje. Niech nasz umiłowany i wierny Pan ma Was w swojej świętej opiece.Z Brukseli, dnia 8 sierpnia 1615 roku.
Odczytano ów list przed Magistratem, a
ten odmówił nam swojej zgody. Wysłano dwóch posłańców do Hrabiego d’Annappes z
całą listą wymówek i powodów, dla których nie można było przyjąć nas w mieście.
Wszystkie one sprowadzały się do tego, że byliśmy zakonem żebrzącym, a miasto
miało już w swych murach wiele klasztorów mendykantów. Prosili zatem, aby
Hrabia przekazał Arcyksięciu przedstawione przez nich racje.
O. brat Tomasz wysłuchał
tej odpowiedzi, która w żaden sposób go nie zasmuciła, otworzywszy bowiem tego
samego ranka książkę O naśladowaniu Chrystusa Tomasza a Kempis, aby
skupić się przez chwilę na modlitwie, pierwszą rzeczą, którą znalazł w owej
księdze były następujące słowa: „Synu powierz mi swoją sprawę, a ja zajmę
się nią w odpowiednim czasie”. Natychmiast zrozumiał, że tym razem nie miał
otrzymać licencji ze strony Magistratu, ale miało dokonać się to później i na
wiele lepszych warunkach. Dlatego z
bardzo pogodnym obliczem też przyjął decyzję [f. 37] Magistratu, wyczekując
lepszej pory i okoliczności. Powrócił do Brukseli i zdał sprawę Arcyksięciu z
tego wszystkiego, co się wydarzyło. Zwrócił też uwagę, pośród wielu innych
spraw, że było rzeczą niezwykle trudną do przyjęcia i niezrozumiałą, aby
zakonnicy ślubując ubóstwo ewangeliczne, byli pozbawieni powszechnego
dobrodziejstwa uniwersytetów, które były dobrem wspólnym wszystkich ludzi. Fakt
ten był powodem upadku Kościoła i jego państwa, a uniwersytety zostały założone
przez swych Książąt założycieli, aby studiowano w nich na służbę Kościoła.
Szczególne zaś prawo do tego mają zakonnicy, którzy są obrońcami Kościoła.
Prosił go zatem, aby nie pozwolił aby, przez fakt, że jesteśmy ubodzy,
zabraniano nam tam wstępu. Ten dobry Książe odpowiedział, że na to nie pozwoli
i napisał kolejny list do Magistratu w Douai, w którym nalegał, że nieodzownie
mają nas przyjąć w granice miasta. Ze względu na fakt, że list ten został
napisany z tak wielkim uczuciem zamieszczę go tutaj w całości:
List Arcyksięcia do Magistratu w Douai[124]
O. brat Tomasz powrócił do Douai z owym listem
w ręku i zastał członków Magistratu bardzo nieprzychylnych. Zaczął wtedy działać
własnymi sposobami i za pośrednictwem swych przyjaciół, pośród których
najbardziej pomocny okazał się Baron de Batines, Gubernator miasta Lans, a
obecnie Hrabia Etres i Morbeque. Dali oni do zrozumienia Magistratowi, że w
Douai [karmelici] nie mieli zamiaru żyć z jałmużny, a wiedząc, że miasto to
było bardzo biedne, zobowiązywali się do posiadania renty [f. 38], choć w
międzyczasie prosili o prawo proszenia o datki pośród przyjaciół i osób oddanych
Zakonowi. Tym sposobem umysły nieco się uspokoiły. Magistrat odbył zebranie, a
o. brat Tomasz za pośrednictwem swego towarzysza (on bowiem nie znał języka
francuskiego) przedstawił im pewne racje, które wywarły na nich mocne wrażenie
tak, że wszyscy jednomyślnie udzielili swego pozwolenia. Pewien opat, zwany d’Anchin[125],
po kosztownych negocjacjach, użyczył nam swojego domu i w święto Naszej Świętej
Matki [Teresy], 5 października 1615 roku, biskup diecezji Arras[126]
odprawił pierwszą Mszę św. i umieścił w kaplicy w obecności wielu dostojnych
osób i kilku opatów. Klasztor został ustanowiony pod wezwaniem św. Józefa i św.
Teresy. O. Tomasz ustanowił tam wikariuszem o. brata Ludwika od św. Franciszka,
który wcześniej był przeorem klasztoru w Paryżu. Tego samego roku rozpoczęły
się wykłady z filozofii i w ten sposób została zrealizowana ta fundacja, za
którą niech będą na zawsze dzięki Naszemu Pana.
Fundacja mniszek w Krakowie, Antwerpii i Tournai oraz o przybyciu do Flandrii m. Anny od św. Bartłomieja
Nie byłoby rzeczą nieodpowiednią
pomówić teraz o fundacjach mniszek, które zostały dokonane na tych ziemiach
[flandryjskich] po tym, jak Zakon w nich się osiedlił…[127]
Fundacja klasztoru Lille[128]
Fundacji Eremu św. Józefa z Góry Karmel na Ziemiach Flandryjskich
Nasz Pan, który w sposób tak szczególny
wspomógł tę Prowincję [Belgijską] tak pomyślnym rozwojem wydarzeń i tak
udanymi fundacjami, zechciał również udzielić jej łaski i wesprzeć ją, aby
także ona mogła się cieszyć posiadaniem Eremu, w którym można by prowadzić
autentyczne życie samotnicze. Ono to właśnie jest głównym środkiem dla rozwoju
modlitwy i kontemplacji, a te dwie rzeczy są charyzmatem własnym i głównym
celem naszego św. Zakonu. W fundacji tego eremu, jak we wszystkich pozostałych,
objawiła się wielce Opatrzność i wsparcie naszego Pana, jak objaśnimy to
poniżej.
O.
Tomasz, wracając z Kapituły generalnej (gdzie został wybrany prowincjałem
Państw Flandryjskich i Dolnych Niemiec), która miała miejsce w Rzymie podczas
Zesłania Ducha Świętego roku 1617, nie nosił się w żaden sposób z zamiarem
fundacji Eremu. Choć był wielkim miłośnikiem tego rodzaju życia, doświadczając
jego dobrodziejstw na przestrzeni siedmiu lat w eremach hiszpańskich (jego to bowiem
Bóg wybrał za główne narzędzie do wykonania dzieła mającego przynieść Mu tyle
chwały), to jednak - zdając sobie sprawę, że jego Prowincja była jeszcze w
powijakach, bo nie posiadała jeszcze odpowiednio uformowanych członków –
wydawało mu się, że nie wybiła jeszcze godzina realizacji tego przedsięwzięcia.
Dlatego też zupełnie nie zajmował sobie głowy tym pomysłem oraz oddalał od
siebie tego typu pragnienia. Wyruszył Renem z Bazylei do Kolonii, gdzie założył
pierwszy klasztor w tej Prowincji niemieckiej. Towarzyszyło mu dwóch
współbraci. Kiedy tak we trzech spływali w dół rzeki w kierunku wspomnianego
wyżej miasta na pokładzie małej łodzi, nie mając innego zajęcia, któremu mogli
by się oddać, większość czasu poświęcali modlitwie. W dniu, w którym dotarli do
Kolonii, Ojciec [Tomasz], trwając na modlitwie, otrzymał szczególne natchnienie
od Boga, który zachęcał go do podjęcia starań o założenie Eremu. Ukazał mu też
pewnych braci, którzy mogliby być dobrym początkiem i żywymi kamieniami dla
położenia pierwszych podwalin pod tę duchową budowlę. I nie nic innego jak siła
tego wydarzenia sprawiła, że Ojciec [Tomasz], będąc wcześniej zdecydowanie
przeciwny podjęciu się tej fundacji, został zupełnie odmieniony, a jego postawa
została odwrócona o 180 stopni. Stąd, Ojciec [Tomasz] mawiał później, że
przeżył w swoim życiu dwie znaczące i nadprzyrodzone przemiany, w wyniku
których Bóg totalnie go odmienił, wywracając do góry nogami jego przekonania.
Pierwsza z nich miała miejsce, kiedy otrzymał listo d O. Br. Piotra [od Matki
Bożej], w którym zapraszał go on do wyruszenia na misje oraz przejścia do
Kongregacji Włoskiej. Przeczytawszy ten list odczuł wewnętrznie wielką niechęć
i odrzucenie na myśl o opuszczeniu Hiszpanii, jak w innym miejscu zostało to
opowiedziane. Niemniej jednak następnego dnia po otrzymaniu listu, podczas
odprawiania Mszy św., poleciwszy Bogu tę sprawę, - nie wiedząc w jaki sposób –
został całkowicie odmieniony oraz zdeterminowany do pójścia za zgoła przeciwną
inklinacją, według tego, co nakazałoby mu posłuszeństwo. A stało się to na
podobieństwo człowieka, który – będąc
zwrócony twarzą do ściany, w jednym momencie, nie wiedząc w jaki sposób –
zostaje gwałtownie odwrócony w przeciwnym
kierunku, zwróciwszy się plecami w tę stronę, w którą wcześniej spoglądał. Druga przemiana związana jest z tym, co
wydarzyło się w związku z fundacją Eremu [w Marlagne]. Tu także bowiem [O.
Tomasz], będąc najpierw zupełnie odmiennego zdania, został w jednym momencie
odmieniony i zapalił się pragnieniem utworzenia Eremu w swojej prowincji.
Doświadczywszy w duszy tak znaczącego potwierdzenia ze strony Boga, od tego
momentu nie miał już wątpliwości, że fundacja ta miała zakończyć się sukcesem.
Skoro
O. Tomasz zrozumiał już jasno jaka była wola Boża, gdy tylko powrócił do swojej
prowincji, oddał się z wielkim staraniem poszukiwaniom odpowiedniego miejsca we
wszystkich zakątkach tych ziem. I tak, spędziwszy cały rok na bezowocnym
poszukiwaniu, widząc, że lato już przemijało (był to już bowiem wrzesień roku
1618), uznał, że nie należało już dłużej przeciągać tego bezskutecznego stanu
rzeczy. Doszły do niego wieści, że w hrabstwie Namur znajdowało się wiele gór,
rzek i lasów oraz, że właśnie tam być może znalazłby miejsce odpowiednie dla
realizacji swych zamiarów. Przed swoim wyjazdem, przybywszy do Lovanium,
zarządził, aby wszyscy ojcowie i bracia z tego klasztoru oddali się szczególnej
modlitwie do naszego Pana, polecając Mu tę sprawę. W klasztorze tym
zamieszkiwało dziesięciu kapłanów, z których każdy odprawił dziesięć Mszy świętych
ku czci Naszej Św. Matki Teresy, podczas których wszyscy akolici przystąpili do
komunii św. Zanoszono tę modlitwę z wielkim przygotowaniem i gorliwością. Z
takim zapleczem o. Tomasz, pokładając wielką ufność w Naszym Panu, wyruszył
dnia 15 września wspomnianego roku w kierunku Namur, które oddalone jest o
dzień drogi od Lovanium. Następnego dnia o. Tomasz wyruszył z Namur w
towarzystwie o. br. Franciszka od Jezusa, który na ów czas piastował urząd
wikariusza klasztoru w Antwerpii, a do Lovanium przybył właśnie w związku z
fundacją Eremu. Udał się wraz z nimi także pewien zacny człowiek pochodzący z
tego miasta, zwany Pan du Bois, w którego domu się zatrzymali. Cały dzień
zszedł im na przemierzaniu rozległych terenów. Nie znalazłszy niczego
zadawalającego, zdecydowali o powrocie do Namur tego samego wieczoru. Będąc już
nieopodal Namur o.br. Tomasz maszerował samotnie, ponieważ ów człowiek [z
Namur] i jego towarzysz zostali nieco w tyle. Szedł tak modląc się do Naszego
Pana, aby ukazał mu miejsce odpowiednie dla jego zamiarów. Znajdując się na
szczycie pewnej góry, (bowiem miasto Namur jest położone w głębokiej dolinie),
zwrócił swoje spojrzenie na pewne wzniesienie znajdujące się na drugim brzegu
rzeki Mozy, gdzie rozciągały się bardzo gęste lasy. Miał przeczucie, że właśnie
tam znajdowało się miejsce, którego tak intensywnie poszukiwał. Poczekał w owym
miejscu na swojego gospodarza i towarzysza, a kiedy przybyli powiedział im:
„Czyż nie byłoby możliwe w tym właśnie miejscu, drogi Panie, znaleźć to, czego szukamy?”
Ten odpowiedział, że również on uważał to za pewnik. Znajdował się tam las
zwany Marlania [Marlagne], i jeśli w całym terytorium Namur mieli znaleźć to,
czego szukali, to było to właśnie w tej jego części.
Następnego
dnia wsiedli powtórnie do łodzi i spłynęli jakieś 3 mile rzeką Mozą (taki jest
bowiem dystans dzielący Namur i Las Marlański). Po drodze wypytywali jednych i
dowiadywali się u innych, aby uzyskać jakieś informacje na temat odpowiedniego
miejsca pod erem. Przebywszy dwie mile dowiedzieli się, że w sercu tego lasu
znajdowało się pewne źródło oraz miejsce bardzo spokojne i samotne. O. br.
Tomasz, jego współbrat oraz ów dobrotliwy człowiek wyskoczyli z łodzi i zaczęli
się wspinać zboczem wysokiej góry. A chociaż o. br. Tomasz, ledwie co mógł
chodzić na skutek wylewów spowodowanych rwą kulszową, szczególnym zaś problemem
dla niego było wspinanie się pod górę, to jednak na skutek otrzymanej
wiadomości tak bardzo się ożywił, że tak szybko dotarł do wspomnianego źródła,
że jego towarzysz nie mógł się nadziwić. Jednak wysiłek okazał się próżny, gdyż
miejsce to okazało się nieadekwatne względem tego, co planowano w nim wykonać.
W drodze powrotnej, kiedy o. br. Tomasz schodził z owej góry sam nie mógł wyjść
z podziwu, że wcześniej przebył tak trudną drogę, bowiem uważał za rzecz
niemożliwą fakt, że udało mu się pokonać tak wysokie wzniesienie z tak małym
wysiłkiem. Nawet kilka razy pytał swoich towarzyszy: „Czy to naprawdę ta sama
droga? Czy ja mogłem się nią wspiąć na sam szczyt tej góry?!” Wydawało mu się
to zupełnie nie do wiary i w rzeczywistości tak było, ponieważ bez szczególnego
wsparcia Nieba i bardzo namacalnej pomocy Bożej, zdawało się nie do uwierzenia,
aby człowiek, który z trudnością mógł chodzić po schodach, ani nie zdołał
przejść stu kroków po równej i prostej drodze, mógł teraz pokonać półtora mili
i wspinać się po tak trudnych i stromych górach.
Wszyscy powtórnie wsiedli do łodzi i nie
pozostawało im już nic innego do zrobienia, jak tylko odwiedzić owo miejsce,
które Ojciec [Tomasz] dostrzegł poprzedniego dnia ze szczytu góry. Jednak
zapadał już zmrok, a wszystkich ogarniało wielkie zmęczenie, szczególnie
doświadczał go Ojciec [Tomasz]. Co gorsze jednak jego towarzysze zaczęli tracić
wiarę w możliwość znalezienia miejsca odpowiadającego wymaganiom, które stawiał
o. Tomasz. Z tą pewną nutą nieufności jego towarzysz zaczął go podpytywać,
kiedy zamierza wrócić do Lovanium, i tak bowiem nie mogli znaleźć upragnionego
miejsca. Ojciec Tomasz odpowiedział mu, że nie miał zamiaru odpuścić, dopóki
nie znajdzie odpowiedniego terenu i rzekł do niego: „Po co żeśmy tu przybyli?
Jeśli nasze przybycie tu miało na celu znalezienie odpowiedniego miejsca na
erem, to nie odejdziemy stąd dopóki go nie znajdziemy”?
Chociaż
była już późna godzina Ojciec [Tomasz] wydał polecenie, aby jego towarzysz i
inne dwie lub trzy osoby udali się zobaczyć owo miejsce, które było położone
około jednej czwartej mili od brzegu rzeki. Opuścili łódź w wielkim pośpiechu,
pozostawiwszy w niej owego człowieka (który będąc w podeszłym wieku, poddał się
już zupełnie zmęczeniu) oraz o. br. Tomasza, który z tego samego powodu oraz za
sprawą słabego zdrowia był jeszcze bardziej wyczerpany. Nie mógł jednak
dopuścić do siebie myśli, aby osobiście nie obejrzeć tego miejsca. Pozwolił pójść
najpierw swoim towarzyszom, a po upływie około pół godziny poprosił owego
człowieka, aby wyszli na chwilę z łodzi, aby zobaczyć kuźnię żelaza, która
znajdowała się na drodze wiodącej do [przyszłego] Eremu, niedaleko od łodzi.
Tamten uczynił to, o co Ojciec Tomasz go poprosił. Odwiedziwszy kuźnię, o.
Tomasz poprowadził go niepostrzeżenie w kierunku dwóch wysokich gór drogą,
która miała prowadzić na teren pustelni. Nie przebyli zbyt wielu kroków, kiedy
ów człowiek zapragnął wracać, twierdząc, że nie znają przecież drogi oraz że
miejsce to nie było pewne. Ojcu Tomaszowi udało się jednak przekonać go przy
użyciu dobitnych argumentów do kontynuowania drogi, mówiąc, że na pewno za
chwilę spotkają pozostałych towarzyszy, którzy powinni byli już wracać. Tym
sposobem podnosił go nieco na duchu, ale pokonawszy następne niespełna sto
kroków, powtórnie próbował nakłonić Ojca do powrotu. Gwizdał przy tym, używając
srebrnego gwizdka, w który był wyposażony, w celu sprawdzenia czy przypadkiem
jego gwizdy nie spotkałyby się z odzewem jakiejś osoby pośród tych górskich
ostępów. Skoro więc nie otrzymywał żadnej odpowiedzi, zaczął nastawać na o.
Tomasza, nakłaniając go do powrotu. Ojciec, widząc jego upór i tak wielki
strach w jego oczach, nakazał mu powrót do łodzi, bowiem on sam był zdecydowany
iść dalej, aż do terenu [przyszłego] Eremu, choć nie znał ani drogi, ani
języka. Nie sprawiało mu też problemu to, że miejsce było tak opustoszałe,
bowiem ufał zupełnie w pomoc Naszego Pana. Ostatecznie ów człowiek, widząc tak
wielką determinację o. Tomasza, nie odważył się pozostawić go samego w dalszej
drodze ze strachu, że mogłoby mu się przydarzyć jakieś niebezpieczeństwo. W ten
sposób przybył razem z nim do miejsca, w którym spotkali z powrotem tych,
którzy wcześniej wyruszyli na odkrycie ziemi obiecanej. Przynosili oni bardzo
dobre wiadomości. Jednak o. Tomasz na własne oczy chciał upewnić się o
wszystkim. Przemierzywszy – nie bez wielkiego trudu i zmęczenia- wzdłuż i
wszerz cały teren, był bardzo zadowolony i usatysfakcjonowany znaleziskiem,
bowiem znalazł w nim wszystko to, czego mógł zapragnąć dla założenia Eremu, to
znaczy góry, doliny, bardzo przyjazną równinę, a wszystko to usiane gęstymi
lasami, jak również obfitujące w dużą ilość wody, ponieważ teren ten przecinały
dwa strumienie dość pokaźnych rozmiarów. Poza tym jest tam wiele źródeł i dwa
wielkie stawy, które będą miały więcej niż sto stóp długości i więcej niż 300
stóp szerokości. I tak z wielkim zadowoleniem powrócili owej nocy do Namur.
Udawszy się już na spoczynek wraz ze swym
towarzyszem, po tym jak minął pierwszy sen, o. br. Franciszek od Jezusa, jego
towarzysz, wydał z siebie nagle potężny krzyk, tak okropny i napawający
strachem, że o. br. Tomasz przebudził się z wielkim lękiem i podskoczył na
łóżku, myśląc, że go zabito. Zapytawszy go, co się stało, zaczął przyzywać
imienia Jezus i powiedział, że cały pokój ukazał się jego oczom pełen
obrzydliwych i strasznych demonów i tak się wystraszył, że wydał z siebie tak
straszliwy i potężny głos. Musiało to być całe piekło, które połączyło swe
siły, aby przeszkodzić w realizacji dzieła, które miało przynieść tak wielką
chwałą Bogu. A z tego powodu, że być może Bóg nie pozwolił im uczynić krzywdy
o. br. Tomaszowi, zwróciły się one z wielką furią w stronę jego towarzysza, któremu
zdawało się, że chciały go pożreć żywcem. Następnego dnia o. br. Tomasz wrócił
do Lovanium z tak wielkim zadowoleniem, jakby już zdobył ten teren dla swojego
celu. I tak, polecił nawet odprawić Mszę dziękczynną. Napisał także list do
jednego z przeorów swojej Prowincji, relacjonując mu znalezione przez siebie
miejsce tak bardzo odpowiadające jego pragnieniom. Poprosił go o odprawienie
kolejnej Mszy w intencji dziękczynienia Naszemu Panu, za to, że podarował im
tak dobry teren pod Erem. Ojciec ów nie tylko że nie odprawił wspomnianej Mszy,
ale nawet nie odpowiedział na list, bowiem wydawało mu się, że od znalezienia
terenu do objęcia go w posiadanie jest jeszcze długa droga oraz że Arcyksiążę,
który był właścicielem tych ziem, nie zrzeknie się ich tak łatwo, ponieważ
darowizna ta musiała przejść przez ręce Rady finansowej, co jest równe Radzie
skarbowej [w Hiszpanii], która zawsze utrudnia uszczuplenia w majątku władcy.
O. br. Tomasz uzyskuje u Arcyksięcia i infantki darowiznę terenu oraz to, co wydarzyło się do momentu fundacji Eremu
Przed udaniem się do Arcyksięcia Alberta i
Infantki Pani Isabeli Klary Eugenii z prośbą o darowanie terenu, który znalazł
pod Namur, o. br. Tomasz poprosił, aby wszyscy zakonnicy z Lovanium odprawili
specjalne modlitwy i ofiarowali inne dziesięć Mszy wotywne ku czci Naszej
Świętej Matki w formie, o której wspomnieliśmy wyżej, obierając ją za
wstawienniczkę w celu uproszenia u Naszego Pana łaski poruszenia serca Książąt
do uczynienia darowizny z owego terenu na rzecz naszego Zakonu. Z tym zamiarem
przybył do Brukseli. Zanim jednak porozmawiał z Księciem, podzielił się swoimi
intencjami z Hrabią Agnover, majordomusem i podczaszym większym owych Książąt
oraz osobistym i najbliższym konfidentem władcy, który jednocześnie był bardzo oddany
naszemu Zakonowi. Hrabia wykazał tak wiele trudności w realizacji tej sprawy,
że nieomal wydawała się ona niewykonalna, dając przy tym całą masę powodów, z
których wielu nawet nie godzi się przytoczyć. Mówił on m. in., że znał bardzo
dobrze charakter Arcyksięcia, ponieważ od ponad trzydziestu lat był u jego
boku, w wyniku czego mógł on powiedzieć, że wszystko skończy się na pięknych
słowach, ale nie dojdzie w żaden sposób do realizacji. Tymi i innymi sposobami
Hrabia próbował przekonać o. Tomasza, aby wycofał się ze sowich zamiarów,
ponieważ nigdy nie uda mu się ich doprowadzić do końca. Jednak argumenty te nie wywarły na o. Tomaszu
żadnego wrażenia i nie miał zamiaru wycofać się ze swojego pomysłu, bowiem jego
ufność była mocno zakotwiczona w Bogu. Ojciec odpowiedział Hrabiemu: „Od ponad
trzydziestu pięciu lat, a nawet dłużej, znam usposobienie Naszego Pana i dobrze
wiem, że kiedy tylko chciał, przemieniał serca Królów i Książąt w tym kierunku,
w którym tylko chciał. Dlatego ufam, że uczyni tak i w tym przypadku”. Aby
jednak Hrabia nie myślał, że chciał obrać go za pośrednika, dodał, że nie
chciał, aby jego wysoka Mość [Hrabia] wstawiła się za nim w tej sprawie, ani by
mówił cokolwiek na ten temat Arcyksięciu. Jedyne o co prosił, to o uprzedzenie
go, kiedy mógłby otrzymać audiencję u Jego Wysokiej Mości.
Wyznaczono mu inny dzień na audiencję u
Arcyksięcia. Zanim jednak o. br. Tomasz wszedł z Nim porozmawiać, spotkał się
Hrabią Añover w przedpokoju, gdzie ucięli sobie krótką pogawędkę. Hrabia zaczął
znowu komplikować sprawę przy użyciu nowych argumentów. Wyznał Ojcu, że żywił
wielkie wątpliwości co do realizacji tego pomysłu. Ojciec Tomasz odpowiedział
mu: “Drogi Panie, nie wiem dlaczego, ale ja nie mogę w żaden sposób wątpić w
to, że Książe podaruje nam ten teren, bowiem tak wielką ufność pokładam w
Naszym Panu, że nie pozostawia mi już ona miejsca na żadne wątpliwości”. Hrabia
odpowiedział, że jeśli on w ten sposób podchodził do sprawy, to jemu nie
pozostaje nic innego, jak tylko zamilknąć. Pewność, jaką żywił Ojciec Tomasz,
zasadzała się na tym, że kilka dni wcześniej polecał on Naszemu Panu tę sprawę
w swoich ofiarach i specjalnych modlitwach. Nasz Pan napełnił go tak wielką
pewnością, że nie mógł on już wątpić w to, że jego przedsięwzięcie zakończy się
sukcesem. Pewność ta była tak niewzruszona, że nawet nie mógł już modlić się do
Naszego Pana ponieważ, miał to już za sprawę załatwioną.
Ojciec wszedł, aby porozmawiać z
Arcyksięciem, który przyjął go z wielką życzliwością. Ojciec przedstawił
Arcyksięciu krótko całą sprawę w następujących słowach: Panie, Waszej Wysokości, tak jak i wielu
innym, zdaje się, że ja uczyniłem coś wielkiego poprzez założenie w tak krótkim
czasie tej Prowincji Flandryjskiej, a mi po prawdzie wydaje się, że nie
uczyniłem nic. A to dlatego, że wszystko to, co dotąd uczyniłem zostało
wykonane z wielką niedoskonałością z mojej strony, ale również dlatego, że
pozostało do zrobienia to, co najważniejsze i najbardziej właściwe dla naszego
instytutu, a co można by porównać do ducha i duszy, których zadaniem jest
udzielania życia wszystkiemu temu, co zostało zrobione. Bez tego z trudnością
będzie można zachować ducha Zakonu w tej Prowincji. To, czego nam brakuje to
dom pustelniczy, gdzie nasi zakonnicy przybywają, aby złożyć profesję praktykowania
życia pustelniczego na podobieństwo formy życia, w jaką praktykowali nasi dawni
Ojcowie w Eremach Góry Karmel, Egiptu i Palestyny. Ojciec wyjaśnił krótko Arcyksięciu sposób życia tego świętego
instytutu oraz to, jak wielką chwałę oddałby Bogu oraz jak wielkim autorytetem
przysłużyłby się Kościołowi przez fakt posiadania na terenach zamieszkiwanych
przez heretyków tak wielce świętego instytutu oraz jak owocnym byłby jego
przykład dla innych Zakonów. Uważał bowiem, że w całych tych północnych krainach
nie było sposobu życia, który mógłby się równać z tym, który obecnie mu
prezentował. Następnie dodał, że Jego Wysokość posiada pewien teren w lesie
zwanym Marlania, nieopodal Namur, które jest bardzo odpowiednie dla tego celu
oraz, że tym samym błaga go pokornie, aby darował Zakonowi te ziemie, a w
zamian za to Zakon byłby zobowiązany do wieczystego polecania go Naszemu Panu w
modlitwie. Przekazał mu wtedy memoriał, w którym zawierała się treść tej
petycji.
Arcyksiążę odpowiedział w słowach ogólnych,
przekonując, że uczyni wszystko, co możliwe, aby wesprzeć tak święte
przedsięwzięcie. Dopytywał się przy tym o wiele szczegółów dotyczących terenu
[przyszłego] Eremu oraz samego życia pustelniczego, wykazując wielkie
zainteresowanie i przyjemność w słuchaniu podobnych rzeczy. Później przekazał
ów memoriał do Rady Finansów, która jest tym samym, co Rada Skarbu [w
Hiszpanii].
Następnie o. br. Tomasz udał się z wizytą do
Infantki, która podjęła go z wielką przyjemnością i niewiarygodną uciechą.
Wiedziała już, że Ojciec usiłował założyć na podległych jej ziemiach Erem.
Zanim jeszcze Ojciec wypowiedział jedno słowo, z taką przyjemnością zaczęła
rozprawiać na temat pustelni, jakby to była rzecz najbardziej pożądana w życiu
przez Arcyksięcia i przez nią samą. Infantka wiedziała dobrze o tym, czym były
Eremy oraz jak wysoce doskonałe życie się w nich prowadzi, bowiem jej ojciec,
król Hiszpanii, Filip II, był patronem pierwszego Eremu, który o. br. Tomasz
ufundował w tamtym królestwie. Powiedziała mu też Infantka, że jej ojciec,
przebywając w Aranjuez, wyznał jej, że pragnął udać się z wizytą do Pustelni [w
Bolarque] oraz, że chciał ją zabrać ze sobą. Ponieważ zaś Król ostatecznie nie
mógł wypełnić swoich zamiarów, Zakon wysłał mu obraz przedstawiający Pustelnię.
Dlatego też dobra Infantka zapłonęła tak wielką żarliwością dla realizacji
obecnego projektu o. Tomasza. Powiedziała otwarcie o. Tomaszowi, że zostanie mu
ofiarowany teren pod pustelnię oraz że oni podejmą się wykonania całego dzieła,
chcąc zostać jego Patronami. Wyznała także, że uzgodnili już z Arcyksięciem, że
latem wybiorą się tam razem, by obejrzeć teren, o którym była mowa. Powiedziała mu też wiele innych rzeczy,
dzięki czemu o. Tomasz mógł już dostrzec początek spełniania się jego nadziei.
Ojciec pragnął, aby dom ten nosił imię św. Józefa. Powiedział Infantce, że
wszystko to zostanie wykonane pod warunkiem, że wezwanie (patronat) tego domu
nie zostanie odebrane chwalebnemu św. Józefowi, do którego Ojciec Tomasz żywił
wielkie nabożeństwo i w którego przyczynie upatrywał on otrzymanie tej łaski od
Ich Wysokości. Infantka, posiadając
serce tak łagodne i pełne pobożności, odpowiedziała, że jak najbardziej jej to
odpowiada i że, tak ona, jak Arcyksiążę, nie wycofają się ze swych zamiarów ze
względu na ten warunek.
Po przekazaniu memoriału Radzie Finansów, ta
ostatnia wyznaczyła poborcę generalnego z Namur celem zobaczenia terenu, o
który prosiliśmy, oraz oszacowania jego wartości. O. br. Tomasz udał się do
Namur. Obejrzawszy teren wraz z poborcą. Ten ostatni wycenił ziemię na
60 000 florenów, a czasem nawet postulował 80 000. Ojciec, słysząc o
cenie tak wybujałej, poprosił Radę Finansów, aby wyznaczyła innego
rzeczoznawcę. Rada się zgodziła i w ten sposób nowy rzeczoznawca wraz z poborcą
przybyli na miejsce, aby ocenić jego wartość na cenę dużo niższą niż wcześniej.
Także niektórzy mieszkańcy Namur zaczęli podnosić głos sprzeciwu, mówiąc, że,
jeśli zajęlibyśmy ten teren, oni nie mogliby już pozyskiwać drewna. Mieszkańcy
miasta wnosili przy tym wiele innych sprzeciwów. Były one wystarczające, aby
powstrzymać Arcyksięcia przed dokonaniem darowizny. Tym sposobem okazało się,
że konieczny był trzeci sędzia, który poinformowałby Arcyksięcia czy było tak,
jak mówili przeciwnicy ofiarowania nam tego terenu. Ten zaś wypowiedział się na
korzyść Zakonu. Pomimo tego, że Rada Finansów, której zdania miał zwyczaj
zasięgać Arcyksiążę, utrudniała jeszcze nieco sprawę, Arcyksiążę wraz z
Infantką ostatecznie ofiarowali szczodrobliwie nam ten teren w grudniu roku
1618 pod jedynym tylko warunkiem, a mianowicie, że będą oni patronami Pustelni.
Tych dwoje Książąt było tak życzliwych i
oddanych tej fundacji, że – zgodnie z tym, co Infantka wyznała o. br. Tomaszowi
– poświęcali wiele chwil w ciągu dnia, aby przyjrzeć się planom terenu, dyskutując
przy tym na temat Eremu. Uważali, że powinni oni dodać eremitom jeszcze nieco
ziemi z pewnej strony. Kazali w tym celu napisać Hrabiemu do o. br. Tomasza,
aby poinformować go, że udzielają mu prawa, aby według własnego uznania dobrał
tyle ziemi ile wydawało mu się niezbędne. Ojciec z wielkim umiarem skorzystał z
tego pozwolenia i powiększył nieco teren, tak że w całości Ich Wysokości
ofiarowali trzydzieści cztery boniery[129] ziemi, poza ośmioma, które zakupiono od
osób prywatnych. Aby bardziej jeszcze podkreślić swoją życzliwość i oddanie,
Książęta własnoręcznie nakreślili linię na planie i wysłali go do o. br.
Tomasza, informując go, że drogi, które miano otworzyć w celu transportu
wyciętego w lesie drwa powinien wytyczyć według tej właśnie linii, ponieważ nie
byłoby wskazane, aby przechodziły zbyt blisko Eremu.
Po przekazaniu terenu przez Książąt został
wzniesiony Krzyż w święto podwyższenia Krzyża 1619 roku na znak objęcia
własności oraz została odprawiona pierwsza Msza św. w domu pewnego wieśniaka,
gdzie - najlepiej jak można było - urządzono oratorium, aby rezydujący tam
zakonnicy mogli sprawować liturgię, podczas wznoszenia właściwego oratorium na
terenie Eremu.
W jaki sposób rozpoczęto wznoszenie Eremu i o tym, jak para książęca przybyła, aby położyć kamień węgielny pod budowę
Po otrzymaniu darowizny terenu o. br. Tomasz
nie mógł się doczekać godziny rozpoczęcia dzieła. Dlatego wysłał pewnego Ojca
(Br. Karola od Matki Bożej), osobę obeznaną ze sztuką budownictwa, aby przy
użyciu środków pochodzących z datków, które Ojciec Tomasz mógł zebrać od
dobroczyńców Zakonu, rozpoczął budowę. Z tymi pieniędzmi oraz z dochodami
uzyskanymi ze sprzedaży drzew rozpoczęto prace. Po upływie kilku dni, Ich
wysokości, Książe wraz z Infantką, którzy w tamtym okresie przebywali w
Marimont, przybyli z wielką przyjemnością do Świętego Eremu. Wielka świta
towarzyszyła im w tej podróży. Dotarli do Namur jednego dnia, a nazajutrz, tj.
29 lipca 1619, wyruszyli rankiem z Namur, aby wysłuchać Mszy w Oratorium Eremu.
Ponieważ w tych dniach padało obficie, za rzecz bardzo szczególną
poczytano fakt, że dzień, w którym przybyli, okazał się jasny i pogodny. Aby
niczego nie brakowało tej uroczystości, liturgii przewodniczył biskup Namur, a
Arcyksiążę wraz z Infantką położyli kamień węgielny pod budowę. Po zakończeniu
tego oficjum, udali się wraz z całym swoim dworem (w towarzystwie o. br.
Tomasza) na przechadzkę po terenie Eremu.
Obeszli całość wkoło, co zajęło im dwie godziny i piętnaście minut[130]. Tak nadeszła pora obiadowa. Uczyniwszy pokaźne
zadaszenie z ułożonych rzetelnie gałęzi drzew, Arcyksiążę, Infantka wraz ze
wszystkimi swoimi damami schronili się w ich cieniu. A chociaż podano na stół
zwyczajne dania, które Ich Wysokości przywieźli ze sobą, z Eremu wysłano im
dania na bazie ziół, bardzo małego pstrąga, którego tam złowiono oraz małego
okonia. Tak bardzo zasmakował im ten pustelniczy posiłek, że prawie nie tknęli
tego, co przywieźli, a w szczególności Jej Wysokość, Infantka. Po zakończeniu
posiłku zechcieli powtórnie odbyć spacer wewnątrz granic Eremu, wypytując o
wszystko o. br. Tomasza. Zachwycała ich rozległość i piękno miejsca oraz to,
jak bardzo nadawało się do celu, w jakim zostało ono ofiarowane Zakonowi.
Spacerowali przez resztę dnia, aż do momentu, kiedy trzeba już było wracać do
Namur.
Wyjechali z Pustelni tak zadowoleni z tego,
że mogli ją zobaczyć, że Infantka wyznała później swojemu spowiednikowi, że ten
dzień był najszczęśliwszym dniem w jej życiu. Prosiła go też, by on sam
zechciał odwiedzić to miejsce, a on uczynił to z wielką dokładnością. O. br.
Tomasz towarzyszył im w drodze powrotnej aż do Namur, o to bowiem poprosił go
Hrabia Agnover. Również za radą i podszeptem tego samego Hrabiego, postanowił
porozmawiać z Infantką, aby Władcy dokończyli budowy i zostali wyłącznymi
patronami miejsca oraz klasztoru. Tak też, zgodnie z tym, co polecił mu Hrabia,
Ojciec Tomasz następnego dnia zwrócił się do Ich Wysokich Mości, błagając, aby
skoro już byli patronami Eremu, zechcieli być nimi w zupełności i wzięli na
siebie dokończenie budowy oraz utrzymanie tego Świętego Miejsca, które będzie
zamieszkiwać nie więcej niż 24 eremitów. O. Tomasz nie prosił o inne
uposażenia, czy renty, poza zbożem, którego pustelnicy potrzebowali na własne
utrzymanie i do produkcji piwa. Ojciec nie ośmielił się prosić o nic więcej,
będąc przekonany, że posiadając chleb i piwo oraz trochę jarzyn z własnego
ogrodu pustelnicy będą mieli wystarczający wikt. Infantka odpowiedziała, że
postara się to zapewnić. Z tymi słowami wrócił o. Tomasz wrócił do Pustelni. Po
krótkim czasie otrzymał listo d Hrabiego Agnover, w którym ten informował go w
imieniu Ich Wysokiej Mości, że pokryją oni koszty wszystkiego, co było
potrzebne do ukończenia budowy oraz dadzą zboże, o którym im wspomniałem, że
było niezbędne dla utrzymania pustelników. W ten sposób została dokonana i
ustanowiona owa jałmużna. Zakon ze swojej strony podjął się następujących
zobowiązań:
1.
Dwie godzinny codziennej modlitwy myślnej w całości zostaną ofiarowane
przez eremitów w intencji zdrowia fizycznego i duchowego Książąt oraz za
pomyślność całego domu Austrii, w szczególności zaś w intencji Jego Wysokości
Filipa III, króla Hiszpanii. Te zaś dwie godzin rozmyślania, do których
zobowiązują pustelników statuty eremickie będą odprawione z największą gorliwością.
2.
Na koniec każdej z tych godzin zostanie odmówiona modlitwa w intencji
Książąt: Strzeż, Panie, sług
Twoich, Alberta i Izabelę, założycieli tego eremu i udziel im swego pokoju,
etc.
3.
Podobnie, podczas każdej Mszy Świętej, przed zakończeniem ostatniej modlitwy
ma być dodana formuła: sługi
Twoje: naszego Papieża…., naszego Króla katolickiego….i naszych Książąt Alberta
i Izabelę zachowaj etc.
4.
Wszystkie modlitwy i ćwiczenia duchowe praktykowane w tym eremie tak
długo, jak pozostaną przy życiu jego Założyciele zostaną ofiarowane Bogu w ich
intencji, aby zachował ich w zdrowiu na długie lata dla dobra całego Kościoła
oraz pozwolił zakończyć ziemskie życie w doskonałej miłości.
5.
Każdego dnia zostaną odprawione dwie Msze św. Za ich zdrowie duchowe i
fizyczne, tak długo, jak będą żyli. Po śmierci zaś jednego z nich jedna będzie
odprawiana za zmarłego, a druga za żywego, tak długo, jak będzie przy życiu.
6.
Po śmierci któregokolwiek z
nich zostanie odprawionych pięćdziesiąt Mszy przy głównym ołtarzu przez każdego
z ojców zamieszkujących ten erem. Każdego zaś roku w rocznicę pogrzebu (albo w
bliskości tego dnia, gdyby była ku temu słuszna przyczyna) zostanie odprawiona
uroczysta liturgia za zmarłych[131].
Z tak wielkim pośpiechem prowadzono budowę
[klasztoru] i pustelni zewnętrznych, że w ciągu półtora roku od jej rozpoczęcia
była już ukończona i pozwalała na ustanowienie w niej ćwiczeń życia
pustelniczego. O. br. Tomasz wybrał spośród wielu zakonników swej Prowincji,
którzy pragnęli zamieszkać w Eremie, tylko kilku Zakonników. I w dniu Krzyża
wrześniowego[132] 1620 roku, w barwach wielkiej uroczystości
i ku pociesze wszystkich, odprawiono pierwszą Mszę św. w Kościele i
zainicjowano ćwiczenia życia samotniczego i eremickiego. O. Tomasz nie mógł
opanować zadowolenia i pociechy duchowej mając przed oczyma dzieło, które miało
przysporzyć tak wielkiej chwały Bogu, świecić takim przykładem Jego Kościołowi
oraz być źródłem korzyści dla Prowincji, którą założył. Dziękował wielce Panu,
że wybrał go jako narzędzie dla oddania Mu tej przysługi. Przeorem został
wybrany o. br. Wincenty Maria od Św. Ubalda, który pełnił wtedy
funkcję przeora klasztoru w Lovanium, zaś podprzeorem został o. br. Jakub od
św. Teresy, człowiek wielkiej pobożności i ducha, czyli takie osoby, których
domagały się początki tak wzniosłego instytutu.
O. br.
Tomasz, chociaż był Prowincjałem,
uważając ten dom (erem) za serce swej Prowincji, nigdy nie spuszczał z niego
swojego wzroku i starał się, by za pośrednictwem konferencji oraz duchowych
zachęt wprowadzić Ojców w arkana tego życia. A choć był nieobecny, zarządzał
tym domem i troszczył się o niego w sposób tak szczególny, jak gdyby był jego
Przeorem, wiedząc jak wielkie znaczenie miało to, aby mocno i dobrze
osadzić początki i fundamenty tak wzniosłej budowli, bowiem od tego zależy
dobro i pożytek duchowy całej Prowincji. Dlatego też postanowił jednocześnie,
aby dla lepszego funkcjonowania Eremu, napisać Instrukcję życia pustelniczego, która byłaby tym, czym jest Zwyczajnik lub Ceremoniał Zakonu w innych klasztorach. A ponieważ jest to
rzecz godna wieczystej pamięci, stosownym wydaje się włączenie jej do tego
traktatu.
Tomás de
Jesús, Fundaciones, rękopis Plut. 334 b2, Archiwum Generalne
OCD Rzym,
Transkrypcja
i tłumaczenie z j. hiszpańskiego, łacińskiego i francuskiego
Marcin Jan
Janecki
[1]
Numeracja foliałów jest oryginalna i zawsze zaznaczona jest w nawiasach [f. ].
[2] Rękopis
pod sygnaturą Plut. 334 b1 (AGOCD Roma), brudnopis wersji Plut. 334
b2, nosi na swej ostatniej karcie notatkę archiwisty zakonnego: „ 5.
Aliqua circa vitam p. f. Thomae a Jesu, et fundationes conventuum hujus Provinciae Belgicae Bruxellensis, Parisi,
Lovanii, Coloniae, Duaci” (f. 44).
[3]
Fernando (lub w wersji zitalianizowanej do Ferdinando) od św. Maryi (1558-1631)
urodził się w San Román del Valle koło miasta Benavente w Hiszpanii. Był jednym
z dwanaściorga dzieci Alonso Martíneza oraz Inés Fernández. Studiował filozofię
i teologię w Salamance, gdzie zawarł przyjaźń z mniszkami św. Teresy. W wieku
19 lat wstąpił do karmelitów bosych. Kontynuował studia w Alcalá de Henares,
skąd po święceniach został wysłany na fundację do Genui w 1585 r. Odegrał
znaczącą rolę w nowej Kongregacji św. Eliasza (włoskiej), która oddzieliła się
od Kongregacji św. Józefa (hiszpańskiej) w 1600 r. Był jej pierwszym i
trzykrotnym generałem (1605–1608; 1615–1617; 1629–1631), wikariuszem generalnym
(1608–1613). Był spowiednikiem papieży i konklawe. Pełnił wiele delikatnych
misji dyplomatycznych i mediacji między państwem kościelnym, a poszczególnymi
monarchiami europejskimi. Zmarł 23 marca 1631 r.
Zob. Manuel od św. Hieronima, Reforma de los Descalzos de Nuestra Señora del
Carmen, Madrid 1706, t. V, s. 4–99.
[4] W
oryginale lapsus autora: „Z Włoch do Hiszpanii”, w rzeczywistości
kierunek był odwrotny, a podróż powrotna do Hiszpanii w biografii Tomasza nigdy
nie miała miejsca. Stąd uzasadniona korekta tytułu pierwszego rozdziału.
[5] Tytuły
w nawiasach kwadratowych pochodzą od tłumacza.
[6] Nicolo
Doria (1539-1594), urodził się w Genui, a wstąpił do Karmelu w Sewilli i tam
złożył profesję 25. 03. 1578 roku. Ceniony przez św. Teresę za jego zdolności
przywódcze i organizacyjne. Miał jednak dość rygorystyczny temperament, który w
sprzęgnięciu z powierzonymi mu urzędami miał zaowocować jedną z
najpłodniejszych kontrowersji w historiografii Karmelu Bosego. Jego kampania
przeciwko Hieronimowi Gracjanowi od Matki Bożej († 1615) zaskutkowała
usunięciem tego pupila św. Teresy z szeregów karmelitów bosych (1592). Był to
efekt kryzysu charyzmatycznego, który po śmierci mistyczki z Ávila, ogarnął
męską gałąź Reformy. Promowana przez Dorię opcja znalazła poparcie u wielu
zwolenników i utrwaliła się jako dominujący rys hiszpańskiej Kongregacji św.
Józefa. O. Mikołaj założył w 1584 r. klasztor w swej rodzinnej Genui, który
miał stać się kolebką Kongregacji św. Eliasza (włoskiej) powstałej w 1600 r. na
skutek innej interpretacji charyzmat karmelitów bosych. To jednak Doria jest
twórcą struktury administracyjno–jurydycznej Zakonu Braci Bosych NMP z Góry
Karmel, kongregacji zakonnej, która powstała już po śmierci Teresy od Jezusa.
Umiera w kilka miesięcy po wyborze na urząd pierwszego w historii generała
karmelitów bosych, 9 maja 1594 r., na trzy tygodnie przed pierwszą kapitułą
generalną. Zob., Giordano S., Nicolò
Doria: itinerari economici,
culturali, religiosi nei secoli XVI-XVII tra Spagna,
Genova e l'Europa, t. 1 -2, Institutum historicum Teresianum: Studia et
Monumenta historica 7, Roma: Tersianum 1996.
[7] Juan
Pérez de Aravalles urodził się w Pastranie (Hiszpania) 27 marca 1549 r.
Studiował na uniwersytecie w Alcalá de Henares, gdzie uzyskał stopień
licencjata filozofii w 1577 r. Wstąpił do sławnego nowicjatu karmelitów bosych
w Pastranie w roku 1578, a 26 lipca następnego roku złożył profesję zakonną. Po
zakończeniu formacji teologicznej przyjął święcenia kapłańskie i pełnił
odpowiedzialne funkcje administracyjne w Kongregacji Hiszpańskiej: był mistrzem
nowicjatu w Pastranie i Madrycie, rektorem kolegium św. Cyryla w Alcalá de
Henares; dwa razy był przeorem w Pastranie i dwukrotnie pełnił urząd definitora
generalnego. Umarł 18 kwietnia 1609 r. w Aguilar, pełniąc funkcję prowincjała
Dolnej Andaluzji. Przypisuje się mu dwa dzieła: Instrukcję dla nowicjuszy
(Madryt, 1591) oraz Traktat o modlitwie (Toledo, 1926). Zob. Jan od
Jezusa Maryi Aravalles, Traktat o modlitwie (fragmenty), tłum. Marcin
Jan Janecki [w:] Zawada Marian (red.), Antologia Karmelitańska 3, Kraków
2017, s. 53–67.
[8] Urodził
się w 1565 à Villarejo de la Peñuela w Kastylii. Wstąpił do karmelitów bosych w
Alcalá de Henares 20 kwietnia 1586 r., a w rok później, po odbytym w Pastranie
nowicjacie, złożył profesję zakonną. Był kilkakrotnie przeorem, prowincjałem, a
także dwukrotnie generałem Kongregacji hiszpańskiej (1607–1613; 1619–1625).
Umarł dotknięty ślepotą w Alcalá de Henares, 8 grudnia 1638 r. Jest autorem
kilku traktatów, z których czterotomowa Doktryna zakonników (Doctrina de
religiosos, Madrid, 1613) jest manifestem charyzmatycznym tego generała,
stanowiącą w dużej mierze reakcję na doktrynę i wyjazd do Rzymu Tomasza od
Jezusa. Zob. Jean-Marie de l'Enfant-Jésus,
« Alphonse de Jésus-Marie », Dictionnaire de spiritualité ascétique et mystique,
Paris, Beauchesne, t. I, 1937 oraz Manuel od św. Hieronima, Reforma de los Descalzos de Nuestra Señora
del Carmen, Madrid, 1706, t. V, s. 631–690.
[9] Fernando del Pulgar y Sandoval urodził się Granadzie 13
sierpnia 1567. Był spokrewniony ze strony matki ze św. Teresą
od Jezusa. Studiował w Salamance w latach 1585–1586, gdzie poznał w szkolnej ławie Díaza Sánchez
Yañez Dávila. Wstąpił do klasztoru w Salamance 10 marca 1586 r., a nowicjat
odbył w klasztorze w Valladolid. Wraca na studia filozoficzne do Salamanki, a
teologię zgłębia w Alcalá de Henares. Tam też angażuje się w projekt
pustelniczy, któremu będzie wierny w swojej późniejszej egzystencji, jako
członek grupy fundacyjnej w Las Batuecas. Wyświęcony na 1591 r. otrzymuje
święcenia kapłańskie i zaczyna wykładać teologię w licznych kolegiach Karmelu (Salamanca,
Baeza, Sewilla). Pełnił wielokrotnie posługę przeora, mistrza nowicjatu i
dwukrotnie urząd prowincjała Andaluzji. Od 1625 r. Franciszek był z polecenia
Jana od Ducha Świętego († 1649) pierwszym oficjalnym kronikarzem Karmelu. Jest autorem dwóch tomów Reforma de los Descalzos de
Nuestra Señora del Carmen (t. I Madrid, 1644 i pośmiertnie t. II Madrid, 1655). Jest autorem wielu dzieł, z których część
pozostała w rękopisie, a część zaginęła, jak nieodżałowana Vida del Padre
fray Tomás de Jesús. Zmarł w Granadzie w 1649
r. Zob., Pacho E., El P. Francisco de Santa María (Pulgar) OCD, Comentador
desconocido del Pseudo-Dionisio Areopagita, [w:] Tenże, Estudios
Carmelitanos, Burgos, Monte Carmelo, s. 277-321.
[10] Powrót
nieświadomy do użycia pierwszej osoby w narracji, pomimo przyjętych założeń z
pierwszego rozdziału.
[11] Dosł. relajado.
[12] Ambroży
Mariano od św. Benedykta (Azzaro) (1510-1594). Urodził się w Bitonto, w
południowej Italii. Pochodził z rodziny szlacheckiej. Odbył studia teologiczne
i prawnicze w Neapolu, gdzie uzyskał stopień doktora. Brał udział w obradach
Soboru Trydenckiego (1545-1563) jako teolog. Posiadał też zdolności techniczne,
szczególnie w zakresie inżynierii wodnej. Przez jakiś czas był na służbie króla
Polski, później trafił na dwór hiszpański, gdzie wziął udział w ważnych
przedsięwzięciach hydraulicznych Filipa II w Andaluzji. Obrał życie pustelnicze
w kolonii eremickiej w Tardón. Św. Teresa pozyskała go dla swej Reformy, gdy
wraz z Janem od Nędzy udawał się do Rzymu. W 1569 staje się kolumną fundacji w
Pastranie. Jego porywczy i impulsywny charakter sprawił, że w 1575 r. został
wydalony z zakonu, jednak wkrótce później do niego powrócił. W 1582 r. dokonał
fundacji w Lizbonie, a w r. 1586 w Madrycie. Ceniony przez św. Teresę, choć ich
relacje nie były wolne od napięć. Zob. “Ambrosio Mariano de
San Benito (1510-1594)”, [w:] Álvarez Tomás (dir.), Diccionario de Santa Teresa, Burgos:
Monte Carmelo 2002, s. 701-702.
[13] Dosł. legua y media. Jedna legua = 5572 m.
[14] Gaspar de Quiroga y Vela (1512–1594).
[15]
Rzeczywiście pamięć Tomasza myli, bo na pewno było to w roku 1592, a większość
źródeł podaje dzień 16 sierpnia.
[16]
Franciszek od Matki Bożej, pochodził z
Cienfuegos (Guadalajara). Po wstąpieniu
do Karmelu w Pastranie złożył profesję 18 maja 1579. W 1589 założył
klasztor w Burgo de Osma, a od 1591 był przeorem w Valladolid. W latach 1594–1597
zarządzał jako rektor kolegium w Alcalá de Henares, a kolejnym triennium
przewodził jako przeor wspólnocie w Pampelunie. 7 września 1600 Kapituła
Generalna w Toledo wybrała go generałem Kongregacji św. Józefa. Jego posługa
nie była wolna od trudności i kontrowersji, ze względu na jego temperament, ale
zaznaczyła się stabilizacją prawną i ekspansją terytorialną zakonu. Po ustaniu
urzędu generalskiego powrócił do Pampeluny. Później pełnił jeszcze funkcję
przeora w Madrycie (1610), prowincjała w Andaluzji i przełożonego w Portugalii
(do 1613) . Zmarł 1 stycznia 1616 r. w
Madrycie. (Por. Silvero de Santa Teresa, Historia del Carmelo Descalzo, t. 8, s 693-715; Reforma 4, 72-83 oraz Antolín F., Aclaraciones
sobre el generalato del P. Francisco
de la Madre de Dios (1600-1607), Monte Carmelo 103 (1995), s. 361-375).Antolín F., Aclaraciones
sobre el generalato del P. Francisco
de la Madre de Dios (1600-1607), Monte Carmelo 103 (1995), s. 361–375).
[17]
Dosłownie: swym przeorem/ przeorem Generała
[18]
Franciszek od Najświętszego Sakramentu (1568-1608). Urodził się w r. 1568 w
Quintanar (k. Toledo). Wstąpił do nowicjatu w Pastranie, złożywszy tam profesję
6 kwietnia 1586 r., a później był również magistrem. Wykazał się wielkim
talentem jako wykładowca teologii. Przybył do Italii w 1597 r. Był pierwszym
magistrem nowicjatu w rzymskim konwencie La Scala Sprawował ważne funkcje w był przeorem w Genui (1600), później
założycielem i przeorem klasztoru w Neapolu (1600-1605). następnie pierwszym
magistrem nowicjatu w rzymskim konwencie La Scala. Na kapitule generalnej w
1605 r. został wybrany trzecim
definitorem generalnym, choć powrócił do Genui z misją wykładania teologii.
Ostatecznie osiadł w klasztorze w Neapolu, gdzie zmarł w opinii świętości 7
lipca 1608 r. Podczas kapituły generalnej w 1605 r. złożył ślub misyjny. Stąd
zapewne jego zapał w zdobyciu Tomasza dla sprawy misji. (Por. Petrus a S.
Andrea, Historia generalis fratrum discalceatorum, Roma 1671, t. 2, s.
470-510; Philippus a SS. Trinitate, Decorm Carmeli religiosi, Lyon 1665.
t. III, s. 28-29)
[19] Sługa
Boży Piotr od Matki Bożej Villagrasa (1565-1608). Urodził się w Daroca w
pobliżu Saragossy. Od 1580 r. studiował filozofię w Alcalá de Henares. W 1582
roku wstąpił do nowicjatu karmelitańskiego w Pastranie, gdzie 23 stycznia 1583
r. złożył profesję. W 1586 wrócił do Alcalá, by studiować teologię, a już w
1591 wyjechał na fundację do Genui. Jego talent kaznodziejski otworzył mu
podwoje serc dygnitarzy kurii rzymskiej. W 1596 r. wygłosił rekolekcje
wielkopostne w Rzymie i na prośbę kard. Pinelli spotkał się z papieżem
Klemensem VIII, który mianował go swoim spowiednikiem i konsultorem. Rok
później założył pierwszy rzymski klasztor karmelitów bosych, Santa Maria della
Scala na Zatybrzu. Od 1600 r. był wikariuszem generalnym nowe kongregacji
karmelitów bosych pod wezwaniem św. Eliasza, która odłącza się od karmelu
hiszpańskiego. Stałby się jej pierwszym generałem, gdyby nie stanął na
przeszkodzie jego niedostateczny wiek, który na kapitule w 1608 r. nie był już
przeszkodą. Był intendentem misyjnym wielu papieży, potwierdzony na tym
urzędzie przez Pawła V w 1608. Umarł w Nocera 26 sierpnia
tego samego roku. Zob. Marcuello Julian Fuertes, La caridad de Cristo nos
apremia. P. Pedro de la Madre de Dios carmelita descalzo - una vida al servicio
de la iglesia, El Cairo 1990.
[20] Listów
tych jak dotąd nie odnaleziono.
[21] Giovanni Garzia Mellini (1562 –1629). Od 1591 r. był audytorem Roty Rzymskiej. Święcenia
biskupie otrzymał 12 czerwca 1605 r. Już w tydzień później został mianowany
nuncjuszem apostolskim w Hiszpanii, gdzie posługiwał do 1607 r., kiedy to
został wezwany do Rzymu, aby przyjąć kapelusz kardynalski (7.01.1608). Był
wikariuszem generalnym diecezji rzymskiej (1610-1629) i sekretarzem Inkwizycji.
Był kardynałem kamerlingiem. Zmarł w Rzymie w 1629 r. Zob. Miranda,
Salvador. "The
Cardinals of the Holy Roman Church: MILLINI, Giovanni Garzia (1562-1629)". The
Cardinals of the Holy Roman Church.
[22] Juan de
Zúñiga Avellaneda y Bazán (151-1608), hrabia Miarandy: wysoko postawiony
urzędnik królewski. Przewodniczącym Królewskiej Rady Kastylii był od 13 maja
1599 do 22 maja 1608. Zmarł trzy miesiące później. Zob., Soler Navarro, Ana María, El
Ducado de Peñaranda, Su Origen y Desarrollo hasta la Desaparición del Linaje de
los Zúñiga. Madrid: Universidad Complutense de Madrid 2009.
[23] Józefa
od Jezusa i Maryi (1543–1622): po skończeniu studiów prawniczych, w 1567 r.
został wyświęcony na kapłana. Spędził kilkanaście lat w Ameryce. Wrócił do
Hiszpanii w roku 1586, kiedy to, po spotkaniu z karmelitami bosymi w Madrycie,
zamienił kapłańską sutannę na habit karmelitański. Nowicjat odbył w Mataró
(Katalonia) i tam złożył profesję w 1589 r. Zajmował ważne urzędy w Kongregacji
św. Eliasza, gdzie był: przeorem w Perpignan (1594), prokuratorem generalnym w
Rzymie (1600), prowincjałem Nowej Kastylii (1604-1607), przeorem w Madrycie
(1607-1608), powtórnie prokuratorem (1608-1611: przebywał wtedy w klasztorze La
Scala, bo hospicjum hiszpańskie nie było jeszcze wzniesione); został
definitorem generalnym (1611-1613), po czym został wybrany generałem
(1613-1619). Przyczynił się do
beatyfikacji i kanonizacji Teresy od Jezusa oraz wydania dzieł Jana od Krzyża
(Alcalá, 1618). Zmarł w pierwszych dniach stycznia 1622 r. Zob. José de Santa
Teresa, Reforma, t. IV, s. 292-299).
[24] Również
o tych dokumentach nic dotąd szczegółowiej nie wiadomo.
[25] Tomasza
znowu myli pamięć. Rzecz miała miejsce w roku 1607.
[26] Nie
znamy bliżej tej korespondencji.
[27] Także
ten tekst prawny jest tylko zapowiedziany w manuskrypcie incipitem, ale
nie pojawia się in extenso. Zob. Paweł
V, Breve Onus pastoralis officii,
[w:] Bullarium carmelitanum, Romae
1767, t. III s. 391-395.
[28] O.
Piotr zmarł w Nocera, 26 sierpnia 1608 r.
[29] Por. Baronius Caesar, Annales
ecclesiastici, t. XII.
[30] Por. Hi
33, 15-16: W snach poucza serca mężów…
[31] Juan
Martinez Bilbao, (1574-1649)urodził się w Enciso. Nowicjat odbył i profesję
złożył w Vailladolid, skąd krótko później został przeniesiony do Las Batuecas,
gdzie był jedną z kolumn wspólnoty, mimo młodego wieku. Dwukrotny generał
Kongregacji Hiszpańskiej (1625-1631) oraz (1637-1643). Zmarł w Duruelo 16
listopada 1649 w wieku 75 lat. Za swego
pierwszego generalatu wdał Tomaszową Instrukcję duchową dla tych, którzy
praktykują życie pustelnicze i Zwyczaje dla pustelni (Madrid
1629), gdzie chwali wielce osobę założyciela eremów. Odnowił fundację w
Duruelo. Jest autorem kilku listów pastoralnych.
[32] Diego
od Wcielenia († 1618), pochodził z Cangas. Brał udział w pierwszej wyprawie
misyjnej karmelitów bosych do Kongo w 1582 r. w towarzystwie o. Diego od
Najświętszego Sakramentu i o. Franciszka od Jezusa (Niegodnego). Towarzyszył
Tomaszowi w drodze do Rzymu w 1607 r. i z nim miał powtórnie udać się na misję
do Kongo. Powrócił do Hiszpanii po upadku projektu misyjnego Karmelitów św.
Pawła. Osiadł w klasztorze w Calahorra, gdzie zmarł pobożnie 14 stycznia 1618
r. Pozostawił relację literacką z misji w Afryce.
[33] Ana
García Manzanas (1549-1626) urodziła się w Almendral de la Cañada (w prowincji
Toledo) 1 października 1549 roku. Pochodziła z wielodzietnej rodziny, którą
rodzice osierocili, gdy Anna miała 10 lat. Jej wczesne powołanie zakonne i
karmelitańskie spotkało się ze sprzeciwem ze strony jej rodzeństwa, co też
stało się przyczyną poważnego kryzysu zdrowotnego młodej kobiety. Uzdrowiona
cudownie za wstawiennictwem św. Bartłomieja Apostoła, wstępuje 2 listopada 1570
r. do Karmelu św. Józefa w Avila. Była pierwszą siostrą białego welonu
(konwerską) w historii Karmelu bosego. Od 1577 r. była osobistą pielęgniarką i
sekretarką św. Teresy. Nauczyła się pisać naśladując jej pismo. Św. Teresa
wydała swe ostatnie tchnienie w jej ramionach. Po śmierci świętej krzewiła jej
duchowość i propagowała jej charyzmat. W 1604 r. wyjechała w grupie pięciu
karmelitanek bosych do Francji, gdzie zajmowała się zakładaniem klasztorów i
formacją sióstr. W 1612 roku Tomasz od Jezusa sprowadził ją do Belgii, gdzie
pozostała już do końca życia. Zmarła 7 czerwca 1626 r. w opinii świętości.
Beatyfikował ją Benedykt XV, 6 maja 1917 r. Anna utrzymywała kontakty
epistolarne z wieloma osobami w Polsce i nawet wyraziła wolę wzięcia udziału w
fundacji krakowskiej. Jest autorką wielu dzieł historycznych, doktrynalnych,
duchowych, jak również poezji. Pozostawiła po sobie bardzo obfitą
korespondencję. Zob. Bł. Anna od św. Bartłomieja, Konferencje duchowe, [w:]
Zawada Marian (red.), Antologia Karmelitańska 4, Kraków 2018.
[34] Ten
list Anny się nie zachował.
[35] Chodzi
o kontrowersyjną kwestię działalności misyjnej jako składowej charyzmatu
karmelitańsko-terezjańskiego.
[36] Powrót
do pierwszej osoby w narracji.
[37] Por. Iz
43, 2.
[38] W
oryginale tekst łaciński: per ignem et aquam.
[39] Chodzi
o wprowadzenie w życie brewe i ustanowienie Kongregacji św. Pawła.
[40]
Alessandro Farnesio, kardynał (1520 –
1589). Dziś w tym okazałym, renesansowym pałacu mieści się ambasada
Francji.
[41] Chodzi
o wprowadzenie w życie brewe i ustanowienie Kongregacji św. Pawła.
[42] Chodzi
o Diego od Wcielenia.
[43] Dosł. starszeństwa,
które można rozumieć dwojako: tudzież wiek, albo, co bardziej prawdopodobne,
moment profesji zakonnej. Tu wychodzi pokora Tomasza, bo 1 listopada 1608
musiał złożyć ponowną profesję zgodnie z konstytucjami Kongregacji św. Eliasza.
Tym samym w momencie przybycia do La Scala, zajął ostatnie miejsce, jako
nowicjusz. O nowicjacie, drugim z kolei, wspomni zresztą Tomasz kilka linijek
dalej.
[44]
Profesję tę złożył 1 listopada 1608 r. na ręce generała włoskiego, Ferdynanda
od św. Maryi, a jej świadkami był
Dominik od Jezusa i Maryi, Jan od Jezusa i Maryi oraz Diego od Wcielenia, Zob. Liber
proffesionum Conventus de Scala XLIII f. 58-59 oraz Series illustrata
proffesionum emissarum a carmelitas discalceatis in coenobio S. Mariae de Scala,
Urbis, fas. II, annis 1606-1609, s. 95-98, gdzie podana jest również
informacja, że 23 czerwca 1618 r. złożył dodatkowo ślub pokory.
[45] Mowa tu
nie o nieposłuszeństwie Tomasza, ale o jego funkcjach i urzędach, które
stawiały go w roli przełożonego, a nie podwładnego, szeregowego brata. Teraz
cieszy się z odzyskania tego błogosławieństwa ślubu posłuszeństwa i ostatniego
miejsca.
[46]
Prawdopodobnie wiąże się to z możliwością odkrycia niezbyt pochlebnych zachowań
braci, którzy w momencie pisania przez Tomasza owych wspomnień mogli by
ucierpieć w swojej reputacji. Być może chodzi tu o samego ówczesnego generała,
o. Ferdynanda od św. Maryi.
[47]
Spełnienie ślubu misyjnego złożonego w Las Batuecas.
[48] Por.
Thomas a Jesu, Stimulus Missionum sive de propaganda a religiosis per
universum orbem fide. Ubi de dignitate et utilitate hujus functionis: et quod
animarum cura, post ecclesiae praelatos, praecipue ad religiosos ordines
pertineat. Adjuncta brevi collectione privilegiorum et gratiarum, quae a summis
pontificibus concessae sunt religiosis inter haereticos et infideles in
propagatone fidei laborantibus, Romae, apud Jacobum Mascardum 1610, in 12°.
[49] Por. Thomas a Jesu, De Procuranda salute omnium
gentium, schismaticorum, haereticorum, judaeorum, sarracenorum, caeterorumque
infidelium libri XII. Quibus impiissimarum sectarum, maxime orientalium ritus
ad historiae fidem narrantur. Errores ad veritatis lucem confutantur. Accedit
prò laborantibus inter infideles brevis casuum resolutio, gratiarum ac
privilegiorum compendium, et pro conversis catechismus. Cum indicibus rerum et
materiarum copiosissimis. Antverpiae, sumptibus viduae et haeredum Petri
Belleri, 1613, in 8°.
[50] W r. 1604 grupa bliskich towarzyszek św. Teresy od
Jezusa z bł. Anną od św. Bartłomieja i Anną od Jezusa, na prośbę późniejszego
kard. De Berulle’a i Madame Accarie wyrusza do Paryża. Przypomnijmy, że w 1600
r. Zakon Karmelitów Bosych podzielił się na dwie niezależne kongregacje
zakonne, każda z własnym aparatem administracyjno-jurysdykcjnym i podległymi
jej terytoriami. Wyjazd mniszek hiszpańskich, podległych generałowi
hiszpańskiemu na tereny podległe jurysdykcji Kongregacji Włoskiej był sprawą
kontrowersyjną. Tomasz, który był wtedy definitorem generalnym u boku generała
Franciszka od Matki Bożej, sprzeciwił się zbyt legalistycznym i nieco
małostkowym motywom zatrzymania mniszek w Hiszpanii. Zapewne była to jedna z
racji pogorszenia się jego stosunków z przełożonym, ale – jak sam to potwierdzi
– z przekonaniem, że generał mylił się w rozeznaniu woli Bożej, kierując się
bardziej ludzką optyką.
[51] Sł. B. Hieronim Gracjan od Matki Bożej (1545-1614),
był trzecim z dwadzieściorga dzieci Diego Gracjana, sekretarza Karola V i Juany
Dantisco. Ta ostatnia była córką pierwszego w historii Polski ambasadora, a
jednocześnie renesansowego biskupa warmińskiego i poety Jana Dantyszka
(1485-1548), sekretarza Zygmunta I Starego (Por. Zbigniew
Nowak: Jan Dantyszek. Portret renesansowego humanisty. Wrocław: Zakład
Narodowy im. Ossolińskich, 1982). Hieronim urodził się w Vailladolid.
Studiował z sukcesem filozofię i teologię w Alcalá de Henares, gdzie w wieku 19
lat uzyskał tytuł mistrza (równy doktoratowi). Do Reformy św. Teresy przyłączył
się wstępując – w kwietniu 1572 r. – do nowicjatu w Pastranie. W nowicjacie
przeżywał wielkie wątpliwości i myślał o przejściu do Karmelu dawnej
obserwancji. Złożył jednak profesję. Teresa od Jezusa darzyła go wielkim
uznaniem. Był jej spowiednikiem, przyjacielem i powiernikiem. Pełnił w Reformie
ważne funkcje administracyjne: był jej pierwszym prowincjałem. Jego jezuicka
formacji i żywy temperament oraz postulowana przez niego interpretacja charyzmatu
karmelitańskiego były przyczyną konfliktu, który nabrzmiewał w łonie zakonu i
ostatecznie zaowocował usunięciem go jego szeregów (1592). Po burzliwych
przygodach misyjnych (1592-1598), wstąpił do karmelitów trzewiczkowych w
Brukseli, gdzie zakończył swe oryginalne życie 21.09.1614 r.. Był wielkim
propagatorem myśli i dziedzictwa terezjańskiego, słowem pisanym i głoszonym.
Pozostawił obfitą spuściznę literacką. W 1999 r. został rehabilitowany przez
karmelitów bosych i rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Pomimo
trzykrotnej oferty ze strony Tomasza od Jezusa, nigdy nie wrócił do Reformy.
Sam Tomasz miał – wg świadectwa Anny od św. Bartłomieja – udzielić mu ostatnich
sakramentów i zamknąć mu oczy.
[52] Z
Flandrii prowadziłem w tym czasie korespondencję z o. br. Tomaszem. A gdy
pewnego dnia, podczas gdy odbywałem podróż z Brukseli do Antwerpii, biskup tego
miasta oraz inne poważne osobistości przedstawiły mi argumenty za tym, że
bardzo korzystnym byłoby założenie w tym kraju klasztorów karmelitów bosych.
Zaoferowali nawet, że przekażą im kolegium w Antwerpii i rentę, tak, aby
podjęli katedrę Teologii scholastycznej w materiach, przeciw którym występują
heretycy, ponieważ miasto to znajduje się na granicy z Holandią, gdzie jest ich
tylu i skąd przybywają licznie, aby prowadzić dysputy z katolikami z Antwerpii.
I doszli do wniosku – ja zresztą też -, że nasz zakon wydałby tu wielki owoc ze
swoją wiedzą i gorliwością jakie się w nim ślubuje oraz przez przykład
ubóstwa i surowości, które praktykuje się tak zewnętrznie jak wewnętrznie.
Napisałem o tym do o. br. Tomasza, a on przedstawił to Wikariuszowi generalnemu
i Definitorom, którzy zdecydowali o wysłaniu sześciu zakonników dla założenia
tej fundacji […] W tym celu zostały im wysłane listy i pieniądze ze strony
Arcyksięcia (Jerónimo Gracián, Peregrinación de Atanasio, Roma 2001, s. 254-255).
[53] Dominik Pinelli (1541– 1611),
protektor Zakonu karmelitańskiego zarówno w gałęzi reformowanej, jak i
niereformowanej. Zob. http://www.catholic-hierarchy.org/bishop/bpind.html.
[54]
Fancisco Gutierez pochodził z okolic Toledo. Profesję złożył 8 września 1595 r.
w Genui. W Belgii przebywał dość krótko. Powrócił do Włoch, gdzie był po
wielokroć przeorem oraz pełnił posługę prowincjała w prowincji longobardzkiej. To
jedyna informacja, którą o nim znalazłem [w:] Cyrillus a S.to Augustino, Series
superiorum et religiosorum, Archiwum prowincjalne OCD Gandawa mss./B 0169, f.
84.
[55]
Sebastian Fabbri, urodzony 12 lipca 1580 r. w Udine, w pobliżu Akwilei, syn
Józefa Fabbri i Józefy Pozzi. Profesję złożył w klasztorze La Scala w Rzymie 12
kwietnia 1604 r. Wysłany został do Francji w 1610. W 1612 został podprzeorem
klasztoru w Brukseli i mistrzem tamtejszego nowicjatu. W 1614 objął funkcję
przeora w Nancy. Definitor generalny, wizytator prowincji polskiej, ekonom
generalny, umarł 15 sierpnia 1622 w
klasztorze św. Sylwestra we Frascati. Zob. Sebastian od św. Franciszka, Potrójne
piękno karmelitańskiej Pustyni, tłum. Marcin Jan Janecki [w:] Zawada Marian
(red.), Antologia Karmelitańska 3, Kraków 2017, s. 87-93.
[56] Jan
Ludwika od Wniebowzięcia (Dfiffenbacher 1580-1645) . Urodził się w Landburg. W
1604 wstąpił do nowicjatu w S. Maria della Scala w Rzymie, gdzie 5 sierpnia
1605 złożył profesję na ręce Piotra od Matki Bożej. Przeżywał wielkie pokusy w
odniesieniu de swego powołania i opuścił nawet zakon na pewien czas. Gdy
powrócił, otrzymał święcenia kapłańskie, a w roku 1614 definitorium generalne
mianowało go przełożonym fundacji w Kolonii, a w 1626 na kapitule generalnej
wybrano go trzecim definitorem prowincji niemieckiej. Pełnił także urząd
przeora w Wiedniu i Pradze. W Belgii był spowiednikiem Anny od Jezusa.
Pozostawił Florilegium Carmeli (Kolonia 1650), oraz Passer solitarius
(Monachium 1634) i inne drobne traktaty. Zmarł w Wiedniu w 1645 roku. Zob. Jan
Ludwika od Wniebowzięcia, Samotny ptak, tłum. S. Ruszczycki OCD [w:] Zawada Marian (red.), Antologia
Karmelitańska 2, Kraków 2012.
[57] Piotr
Trysilley († 1639) pochodził z Fondremant w diecezji Besançon, w Burgundii.
Złożył profesję w La Scala 29 czerwca 1604 r. Był wielkim miłośnikiem
samotności. Dlatego też poprosił o przywilej bycia pustelnikiem wieczystym w
eremie założonym przez Tomasza w Marlagne. Tam też zmarł w 1639 r. Por. Marcelino a S. Theresia, Series
illustrata proffesionum emissarum a carmelitis disaleceatis in coenobio Sancta
Mariae de Scala, urbis, ab initio Congregationis Italice S. Eliae usque ad
annum 1873., fasiculus I, s. 25. Oraz Liber fundationis hujus Deserti Sancti Joseph,
AP Namur, mss./3578 , f. 64 r.
[58] Petrus Ariaz de
Arrmendariz (1578-1653). Pochodził z miejscowości Jar (Var) w Królestwie
Kastylii. W wieku 13 lat został wysłany na studia do Saragossy, które
kontynuował później w Salamance w dziedzinie filozofii i teologii. Jak magister
sztuk wyzwolonych i już wyświęcony na kapłana wstąpił do nowicjatu w Rzymie w
wieku 28 lat, gdzie złożył profesję 25 maja 1608 r. Wykładał teologię w Rzymie,
gdzie zeznawał też w procesie beatyfikacyjnym św. Teresy. Wyjazd na fundację z
Tomaszem od Jezusa otwiera bardzo pracowity etap w jego życiu. Został pierwszym
magistrem nowicjatu w Brukseli. Był przeorem klasztorów w Brukseli (1617-1620),
w Antwerpii (1622-123) definitorem belgijskiej prowincji św. Józefa i jej
(pięciokrotnym) prowincjałem. Zmarł w opinii świętości 20 lipca 1653 r. Był
wielkim przyjacielem Tomasza. To z jego inicjatywy fundatorowi prowincji
belgijskiej wystawiono pomnik w eremie w Marlagne, w 1637 r. Jest autorem dwóch
traktatów, z których jeden pozostał niewydany. Zob. Por. Marcelino a S. Theresia, Series
illustrata proffesionum emissarum a carmelitis disaleceatis in coenobio Sancta
Mariae de Scala, urbis, ab initio Congregationis Italice S. Eliae usque ad
annum 1873., fasiculus II, s. 86-87.
[59] Szymon
od Karmelu. Nie wiemy o tym zakonniku wiele więcej niż mówi nam sam Tomasz,
gdyż oficjalne źródła Zakonu milczą na jego temat.
[60] W
rękopisie widniej najpierw 1610, a później 1609, ale jest to ewidentny
lapsus pamięci Tomasza.
[61] Dionizy
od Matki Bożej († 1622) pierwszy karmelita bosy narodowości francuskiej.
Urodził się w Bordeaux w rodzinie szlacheckiej Jacques’a Machanan i Marie de la
Motte. Wstąpił do nowicjatu w Rzymie w 1600 r., ale po kilku miesiącach
dokończył go w Genui, gdzie złożył profesję 20 października 1601 r. W 1608 r.
został wysłany na fundację do Avignonu. Po nieudanych próbach fundacji w Lyonie
i udanych pertraktacjach Tomasz w Paryżu, pozostał tam, aby wykonać to, co
Tomasz uczynił możliwym. W latach 1619-1622 r. był prowincjałem prowincji
galijskiej, ale jego zarząd spotkał się z dość dużą krytyką. Zmarł w Awignonie.
Jest autorem Homilii, które opublikował w Paryżu w 1619 r.
[62] W
rzeczywistości chodzi o Bernarda od św. Józefa, a w świecie barona Ludwika
Gourdona de Genoullac (1582-1649). Wstąpił do nowicjatu w La Scala wbrew woli
rodziców, którzy przewidzieli dla niego karierę świecką. Profesję złożył 25
marca 1604 r. po odbyciu nowicjatu pod okiem sł. B. Jana od Jezusa i Maryi
(1564-615). Odbył studia w Loano k.
Genui. W 1609 r., wraz z Dionizym od Matki Bożej został wysłany do Francji
celem założenia klasztoru w Lyonie. W r. 1611 został pierwszym magistrem
nowicjatu w Paryżu, a w r. 1614 przeorem
tego klasztoru. Mianowany pierwszym prowincjałem prowincji francuskiej
utworzonej w 1617 r. Urząd ten pełnił
niemal nieprzerwanie aż do śmierci, zakładając klasztory w głównych miastach
Francji. W latach 1641-1646 przypadło mu kierownictwo prowincją awignońską.
Dotknięty paraliżem poprosił o zwolnienie z urzędu i pozostanie w klasztorze w
Tuluzie, gdzie zmarł 25 sierpnia 1649 r.
Por. Marcelino a S. Theresia, Series illustrata proffesionum
emissarum a carmelitis disaleceatis in coenobio Sancta Mariae de Scala, urbis,
ab initio Congregationis Italice S. Eliae usque ad annum 1873., fasiculus I
(1599-1606) s. 22-23.
[63] Franciszek kardynał de Joyeuse (1562–1615). Por. Aubery
A., L'Histoire du cardinal de Joyeuse, avec plusieurs mémoires, lettres,
dépêches, ambassades, relations et autres pièces, Paris, 1654. Zob.
również: Biographie universelle ancienne et moderne, t. 21, s. 276.
[64] Por. Paweł V,
Bullarium carmelitanum, Romae 1767, t. III, s. 415.
[65] Henryk
IV został zamordowany 14 maja 1610 r., zatem karmelici bosi z Tomaszem na czele
przybyli do Paryża około 25-26 maja tego samego roku.
[66] Roberto Ubaldini (1581-1635). W 1607 mianowany
biskupem Montepulciano, ale święcenia biskupie otrzymał dopiero 3 lutego
1608 już po przybyciu do Paryża z rąk
kardynała Du Perron. W r. 1615 Paweł V wyniósł go do godności kardynalskiej. W
latach 1627-1629 był kardynałem kamerlingiem. Zaznaczył się swoją troską o
pisarzy, których otaczał swym hojnym mecenatem. Zob. Chapeau A .i Combaluzier F.,
Episcopoioge français des temps modernes, Paris. 1977, nr 3026.
[67]
Trynitarze francuscy, zwani mathurinami
od patrona swego paryskiego klasztoru, St. Mathurin, posiadali swój klasztor w
dzielnicy łacińskiej, w pobliżu Sorbony. Zniszczony w dobie rewolucji
francuskiej kompleks trynitarski usytuowany był w okolicach dzisiejszej ulicy
Cluny, gdzie znaleziono niedawno jego ślady architektoniczne. Por. Bermès E., Le couvent des Mathurins de Paris et
l’estampe au XVIIe siècle, Rozprawa doktorska obroniona w 2001
roku w Ecole nationale des chartres
(http://www.enc-sorbonne.fr/fr/positions-these/couvent-mathurins-paris-estampe-au-xviie-siecle).
[68] Chyba
chodzi tu raczej o diecezję Besiers, gdzie Piotr Bonzi (1554-1621) był
ordynariuszem od 1598 r. Por. http://www2.fiu.edu/~mirandas/bios1611.htm
[69]Por. Il Messagero di S. Antonio, 1967, s. 11, 41,
42 i 116.
[70] Papież
Paweł V wyniósł go do godności kardynalskiej 7 sierpnia 1611 roku.
[71] Maria
Medycejska (1575-1642).
[72] Ludwik
XIII Sprawiedliwy (1601-1643).
[73] Tomasz
nigdy nie udawał się na ważne spotkania, bez zredagowanego wcześniej
dokumentu-memoriału, w którym wyjaśniał swoje zamiary i projekty. Uczynił tak w
spotkaniu z M. Dorią, jak i później postąpi w ten sam sposób, prosząc
Arcyksięcia Alberta o fundację eremu w Marlagne.
[74]
Ordynariuszem Paryża był wtedy bp. Henryk de Gondi (1572-1622).
[75] Znowu
powrót do pierwszej osoby gramatycznej w opowiadaniu.
[76] Nicolas
Vivien, radny, a później (1604-1622)
mistrz zwyczajny Królewskiej Rady Ekonomicznej (Chambre des comptes). Podarował
karmelitom bosym rozległy teren w Paryżu w okolicach Ogrodów Luksemburskich, na
którym znajdował się jego dom i ogród. Sam zamieszkał przy klasztorze przy ul.
Vaugirard. Zmarł czerwca 1637 i został pochowany w kościele karmelitów bosych. Zob. https://www.lemarois.com/jlm/data/b21feydeau.html.
[77] Pierre de Bérulle. Urodził się na zamku w Serilly w 1575 r. Od r.
1603 starał się o sprowadzenie karmelitanek bosych do Francji. W 1613 r. zakłożył
Zgromadzenie Oratorianów francuskich. W r. 1627 został mianowany kardynałem.
Zmarł 1 października 1629. Był jedną z
najbardziej wyrazistych figur francuskiej szkoły duchowości. W swych relacjach
z karmelitankami i karmelitami bosymi jego postępowanie było dość
kontrowersyjne. Por. Urkiza J., „Una
página importante de la historia de la Iglesia francesa (Comentario crítico a
“Pierre de Bérulle et les Carmélites de France”)”, Monte Carmelo 104
(1996), s. 85-145.
[78] Tj. do
kongregacji de Bérulle’a.
[79] Losy
tego dokumentu są nam nieznane.
[80] W
oryginale: Monsieur Marellaques. Chodzi tu o Michel’a de Marillac
(1560-1632), bliskiego współpracownika króla Henryka IV i Marii Medycejskiej w
czasach jej regencji. Zajmował się głównie sprawami ekonomicznymi. Był
członkiem królewskiej Rady Stanu. Przyczynił się do sprowadzenia karmelitanek
bosych do Francji, jak i do założenia oratorium francuskiego, w czym utorował
drogę kard. De Bérulle. Zaznaczył się w historii politycznej i dyplomatycznej
Francji szczególnie jako adwersarz kard. Richelieu oraz autor wielu dzieł, traktujących o reformie
społecznej, wśród których najważniejszy jest Kodeks Michau. Zob. Donald A. Bailey, « The Family and Early
Career of Michel de Marillac (1560–1632) », [w:] Mack P. Holt (dir.), Society
and Institutions in Early Modern France, 1991, s. 170–189.
[81] Por. Paweł V, Bullarium carmelitanum, Romae 1767,
t. III, s. 415–416.
[82]
Arcybiskupem diecezji Malines był w latach 1596-1620 bp. Matthias Hovius (1542-1620). Zob. Harline C. E. oraz
Put E., A bishop's tale: Mathias Hovius among his flock in
seventeenth-century Flanders, Yale University Press 2000.
[83] W
rzeczywistości Guido Bentivoglio (1579-1644). Był członkiem szlacheckiego rodu
wywodzącego się z Bolonii. Odbył studia prawnicze i humanistyczne w Ferrarze i
Padwie. W 1607 r. Paweł V mianował go arcybiskupem Rodos. W latach 1607-1615
był nuncjuszem papieskim na dworze flandryjskim, a od 1616 do 1621 na dworze
francuskim. W 1621 został kardynałem. Przyjaźnił się z Urbanem VIII, a jego
podpis widnieje pod aktem potępienia Galileusza. Był wielkim mecenasem sztuki i
dyplomatą. Pozostawił obszerną spuściznę literacką. Zob. Guido Bentivoglio, Memorie
e lettere, Bari, Laterza, 1934.
[84] Tzn.,
kardynała de Bérulle i jego towarzyszy.
[85] Mniszki
konwerski nosiły biały welon i zwolnione były z oficjum chóralnego, w
konsekwencji braku umiejętności czytania. Ten liturgiczny obowiązek przypadał
pochodzącym z wyższej warstwy społecznych mniszkom chórowym, noszącym czarny
welon.
[86] Isabel
Echabarria (1560–1641), złożyła profesję w Burgos 23 marca 1590. Przyszła na
świat w Antwerpii w 1560 roku. Pierwsza przełożona karmelu w Mons i
założycielka klasztorów w Tournai (1614) i Valenciennes (1618) a zmarła w
Lovanium w 6 maja 1641 r.
[87] Isabel
de Taguado († 1647),, złożyła profesję w Consuegra 19 kwietnia 1603 r., była
przeoryszą klasztoru w Amiens. Założyła Karmel w Tuluzie; przeorysza Karmelu w
Brukseli, gdzie zmarła w 1647.
[88] Beatriz Zuñiga y Palomeca (1569–1646). Urodziła się w
Arevalo, w prowincji Avila, w 1569 r. jako córka Pedro de Zuñiga i Antonii
Palomeca. W 1591 r. złożyła śluby w Karmelu w Salamance. Po wyjeździe do
Francji była mistrzynią nowicjatu w Pontoise. W 1607 r. przybyła do Brukseli,
gdzie po śmierci Anny od Jezusa była trzykrotnie przeoryszą. Jak jedyna z grupy
mniszka, która opuściła Hiszpanię w 1604 r., powróciła do swej rodzimej
wspólnoty w Salamance 17 czerwca 1630 r., gdzie zmarła 12 stycznia 1646 r. Zob.
Pierre Sérouel, Lettres choisies de Béatrix de la Conception, Desclée De Brouwer,
Présences du Carmel 1967.
[89] Leonor
Spinola de Baviera ((† 1639), pochodziła z rodziny mieszanej (ojciec, Juan
Maria Corbaria Spnola był Genueńczykiem, a matka, Eleonora de Baviera), która
osiedliła się w okolicach Liege, gdzie przyszła na świat w 1577 r. Profesję zakonną złożyła w Loeches. Założyła
w 1622 r. Karmel w Gandawie, gdzie zamarła 12 kwietnia
1639 r. Była powiernicą i pupilką Infantki.
[90] Nie
wiemy nic więcej o właścicielce
pierwszego domu karmelitów bosych w Brukseli.
[91] Bernard
de Percin de Montgaillard (1562-1628), opat cysterskiego klasztoru w Orval w
latach 1605-1628. Miał dość skomplikowaną drogę powołania. Wstąpił w wieku 15
lat do cysterskiego opactwa Matki Bożej z Feuillant, w pobliżu Tuluzy. Jego
żywa inteligencja, dobre przygotowanie i cięty język uczyniły z niego jedną z
najbardziej wpływowych osób we Francji. Zaangażował się w działalność
polityczną przeciwko Henrykowi IV, uczestnicząc np. w paryskiej procesji ponad
1300 mnichów i księży, którzy demonstrowali przeciw królowi. W 1602 r. zostaje
wysłany do belgijskiego opactwa w Nizelles w celu zaprowadzenia tam dyscypliny.
Arcyksiążę Albert mianuje go opatem wspólnoty Orval, gdzie zostaje niezbyt miło
przyjęty. Jednak powoli wspólnota akceptuje jego osobę i wizję monastyczną.
Zob., Hugues Rogier, Bernard de Montgaillard; L'histoire mouvementée d'un
grand abbé d'Orval; Neufchâteau, Weyrich Édition, 2013.
[92]
Beatyfikacja Teresy od Jezusa miała miejsce 24 kwietnia 1614 roku w Rzymie, a
Tomasz od Jezusa odegrał znaczącą rolę w procesie kanonicznym, którego ona była
uwieńczeniem. Był pierwszym postulatorem beatyfikacji w Hiszpanii, autorem
biografii terezjańskiej i sam zeznawał w rzymskim etapie procesu, na krótko
przed wyjazdem z Rzymu, tj. 12 marca 1610 r.
[93] W
rękopisie brak imienia i nazwiska arcybiskupa, istnieje tylko wykropkowane
miejsce. Wiemy, że był nim François Buisseret
(1549-1615), który objął katedrę w Cambrai w 1614
tylko na kilka miesięcy, gdyż umiera 2 maja 1615 roku.
[94] Jan de San Pedro Ustarroz (1564-1615). Urodził
się w Calahorra w Hiszpanii w 1564 roku, w domu Diego de San Pedro i Anny
Ustarroz. W wieku 18 lat, porzuciwszy Uniwersytet w Alcalá de Henares, wstąpił
do nowicjatu karmelitów bosych w Pastranie. Złożył swoje śluby 23 stycznia
1583. W 1585 roku wysłano go do Genui, gdzie powstał pierwszy klasztor Karmelu
bosego poza granicami Hiszpanii. W r. 1593 bierze udział w kapitule generalnej
w Cremonie, gdzie następuje oddzielenie karmelitów bosych od karmelitów. W 1597
r. zostaje powołany do Rzymu w celu zredagowania konstytucji dla kongregacji
włoskiej. W Rzymie był doradcą kardynałów, papieży i świętych. W 1611 wybrano
go trzecim przełożonym generalnym kongregacji włoskiej. Zmarł 28 maja 1615 r. w
Montecompatri, gdzie do dziś jego ciało pozostaje nienaruszone. Od 1997 trwa
jego proces beatyfikacyjny. Jest autorem wielu dzieł duchowych i teologicznych.
W 1613 r. interweniował dyplomatycznie i dyskretnie u Pawła V w celu
ostatecznego zniesienia założonej przez Tomasza do Jezusa Kongregacji
karmelitów św. Pawła, co uzyskuje na mocy brewe Romani Pontificis z 7
marca 1613 r.
[95] Rodrigo Niño y Lasso, drugi harabia de Añover (1561–
1620). Od 1602
r. był ekonomem i głównym zarządcą pałacu arcyksiążęcego w Brukseli. Należał do
rycerskiego Zakonu św. Jakuba Jego córka została karmelitanką bosą. Jego ciało
spoczywało przez pewien czas w kościele karmelitów bosych w Brukseli, do czasu,
kiedy nie zostało przeniesione do Hiszpanii. Zob. Colección de documentos
referentes a D. Rodrigo Niño y Lasso Conde de Añover, fallecido en 1620,
estando precedido de una relación de documentos que se contienen en este libro, mss. 26-I-11, fol. 28v. Madrid, Archivo del Instituto de Valencia de
Don Juan.
[96] Zob. Elisabetta Zambruno, Theologia
deutsch, storia e fortuna de un testo anonimo, Rivista di neo-scholastica
78 (1986), s. 378-403.
[97] Andrés
de Soto (1552/3–1625), franciszkański teolog i pisarz. Był spowiednikiem
Arcyksiężnej Izabeli Klary Eugenii. Pozostawił osiem traktatów. Zob. Cordula van Wyhe, "Court and Convent: The Infanta
Isabella and Her Franciscan Confessor Andrés de Soto", Sixteenth
Century Journal 35/2 (Summer, 2004), s. 411-445.
[98]
Bogardzi byli męskim odpowiednikiem beginek. Praktykując duchowość poza
jakąkolwiek kontrolą teologiczną i obyczajową ze strony hierarchii kościelnej
często popadali w praktyczną heterodoksję stając się wyznawcami iluminizmu, czy
innych nieortodoksyjnych doktryn mistycznych i etycznych.
[99]
Posiadamy notatki i rękopis tego traktatu w kilku wersjach redakcyjnych. Por.
Thomas a Jesu, De variis erroribus
spiritualium tam hujus quam pristini aevi et de vera theologia mistica, s.
174-177 oraz Censura in libellum vulgo Theologia Germanica, sive
libellus aureus nuncupatum, in qua haereses, latentesque errores omnium oculis
expositi refelluntur, [w:] J. Orcibal,
La rencontre du Carmel Thérésien avec les mystiques
du Nord, Paris 1959, s. 178-224.
[100] Lenaert
Leys (1554–1623), który był flandryjskim jezuitą. Wstąpił do Towarzystwa
Jezusowego w 1572 r. po ukończeniu studiów filozoficznych w Lowanium. Wykładał
filozofię w Douai, a później pogłębił swoją formację teologiczną u boku Suareza
i Bellarmina w Rzymie. Po powrocie do Flandrii wykładał teologię w Lowanium,
gdzie też poparł on posturę Tomasza od Jezusa w sprawie Theologia germanica.
Zob., Charles Van Sull, Léonard
Lessius de la Compagnie de Jésus, (1554-1623), Louvain, Ed. du Museum
Lessianum 1930.
[101]
Arcybiskupem i księciem elektorem Kolonii, małego księstwa kościelnego, był w
latach 1612-1650 Ferdynand z Bawarii (1577–1650), syn Wilhelma V, księcia
Bawarii i Renaty z Lotaryngii. Choć nosił tytuł arcybiskupa nigdy nie przyjął
święceń kapłańskich. Podjął wiele decyzji w celu ugruntowania Kontrareformy, m.
in. implantację nowych zakonów reformowanych takich jak kapucyni, karmelici
bosi, urszulanki i jezuici. Jego rządy nie były jednak wolne od kontrowersji i
zakończyły się przewrotem politycznym, który jednak Ferdynandowi udało się
stłumić w 1649 r. Zmarł rok później. Zob. Joseph
Daris, Histoire
du Diocèse et de la Principauté de Liége pendant le XVIIe siècle, t. I, Liège, Louis Demarteau, 1877, szczególnie s. 1–382
«La principauté et le diocèse sous Ferdinand de Bavière».
[102]
Dokumentu tego brak w manuskrypcie, ale wolą Tomasza było włączenie go tam w
odpowiednim momencie. Restytuuję go za Breviarium carmelitanum, Romae
1767, t. III, s. 424–425.
[103] Zauważyć
należy, że brewe skierowane jest do poprzedniego Księcia Elektora, który zmarł
zanim karmelici bosi przebywający w Belgii zdążyli się z nim skontaktować w
sprawie fundacji. Był to zapewne wyraz pośpiechu ze strony Generała.
[104] Dodane ręką samego o. Tomasza na marginesie.
[105] Dosł.
15 leguas. Jedna legua to 5,572 km.
[106] Nie
wiemy dokładnie o kogo chodzi.
[108] Dosł. 4
leguas. Jedna legua = 5,572 km.
[109] Tekst
brewe do Ferdynanda Bawarskiego nie widnieje w rękopisie, ale wolą Tomasza było
włączenie go tam w odpowiednim momencie. Restytuuję go za Breviarium
carmelitanum, pars tertia, Romae 1767, s. 426.
[110]
Prawdopodobnie o. Tomasz deformuje tu nazwisko hrabiego Hohenzollern. Chodzi tu
zapewne o Johanna Georg’a Graf’a von Hohenzollern (1577-1623).
[111]
Kapituła ta odbyła się w dniach 12–27 maja 1617 r.
[112] Karol
Bonawentura de Longueval (1571–1621), drugi hrabia de Bucquoy był dowódcą
wojskowym w służbie dynastii Habsburgów. Szybko wspinał się po szczeblach
awansu wojskowego najpierw we Flandrii, gdzie już w 1613 roku został nagrodzony
włączeniem do Zakonu Złotego Runa, a od 1618 przeszedł na służbę cesarza
Macieja, który mianuje go marszałkiem swojej armii. Wziął udział w bitwie pod Białą
Górą i wielu zwycięstwach na terenie Czech i na Morawie. Poległ na polu walki
pod Nowymi Zamkami 10 lipca 1621 r. Zob. Arnold Baron von Weyhe-Eimke: Karl
Bonaventura Graf von Buquoy, Wien 1876.
[113]Tekst
brewe za: Bullarium carmelitanum, Romae 1767, t. III, s. 434.
[114] Stefan
de la Favergue (1566–1643) pochodził z Sabaudii, gdzie wychował się w rodzinie
kalwińskiej. Nawrócił się na katolicyzm w Rzymie, gdzie udał się na jubileusz
1600 roku, powodowany młodzieńczą ciekawością. Wstąpił do Karmelu za sprawą Piotra
od Matki Bożej († 1608). Profesję złożył 14 lipca 1602 r., co stało się pobudką
do nawrócenia jego bliskich. Po pobycie w Kolonii, od 1617 r. był przeorem
klasztorów we Francji, a w 1619 został wybrany przeorem w Awignonie. Po krótkim
pobycie w Loano (Liguria), powrócił do Awignonu, wybrany definitorem tej
prowincji. Zmarł 19 sierpnia 1643 r.
Louis de Sainte Thérèse, Annales des Carmes déchaussez de France, Paris
1665, s. 406–408.
[115]
Ambrogio Spinola Doria (1569-1630), generał pochodzący z możnego rodu z Genui.
Był dowódcą generalnym armii hiszpańskiej we Flandrii w latach 1602-1630.
Wsławił się zwycięską bitwą o miasto Breda i uwieczniony ręką Rubensa. Por. A. Rodríguez Villa, Ambrosio Spínola, primer
marqués de los Balbases, Madrid 1905.
[116] Ruben Remigius († 1641) pochodził z Pau we
Francji, gdzie wychował się w rodzinie wyznania kalwińskiego. Po przybyciu do
Rzymu i nawróceniu, złożył śluby 10 marca 1603 r. w La Scala. W 1612 r. został pierwszym przeorem konwentu
w Paryżu, a w 1614 pomagał w pierwszej fundacji niemieckiej (Kolonia). W 1617
r. został przeorem w Douai, ale już dwa lata później został mianowany
wizytatorem generalnym prowincji Paryskiej. Po okresie pełnienia urzędu
przełożonego prowincji awignońskiej (1622–1628). Następnie od r. 1629 był
definitorem generalnym, a w 1632 spędził w eremie w Varazze, skąd udał się na
fundację do Turynu. W 1636 r. powrócił do Francji, gdzie po raz kolejny bracia
wybrali go prowincjałem (1640). Zmarł na tym urzędzie 8 lipca 1641 r. Wydał
drukiem traktat zatytułowany L’equillion de la componction (Pobudka
do skruchy, Paryż 1614), a w rękopisie pozostało jego dzieło O
kontemplacji i rozeznawaniu duchów.
[117] Chodzi
o Jana de Robles, Baron de Billy, który był Portugalczykiem z pochodzenia. Był
gubernatorem miasta Lille, a od 1605 decyzją Arcyksiążąt został podniesiony do
godności Pana i Hrabiego d'Annappes. Zmarł 16 października 1621 i został
pochowany w kościele św. Sebastiana w Annappes.
[118] Opactwo
św. Riktrudy i św. Piotra zostało ufundowane przez mnichów irlandzkich
wywodzących się z otoczenia św. Kolumbana, około roku 630 jako klasztor
podwójny: męski z jednej strony i żeński z drugiej jednak ze wspólną liturgią.
W 1024 roku klasztor przeszedł pod Regułę św. Benedykta już tylko jako
wspólnota męska. W 1564 roku opactwo założyło kolegium przy Uniwersytecie w
Douai. Por. Glay André-Joseph-Ghislain, Cameracum christianum ou histoire
ecclésiastique du Diocèse de Cambrai, Lefort 1849 s. 203-211.
[119] Opatem
w Marchiennes był w latach 1604-1622 był Piotr IV Piérrat. Por. Hugues du Tems, Le clergé de
France, t. IV, s. 155.
[120]
Konetablem francuskim w latach 1593 – 1621 był Henryk I de Montmorency.
[121] Chodzi
tu raczej o Montmorency.
[122] Był to
tytuł, który nosił naczelny wódz wojsk królewskich we Francji do IX do XVII
wieku i pierwsza osoba po królu.
[123] Tekst
sporządzony w j. francuskim.
[124] Listu w
rękopisie brak.
[125] W
rękop. Dosł: Anxi. Opatem w benedyktyńskim klasztorze św. Zbawiciela w
Anchin był od 1610 był dom Jean Faveau
OSB . Por. Histoire du
collège de l'abbaye d'Anchin en l'université de Douay, s. 15, jak również
Gerzaguet Jean-Pierre, L'Abbaye d'Anchin de sa fondation (1079) au XIVe siècle : essor, vie et
rayonnement d'une grande communauté bénédictine, Septentrion, 1998.
[126] Ordynariuszem
diecezji Arras był w latach 1611-1626 bp. Hermann Ottemberg, wcześniej sędzia
roty rzymskiej.
[127]
Nagłówek ten i następujące po nim zdanie widnieją tylko w rękopisie pod
sygnaturą Plut. 334 b1 (AGOCD Roma), który jest brudnopisem wersji
Plut. 334 b2.
[128]
Fundacja w Lille nie została nigdy opisana przez o. Tomasza, pozostała w fazie
projektu.
[129] Jeden bonnier
równał się 1400 m2.
[130] Dosł. dziewięć kwadransów.
[131] W
oryginalnym rękopisie jest tu tylko adnotacja: Tutaj ma się krótko opisać oficja, jakie odprawiają się w Eremie za Ich
Wysokie Mości. Tekst zobowiązań
modlitewnych uzupełniony został w oparciu o łacińską wersję znajdującą się w Liber fundationis hujus Deserti Sancti
Joseph, Archiwum wojewódzkie w
Namur, mss./3578, f. 3.
[132] Tj. 14 września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz